Ks. Zbigniew Suchy: - 16 stycznia 2007 r. został Ksiądz Arcybiskup wraz z pasterzami Kościoła łomżyńskiego i radomskiego włączony do Konfraterni Zakonu Paulinów. Gratulujemy tego wyróżnienia.
Abp Józef Michalik: - Bardzo dziękuję. Było to dla mnie szczególne przeżycie. Decyzja o duchowym włączeniu do wspólnoty zakonnej, która od stuleci daje dowody miłości do Matki Pana i codziennie pobudza nasz naród do modlitwy, była dla mnie jakąś iskierką nadziei na pomoc Bożą w tych trudnych momentach, chociaż zapadła o wiele wcześniej. Wydarzenie to, jak wspomniałem w homilii, wskazywało na Jasną Górę, która jest niejako polskim, szczególnym Wieczernikiem. Jesteśmy nieco podobni do Apostołów, którzy po wniebowstąpieniu Jezusa odczuli lęk, stanęło przed nimi pełne obaw pytanie: Co dalej, jak kontynuować dzieło Mistrza? Wieczernik, ten w Jerozolimie, i obecność w nim Matki Najświętszej dokonały cudu umocnienia Duchem Świętym. Podobnie przeżywam każdą trudność w odpowiedzialności za Kościół: nie bać się życia, ufać ludziom, prosić ich o pomoc, sprawdzać sytuację, czyli czuwać, ale nade wszystko pamiętać, że dzieła trwałe nie zależą od nas i że przy boku Maryi przebrniemy wszystkie chwile, które mają prawo być trudne.
- No właśnie. Trudno dziś uniknąć pytania: Co dalej? Czy powołanie kościelnych komisji nie jest sytuacją wymuszoną przez media lub jakieś inne siły? Pamiętając słowa wypowiedziane przez Księdza Arcybiskupa w tym miejscu, że nie będzie tworzył żadnych komisji, można odnieść wrażenie, że ich utworzenie jest jakby odejściem od tej myśli?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Pozornie. Proszę sobie przypomnieć, że postulowałem wówczas pasterskie rozwiązanie problemu ewentualnej współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa poprzez szczerą rozmowę ze swoim biskupem lub biskupa z papieżem. Wydarzenia, które potem nastąpiły, spowodowały, że powołanie komisji diecezjalnych stało się konieczne ze względu na dobro Kościoła i kapłanów. Od marca br. dostęp do teczek IPN będzie szeroko otwarty. W związku z tym mogą się pojawić bardzo niemiłe enuncjacje prasowe. I pewnie się pojawią. Oskarżanych i stawianych pod pręgierzem opinii publicznej biskupów i księży nie można pozostawić bez wsparcia, bez pomocy wspólnoty kościelnej w dochodzeniu do prawdy bolesnej czy tryumfalnej (bo i tu samotność mogłaby być niebezpiecznym samoupojeniem). W liście skierowanym do wszystkich kapłanów ponowiłem apel o zgłaszanie się do biskupa w celu omówienia ewentualnie zaistniałych form współpracy, ale także aktów nacisku i być może prześladowania ze strony Służby Bezpieczeństwa. Otrzymałem już wiele wymownych świadectw. W ten sposób na bazie szczerości będzie można lepiej rozeznać czas i ludzi i „po kościelnemu” rozwiązywać problemy. Z drugiej strony - czego nie można wykluczyć - mogą pojawić się krzywdzące informacje o rzekomej współpracy i wówczas komisje będą miały za zadanie obronę dobrego imienia księdza. Sprawdzanie archiwalnych akt w sprawie duchownych powinno pozostać wewnętrzną sprawą Kościoła, czyli wspólnoty wierzących, a nie pożywką dla sensacji „katolików medialnych”.
Wreszcie, o czym mało się mówi, cierpienie Kościoła związane z niedoszłym ingresem Metropolity Warszawskiego przyśpieszyło dyskusję nad rolą funkcyjnych agentów bezpieki, co może (wreszcie!) przyczyni się do wyjścia na szersze pole prawdy historycznej, która trwa zakamuflowana w dzisiejszej rzeczywistości.
- Czy sądzi Ksiądz Arcybiskup, że uda się przeciwstawić potędze mediów?
- Nie myślę w tych kategoriach. Komisje nie są ustanowione przeciw komuś. Mają dotrzeć do rozeznania sytuacji i strzec prawdy. Owszem, wydarzenia warszawskie i całe medialne larum ujawniło, że chodzi nie tyle o osobę arcybiskupa warszawskiego, ale o to, jaki ma być Kościół w Polsce. Oparty na ludziach, wierny Chrystusowi i posłuszny Papieżowi - czy przestraszony prawdą, zalękniony. Ponadto widzieliśmy, że jak we wszystkich środowiskach, w mediach są ludzie życzliwi i nieżyczliwi Kościołowi. Także zagubieni. Nie chcę wchodzić w ten temat. Podam tylko jeden przykład. Jednym z częstych gości wszystkich programów był zakonnik, który w kilka tygodni potem rzucił kapłaństwo. Sprawa nie była nieznana. Rodzi się zatem pytanie, czy autorzy owych programów, wiedząc o bardzo kontrowersyjnych poglądach owego zakonnika, a w niektórych przypadkach nawet nieortodoksyjnych, zapraszali go li tylko z niewiedzy, czy raczej świadomie? Mam nieodparte podejrzenie, że jednak świadomie i celowo. A mimo wszystko trzeba wsłuchiwać się także w głosy ludzi nienależących do Kościoła, nikogo bowiem nie wolno lekceważyć. Wszyscy mają prawo do prawdy.
