Krakowskie Błonia w niedzielę 18 sierpnia stały się najważniejszym miejscem w naszej Ojczyźnie - jej sercem. W słoneczny, gorący, letni dzień na 48-hektarowej łące zgromadzili się wierni nie tylko z Polski, ale i z zagranicy. Wielu spędziło tutaj noc, by wczesnym rankiem zająć jak najlepsze miejsca w swoich sektorach. Przy Ojcu Świętym wraz z kardynałami i biskupami z całej Polski stanęli także bp ordynariusz Adam Śmigielski SDB oraz bp Piotr Skucha.
10-tysięczna rzesza diecezjan
Pod opieką kapłanów diecezjalnych na krakowskie Błonia przybyła też 10-tysięczna rzesza naszych diecezjan. Na spotkanie z Papieżem Polakiem jechali różnymi środkami lokomocji - jedni pociągami, inni własnymi samochodami, a jeszcze inni autokarami w zorganizowanej grupie. Choć z Sosnowca do Krakowa nie jest daleko, bo tylko 75 km, to jednak na tak wyjątkowe spotkanie trzeba było wyjechać już nocą. Dlatego sosnowiecki dworzec PKP już po północy zapełnił się pielgrzymami. Z będzińskiej parafii św. Jadwigi Śląskiej pod opieką proboszcza, ks. kan. Mieczysława Miarki, tuż po godz. 3.00 na krakowskie Błonia wyruszyły autokary z blisko 140-osobową grupą wiernych. Podobnie było w parafiach sosnowieckich i olkuskich, z których wczesnym rankiem odjeżdżały autokary z pielgrzymami. "Na trasie panował niesamowity ruch - mnóstwo osobowych samochodów, a jeszcze więcej autobusów. Było jeszcze ciemno, kiedy zawitaliśmy do Krakowa i zajęliśmy miejsca parkingowe. Grupy pątników już wtedy głośno śpiewały i wiwatowały na cześć Ojca Świętego. Na Błonia jednak trzeba było iść spory kawałek, ale czas się nie dłużył. Z daleka słychać było księdza - moderatora, który przygotowywał wiernych na spotkanie z Piotrem naszych czasów. A gdy zobaczyliśmy ołtarz, chcieliśmy być już w naszym zielonym sektorze, po prawej stronie ołtarza" - ze wzruszeniem wspominają uczestnicy epokowego wydarzenia. Około godz. 7.00 nasi diecezjanie zajęli upragnione miejsca. Okazało się, że to dobre miejsca. "Jest nas już na pewno ponad 1,5 mln" - słychać było głos moderatora. Rzeka ludzi dobijała do sektorów. Jednak do czasu, bo Błonia ok. 8.30 wypełniły się po brzegi. Tysiące wiernych zostało gdzieś na ulicach Krakowa, pod Kopcem Kościuszki. Nie było już nawet miejsca w sektorach rezerwacyjnych.
Być z Ojcem Świętym
Zbliżała się godzina wjazdu papamobile na plac celebry. Atmosfera robiła się coraz bardziej gorąca. Na telebimach wierni obserwowali papieski samochód, który z każdym metrem przybliżał się do nich. Gdy Biała Postać pojawiła się wśród 2,5-milionowego tłumu, wszystkich ogarnął jakiś niewypowiedziany żar radości, miłości, jedności z Papieżem Polakiem, poczucie wspólnoty. Ludzie wiwatowali, śpiewali, krzyczeli, płakali, wzruszali się. Później rodzinne zdjęcie i oczekiwanie na Eucharystię. "Ojciec Święty był w dobrej formie, ale były chwile, że z trwogą myślałam, co będzie dalej. Gdy głos Papieża podczas Podniesienia raz po raz załamywał się, gorąco prosiłam Boga, by dał mu siły" - wspomina p. Elżbieta z Będzina. Później cudowny dialog z młodzieżą, niezapomniana Barka i splecione ręce podczas śpiewu Abba Ojcze. " Wówczas Papieża już nie widzieliśmy, ale atmosfera pozostała i trwa. Gdy odchodził i błogosławił nas jeszcze z ołtarza, łzy same płynęły..." - dodaje. Pochylona postać Papieża oddalała się, aż w końcu znikła. Przy dźwiękach orkiestry powoli, wśród wielkiego tłumu nasi diecezjanie opuszczali krakowskie Błonia. Trudno było wydostać się z sektorów, bo wiadomo, że 2,5 mln ludzi nie rozchodzi się w ciągu 5 minut. Po odszukaniu autokarów, wyczerpani, ale ogromnie zbudowani i radośni wrócili do swoich domów. "Choć byłem strasznie zmęczony, o śnie nie było mowy. Najpierw w gronie rodzinnym opowiadałem o swoich przeżyciach, a potem wszyscy oglądaliśmy w TV relację z pobytu Ojca Świętego na Wawelu i na Cmentarzu Rakowickim. Czekaliśmy też aż Ojciec Święty pojawi się w oknie Kurii. Musiałem wysłuchać wszystkich wiadomości, relacji, komentarzy i opinii. Następnego dnia znów byłem z Ojcem Świętym w Kalwarii Zebrzydowskiej" - relacjonuje p. Andrzej z Sosnowca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu