Reklama

Wiadomości

Ołena: jest wojna, kiedy mi ciężko wtulam się w kurtkę męża i płaczę

O godz. 6 rano 24 lutego zadzwonił do mnie tata. Przestraszyłam się, bo pomyślałam, że coś się mamie stało. Zaczęłam dopytywać go, jak się mama czuje, a on powiedział mi, że zaczęła się wojna - wspomina w rozmowie z PAP 38-letnia kijowianka Ołena. Teraz gdy jest mi ciężko wtulam się i płaczę w kurtkę męża, który poszedł na front - dodaje.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Kobieta powiedziała, że już kwadrans po informacji od ojca razem z mężem Denysem i dwiema córeczkami była w samochodzie.

"Przez dwie godziny staliśmy w korku i uznaliśmy, że jednak lepiej wrócić do domu. W domu nastawiłam kurę na rosół, zaczęłam robić porządki, gdy nagle nasze dziewczynki zobaczyły w oknie czarny helikopter wojsk rosyjskich. Mąż powiedział, że natychmiast musimy opuścić mieszkanie" - wspomina Ołena i dodaje, że znów wyruszyli w drogę.

Podziel się cytatem

"Droga do Berdyczowa, gdzie mieszkają rodzice męża, zajęła nam 12 godzin; normalnie trwa najwyżej trzy. Myśleliśmy, że do zakończenia wojny zamieszkam z córeczkami u nich, a mąż rano miał się udać do swojej jednostki, gdyż w przeszłości był wojskowym. Niestety, rano zaczęły się bombardowania nieopodal Berdyczowa i kolejne 12 godzin spędziliśmy w drodze do Czerniowiec, a to jakieś 250 km" - mówi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak wspomina Ołena w ciągu tych 12 godzin zaczęła szukać informacji, gdzie można będzie się zatrzymać. "Wolontariusze znaleźli dla nas dom jednorodzinny w niedużej wiosce na ukraińsko-rumuńskim pograniczu. Droga do niego z Czerniowiec zajęła nam 19 godzin i przez cały ten czas młodsza córeczka Marysia zachowywała się tak godnie, że nawet nie mogłam sobie wyobrazić, że nasze maleństwo może być aż tak dzielne. Starsza córeczka, która ma na imię Arina i ma 12 lat, przez cały czas starała się być pomocna i bardzo mnie wspierała, gdy zauważyła, że ledwo powstrzymuję łzy przed rozstaniem z mężem" - mówi Ołena.

Dodaje, że ostatnie godziny podróży były straszne, bo wraz z ich upływem mijał też czas obecności Denysa z rodziną. "Nigdy nie zapomnę tego obrazka, gdy wyszliśmy z samochodu się pożegnać. Zajęłam jego miejsce za kierownicą by jechać dalej, a on w nocy poszedł pod górę by walczyć i oczyścić nasz kraj od rosyjskich okupantów" - powiedziała kobieta.

"W naszym nowym tymczasowym domu przyjęto nas bardzo ciepło. Wolontariusz Mychajło załatwił nam wszystko, nawet środki higieniczne i świeże owoce. Miejscowi mieszkańcy przynieśli nam to co mieli. Naprawdę czuję, że nasza rodzina się powiększyła o tych wszystkich wspaniałych ludzi. 15-letnia sąsiadka Patrycja tak o nas dba, że nie mogłam sobie wyobrazić takiej empatii u nastolatki. Jej mama, mimo poważnych problemów ze zdrowiem, piecze nam ciasto i oprowadza po okolicy. Właściciele domu nie chcą brać od nas ani grosza. Usłyszawszy o tym, jak nas tu przygarnęli, moi rodzice, którzy mieszkają w obwodzie połtawskim, gdzie mają swoje gospodarstwo, powiedzieli, że nie mogą brać pieniędzy za jedzenie dla uchodźców. Tata prawie się pokłócił z merem, gdy ten powiedział, iż dostał dofinansowanie z tego tytułu. Tata odparł, że nie może wziąć żadnych pieniędzy i dopóki może, to będzie pomagał" - mówi Ołena.

Reklama

Teraz kobieta zajmuje się pomocą logistyczną dla wojska. "Ciągle szukam leków, kamizelek kuloodpornych, jedzenia, które jest później dostarczane do Kijowa oraz na wschód Ukrainy. Bardzo ważne, żeby pomoc nie była wysyłana bez adresu, gdyż ona po prostu nie dotrze do osób, które naprawdę jej potrzebują" - wyjaśnia.

