Ks. Kryża: wszyscy księża na Ukrainie mówią, że zostaną na miejscu
Wszyscy księża i wiele sióst zakonnych, z którymi rozmawiałem mówią, że zostaną na Ukrainie aż do końca. Liczą się z ryzykiem śmierci, towarzysząc tym, których mają pod opieką - mówi w rozmowie z KAI ks. Leszek Kryża TChr, dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie KEP.
Jak podkreśla chrystusowiec, który od lat koordynuje pomoc, jaka za pośrednictwem Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie płynie do krajów byłego ZSRR, najwięcej próśb, jakich w tej chwili otrzymuje, dotyczy pomocy w dostaniu się do Polski z różnych stron Ukrainy. "Najgorsza jest bezradność. Dzwonią do mnie osoby, które nie są w stanie dotrzeć do przejść granicznych. Na granicy też rozgrywają się dramaty, bo z powodu powszechnej mobilizacji rodziny są rozdzielane i mężczyźni nie są wypuszczani z Ukrainy. Wobec tych rosnących trudności, tym bardziej szukamy wciąż nowych dróg wielowymiarowej pomocy i wsłuchujemy się w to wszystko, co mówią nam osoby przyjeżdżające czy kontaktujące się ze Wschodu" - mówi ks. Kryża.
Zaznacza, że prośby o pomoc w przedostaniu się do Polski nie padają ze strony duchownych, którzy są zdeterminowani, by pozostać na Ukrainie. "Wszyscy księża i wiele sióstr zakonnych, z którymi rozmawiałem mówią, że zostaną na Ukrainie aż do końca. Liczą się z ryzykiem śmierci, towarzysząc tym, których mają pod opieką. Widziałem też m.in. wypowiedź bpa Pawła Gonczaruka z diecezji charkowsko-zaporoskiej, który mówił, że gotów jest na wszystko, co może go spotkać tam, na miejscu."
Podziel się cytatem
Dyrektor Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie zauważa, że ważnym elementem niesienia pomocy jest konkretne informowanie o sytuacji w tej części świata, która, choć dla Polaków jest elementem historii, dla wielu osób poza Polską pozostaje niemal nowością. - Widzę tu ważne zadanie dla Polonii. Tam, gdzie jesteśmy, w świecie, mówmy o naszej historii, o wyzwaniach, ale także o tym, co piękne i wartościowe, co nam, Polakom, być może wydaje się oczywiste. Niech chociaż to przyczyni się do tego, że wojna na Ukrainie nie będzie ignorowana i niezrozumiana - zaprasza.
„Ruski mir” nie ma nic wspólnego z prawosławiem. Nic w tej ideologii nie współbrzmi z Ewangelią – mówi bp Nikodem Kułygin, prawosławny ordynariusz okupowanego Chersonia na południu Ukrainy.
Vitalii Mazurenko: Wojna Moskali przeciwko Ukrainie trwa ok. czterech stuleci. Jak to się zaczęło?
Bp Nikodem Kułygin: Agresja Moskali wobec Ukrainy ma długą historię. W tej sprawie podzielam zdanie tych, którzy uważają, że trwa ona od ataku Ordy mongolsko-tatarskiej na Ruś Kijowską. Decydujący etap tej cywilizacyjnej walki między potomkami Ordy a Rusi Kijowskiej (a wraz z nią całej cywilizacji europejskiej) toczy się obecnie na polu bitwy między zaciekle agresywną kremlowską Rosją a Ukrainą. Najwyraźniej dzięki Opatrzności Bożej, przez takie próby, teraz jest czas, abyśmy już ostatecznie pozbyli się jarzma tej Ordy. Obecna wojna jest zatem czasem próby dla całej Ukrainy. Wróg myślał, że jesteśmy podzieleni, słabi. Popełnił błąd. Dzięki potężnej jedności nasi ludzie pokazują dziś bezprecedensową odporność i siłę ducha. W rzeczywistości pojawiła się nowa Ukraina – wszyscy czujemy i rozumiemy, że każdy musi ją budować. A zwycięstwo będzie po naszej stronie, bo prawda jest z nami i Bóg jest z nami!
Tego jeszcze „nie grali”: oficjalna reprezentacja satanistów była obecna na paradzie równości w Warszawie. Ciekawa jestem, czy ci biedni ludzie – uczestnicy parady – zdają sobie sprawę, że ulegli manipulacji, że weszli na niebezpieczną drogę duchowego zniewolenia? Może już opętania?
Centrum Warszawy. Wsiadam do metra, a tam w oczy rzucają się dwie panie. Jedna, koło sześćdziesiątki, ubrana w bluzkę w kolorach tęczy, jaskrawo zielone krótkie spodenki, na głowie ma kapelusz słomkowy z przyklejonymi kartkami z napisem: „Odpowiedzią jest miłość”. Ale to nie koniec. Na nogach ma coś w rodzaju tęczowych getrów z frędzlami i sandały w kolorze tęczy. W ręku trzyma dużą torbę z napisem: Berlin. Obok tej damy siedzi mężczyzna, pewnie 20 lat młodszy, cały na czarno, na twarzy maska psiego pyska (co chwila ją zakłada i zdejmuje), z tyłu zaś do spodni ma przyczepiony długi puszysty ogon. Czyli, jak dobrze rozumiem, jest przebrany za psa. Oboje udają się na paradę równości, która właśnie przechodzi ulicami Warszawy – pod patronatem prezydenta stolicy, z udziałem pracowników ambasady Niemiec.
W odpowiedzi na interpelację Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że przepisy nie określają terminu przerwania ciąży, w sytuacji gdy zagraża ona życiu lub zdrowiu kobiety ciężarnej - podał w środę kolektyw Legalna Aborcja.
Aktywistki z kolektywu Legalna Aborcja poinformowały, że uzyskały z resortu zdrowia - w ramach dostępu do informacji publicznej - odpowiedź udzieloną przez minister zdrowia Izabelę Leszczynę prezesowi Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników prof. Piotrowi Sieroszewskiemu dotyczącą wykładni przepisów o przerywaniu ciąży.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.