Z drugiej strony, nie należy sprawy widzieć tylko w czarnych kolorach. W mediach pojawiają się programy, które rzetelnie pokazują dramaturgię tamtego czasu. Przytoczmy choćby interesujący tekst w jednym z dzienników na temat pisarza Marka Nowakowskiego. Tekst ujawnia, ilu ludzi osaczało tego człowieka. W większości byli to jego dawni przyjaciele lub koledzy. A takich przykładów jest więcej. Wszystkie one mówią, jak chore były to czasy.
Reklama
- Jak będzie wyglądać działanie Księdza Arcybiskupa w sytuacji ujawnienia współpracy podjętej przez duchownego?
- Pierwszym, kto będzie miał prawo głosu, będzie sam zainteresowany. Powinien ustosunkować się do opinii wrogów Kościoła na swój temat. W ocenie osoby i sytuacji trzeba wziąć pod uwagę kontekst, w jakim zaistniał fakt współpracy, a także jej efekty: czy przynosiła szkodę sprawom lub ludziom. Wtedy może trzeba będzie przeprosić pokrzywdzonych lub zadośćuczynić im, przynajmniej moralnie. W wyjątkowych sytuacjach, których co prawda nie przewiduję, ale o których trzeba wiedzieć, pokrzywdzony będzie mógł wnieść sprawę do Trybunału Kościelnego.
Uważam, że Kościół ma wystarczające doświadczenie, aby poradzić sobie także w trudnych sytuacjach bez uszczerbku dla tego, co jest istotne w jego misji, czyli w posłudze zbawieniu.
- Czy może nam Ekscelencja wyjawić, jaki był cel ostatniej wizyty Księdza Arcybiskupa w Rzymie? Podobno był to wyjazd niezaplanowany?...
- Wyjazd był rzeczywiście nieplanowany. Od lat jestem członkiem Watykańskiej Kongregacji ds. Biskupów. Spotkania tego gremium odbywają się często i moja obecność na każdym z nich nie jest możliwa. Bywają jednak sytuacje, że poczucie obowiązku każe przedstawić przełożonym nasze niepokoje, nasz punkt widzenia sprawy bez wpływania na ich decyzje.
Miałem okazję rozmawiać z Ojcem Świętym i podziękować mu za jego troskę o Kościół w Polsce. Spotkałem się też z Kardynałem Sekretarzem Stanu, z Kardynałem Prefektem Kongregacji Biskupów, rozmawiałem z Arcybiskupem Sekretarzem Kongregacji ds. Duchowieństwa. Spotkałem się z przebywającymi w Rzymie księżmi z diecezji przemyskiej, a także z Papieskiego Instytutu Polskiego, aby posłuchać również ich głosów w sprawach dotyczących Kościoła. Z Rzymu wróciłem bogatszy o doświadczenia i przemyślenia innych, które niekiedy korygują moje rozeznanie sytuacji, ale w zasadniczych punktach je potwierdzają.
Jestem głęboko przekonany, że z całej tej dyskusji, która w ostatnich latach (a nie tylko miesiącach) toczy się na temat Kościoła i duchowieństwa, wyłania się troska o to, jaki ma być Kościół w Polsce. Bliski ludowi, Kościół prostej, żywej i stale pogłębianej wiary, Kościół pokornej służby grzesznym i powstającym z grzechów (spowiadającym się) ludziom, Kościół zaangażowany na co dzień w pomoc biednym, zagubionym i cierpiącym (także z racji niesprawiedliwości)? Czy Kościół elit wyłonionych ze wspólnot i żyjących w kontakcie z nimi, lub może Kościół elit zaangażowany w politykę raz jednej, raz innej partii, bliski takiej, a nie innej gazecie, stacji telewizyjnej czy grupie politycznej?
Reformować (a raczej uświęcać) Kościół mają prawo tylko ci, którzy w nim żyją i chcą w nim pozostać, ba, którzy pozostaną w nim mimo wszystko, bo wierzą i odczuwają żywotną bliskość w nim Chrystusa zjednoczonego z nawróconymi grzesznikami, pragnącymi być świętymi.
Wydaje mi się, że dzisiejsi „reformatorzy” Kościoła w Polsce budują obraz fałszywego Kościoła i fałszywego świata, aby potem go reformować, oceniać, wspierać lub zwalczać, na miarę własnych idei, pomysłów lub ustaleń. A świat i człowiek był i jest taki, jaki jest, i trzeba pokornej cierpliwości w dotarciu do prawdy o świecie, o sytuacji i o konkretnym człowieku w konkretnych warunkach. Dopiero potem można wyrażać opinię o rozeznanych ludziach i budować pozytywny program pracy.