Zgromadzenie Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, jako wotum wdzięczności za 800 lat istnienia, podjęło w 1981 r. pracę misyjną wśród najbiedniejszych w Afryce według charyzmatu założyciela - Gwidona z Montpellier. Od 27 lat siostry świadczą miłość miłosierną w Burundi, służąc Chrystusowi obecnemu w głodnych, chorych, sierotach, dzieciach. Prowadzą ośrodek zdrowia, szpital, porodówkę oraz poradnię dla matki i dziecka na trzech placówkach. Od czerwca ubiegłego roku pracują na nowej - trzeciej już placówce w stolicy Bużumbura, w dzielnicy Kamenge. Dzielnica ta, znajdująca się na peryferiach miasta, została doszczętnie zniszczona, dosłownie zrównana z ziemią, w czasie ostatniej bratobójczej wojny w latach 1993-2005. Obecnie ludność powraca i zaczyna życie od nowa.
Zaludnienie jest bardzo duże, dom stoi obok domu, a dzielnica jest uboga i niebezpieczna. Są tutaj ludzie napływowi z całej Burundi, a także z Konga i Rwandy. - Mieszkamy wśród tej ludności, dzieląc z nimi radości i troski. Codziennie przyjmujemy chorych w ośrodku zdrowia, ciężkie stany pozostawiamy w szpitalu. Pamiętam młodzieńca o imieniu Jan Bosko. Przyniesiono go nieprzytomnego na noszach. Stan był ciężki, nie było przy nim nikogo z rodziny. Trzeba było szybko działać: kroplówki, leki itp. Po pół godzinie jego stan się poprawił i można już było nawiązać z nim kontakt. Pytam: - Od kiedy chorujesz, skąd pochodzisz? Jan Bosko swoimi wielkimi oczyma patrzy na mnie i mówi: - Siostro, ja nie jestem chory, ja jestem głodny. Od trzech dni nic nie miałem w ustach, przyjechałem szukać pracy z Bugarama (ok. 50 km). Młodzieniec zaraz otrzymał kubek mleka i miskę fasoli.
W poradni dziecięcej prowadzimy profilaktyczne szczepienia, ważenie, pogadanki - pouczenia i dożywianie dzieci chorych na kwashiorkor i marazm (choroby głodowe). Mamy również chorych na AIDS, zarówno dorosłych, jak i dzieci. Z każdym dniem jest ich coraz więcej. W naszej parafii mamy zarejestrowanych 700 osób, a wiele innych nie jest jeszcze objętych rejestracją. Przychodzą oni w każdym tygodniu po mleko i musalak (rodzaj odżywki). Czasami otrzymują inne rzeczy, takie jak: koc, ubranie, mydło czy wiaderko. Ci chorzy potrzebują szczególnej opieki, bo niektórzy są opuszczeni i odrzuceni nawet przez swoich najbliższych. - Dla przykładu: Przyniesiono kobietę, którą znaleziono przy drodze, bardzo wychudzoną - skóra i kości, tylko oczami prosiła o pomoc. Została przyjęta do szpitala, z nadzieją, że jej pomożemy. Po miesięcznym pobycie w naszym szpitalu mogła już sama chodzić. Otrzymywała kroplówki, jedzenie, mleko. Nie miała nikogo z rodziny, więc była zdana całkowicie na łaskę innych ludzi. Po dłuższym pobycie w naszym szpitalu mogła powrócić do domu.
Na porodówce codziennie przychodzi na świat kilkoro dzieci. Za przykładem założyciela naszego Zgromadzenia - bł. Gwidona z Montpellier - którego jubileusz 800. rocznicy przejścia do Domu Ojca obchodzimy w tym roku - chcemy i tutaj, na misjach, naśladować go w dobroci i służbie potrzebującym, by nikt nie odszedł od naszych drzwi bez pomocy. Staramy się także przybliżyć tych ludzi do Boga, świadcząc im, przez czyny i modlitwę, miłość miłosierną. Ludzi ubogich i niedożywionych, głodnych i sierot mamy dużo, bo w kraju ciągle są zamieszki i trudno zaradzić wszystkim potrzebom. Wiadomo, że nie można umierającemu z głodu głosić Ewangelii, najpierw trzeba mu dać jeść. - Robimy, co możemy, dzięki tym, którzy nas wspierają duchowo i materialnie. Każdy z nas może być misjonarzem na różny sposób, dlatego za wszystkie ofiary przesłane na potrzeby misji serdecznie dziękuję.
- Wyrazem naszej wdzięczności niech będzie modlitwa. Dowodem Twojej miłości może być Twój radosny uśmiech i Twoja ofiara na chleb i miskę fasoli.
Radość i pokój w Duchu Świętym - Amahoro n’akanyamuneza mu Mutima Mweranda (w języku kirundi).
Pomóż w rozwoju naszego portalu