Podziel się cytatem

"Byłam zdziwiona, gdy pierwszego dnia wojny odnalazł mnie mój kolega z klasy, z którym nie widzieliśmy się od 22 lat. Obecnie on mieszka w Niemczech i w ciągu 24 godzin załadował samochód wszystkim co niezbędne dla naszych wojskowych, z którymi akurat byłam w kontakcie, i przywiózł na granicę. Takich historii przez te dni wojny już mam bardzo dużo"- twierdzi Ołena.

Przyznaje, że nie zamierza wyjeżdżać z Ukrainy, ponieważ "od razu po zwycięstwie chcemy z dziewczynkami wsiąść do samochodu i wracać do Kijowa".

"Wieczorami, gdy czuję, że jest bardzo ciężko, wychodzę po cichu do samochodu, biorę kurtkę męża, która tam została, wtulam się w nią i wyję z rozpaczy i bólu. Naprawdę nigdy nie myślałam, że doświadczę kiedyś wszystkich okropieństw wojny. Nie rozumiem, jak w dzisiejszym świecie można mieć tak chorą wyobraźnię, by wtargnąć do innego kraju, zabijać ludzi, demolować i niszczyć wszystko. Jestem przekonana, że nasze zwycięstwo jest już blisko. Już nawet z przyjaciółmi umówiliśmy się, że po powrocie do Kijowa wystawimy stoły na ulice i wspólnie będziemy świętować zwycięstwo. Nasze wspólne zwycięstwo! Zwycięstwo Ukrainy w tej ohydnej wojnie, którą zgotowała nam Rosja" - zapewnia Ołena.

2022-03-18 07:33

Ocena: +4 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Donbas tonie

Niedziela Ogólnopolska 2/2020, str. 63

[ TEMATY ]

Ukraina

konflikt

Donbas

Wikipedia

Pod flagami tzw. Donieckiej Republiki Ludowej

Pod flagami tzw. Donieckiej Republiki Ludowej

Rozmowy w Paryżu, wymiana więźniów, pojednawcze wypowiedzi. Czy jest szansa na zakończenie konfliktu w Donbasie? Nie szybko i nie na pewno. Donbas powoli tonie.

Grudniowe spotkanie w Paryżu prezydentów Francji, Rosji, Ukrainy i kanclerz Niemiec, czyli w tzw. formacie normandzkim, przełomu w sprawie Donbasu nie przyniosło, bo nie mogło. Odbywało się w skomplikowanej sytuacji, a obie strony ani myślą o dalej idących ustępstwach. Uzgodniono wymianę jeńców (doszło do niej w końcu grudnia) i wstrzymanie walki na części frontu. Może i doszło do śladowego ocieplenia relacji Ukrainy z Rosją, niemniej starcia na froncie trwają. Wojna osłabia cały kraj, a szczególnie Donbas.

CZYTAJ DALEJ

Ks. Węgrzyniak: miłość owocna i radosna dzięki wzajemności

2024-05-04 17:05

Archiwum ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Ks. Wojciech Węgrzyniak

Najważniejszym przykazaniem jest miłość, ale bez wzajemności miłość nigdy nie będzie ani owocna, ani radosna - mówi biblista ks. dr hab. Wojciech Węgrzyniak w komentarzu dla Vatican News - Radia Watykańskiego do Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej 5 maja.

Ks. Węgrzyniak wskazuje na „wzajemność" jako słowo klucz do zrozumienia Ewangelii Szóstej Niedzieli Wielkanocnej. Podkreśla, że wydaje się ono ważniejsze niż „miłość" dla właściwego zrozumienia fragmentu Ewangelii św. Jana z tej niedzieli. „W piekle ludzie również są kochani przez Pana Boga, ale jeżeli cierpią, to dlatego, że tej miłości nie odwzajemniają” - zaznacza biblista.

CZYTAJ DALEJ

Francuskie rekolekcje w drodze

2024-05-05 15:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Archiwum prywatne

Już kolejny raz parafia Najświętszego Serca Jezusowego w Tomaszowie Mazowieckim oraz parafia św. Mikołaja w Wolborzu połączyły swoje siły, organizując niezapomniane rekolekcje w drodze, czyli pielgrzymkę, której tym razem celem była Francja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję