Pytanie o trwałość przemiany, jakiej dokonało w nas odejście Ojca Świętego, zaprząta wielkie media, nurtuje polityków, analityków społecznych. Świadomość, że stoimy w obliczu jakościowej zmiany, jest dojmująca i powszechna. Po wstrząsie bólu i zbratania w jego przeżywaniu, po przeżyciu wspólnoty modlitwy ogarniającej miliony ludzi - nic nie będzie już takie samo. Jest to przeczucie, nie wynik matematycznego dowodzenia. Ale jest to także odczytanie zapisu złożonego ręką Boga w każdym z nas, ludzi opłakujących największego z rodaków, świętego Namiestnika Chrystusa.
Pożegnanie z Ojcem Świętym to coś więcej niż najdłuższe narodowe rekolekcje. To odczucie przynależności do Boga - w wymiarze osobistym i społecznym. Każdy z nas, i my jako wspólnota narodowa, ale także wspólnota ludzka, należymy do Ojca w niebie i przynależymy do Chrystusa jako ludzie ochrzczeni. Duch Święty uczynił jedność w obliczu misterium umierania świętego Papieża. Co dalej? Pewne jest tylko jedno: każdy, kto przeżył tę chwilę jedności, nie będzie już żył tak jak przedtem. Ta chwila będzie nas przyzywać, ta tęsknota za jednością, która jest darem od Boga, będzie nas prowadzić. A jeżeli się ufa, nie trzeba stawiać wielu pytań. Najważniejsze jest świadectwo życia.
Bez trudu będzie też można rozpoznać fałszywych proroków - będą nimi ci, którzy szukają nowych linii podziałów, którzy sieją wzajemną nieufność, niszczą zaufanie do Kościoła. Secare po łacinie oznacza odcinać, od tego słowa pochodzi secta. W ten sposób może się - silniej niż kiedykolwiek - objawiać nienawiść do Chrystusa. I do Jana Pawła II, który był apostołem jedności, który zabiegał o zjednoczenie chrześcijan i o Europę zjednoczoną w Chrystusie.
Zapalające się i gasnące światła w domach, by uczcić godzinę śmierci Papieża, wzór na ścianie akademika z oświetlonych prostokątów okien, układających się w okrzyk miłości, dywan z płomieni zniczy, świec i kwiatów wzdłuż ulic Jana Pawła II, 1500 drzew we Lwowie, posadzonych jako park jego imienia - to jakby dalszy ciąg naszego dialogu z Ojcem Świętym. Dialogu z placów, błoń, lotnisk i stadionów, na których spotykał się z nami. To jakby wymiana okrzyków, niczym ostatnie uściski dłoni - by przedłużyć pożegnanie. Poszukiwanie najkrótszych i najtrafniejszych formuł, by wyrazić wdzięczność, by zapewnić o miłości. To jakby dialog z samym Chrystusem, tak podobny do rozmowy z Piotrem. „«Szymonie, synu Jana, czy miłujesz Mnie?». «Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham»” (por. J 21, 15-16). Bóg jest Artystą i On jedynie sprawia, że zdolni jesteśmy do twórczości. Zaś prawdziwa twórczość, autentyczna sztuka, z inspiracji Boskiej, „jest językiem miłości”.
Tym językiem przemówiły ulice, stadiony pełne młodzieży, szkoły i akademiki. Tym językiem przemówiła znacząca część mediów.
Pytanie, co dalej, jest dalszym ciągiem ewangelicznego zapisu rozmowy z Piotrem, gdy Pan Jezus po raz trzeci zadał pytanie o miłość. „Zasmucił się Piotr, że mu po raz trzeci powiedział: «Czy kochasz Mnie?». I rzekł do Niego: «Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham»”. (J 21, 16-18).
Jeżeli taka będzie odpowiedź każdego z nas, każdego z chrześcijan, media, politycy, socjologowie, psychologowie religii, znawcy problematyki Kościoła zamilkną w pewnym momencie i nie będą bezradnie powtarzać pytania: Co dalej?
Pomóż w rozwoju naszego portalu