„Trzeba być bardzo cierpliwym. Na początku siądziesz w pewnej odległości ode mnie, ot tak, na trawie. Lecz każdego dnia będziesz mógł siadać trochę bliżej”.
*
Cnota cierpliwości jest coraz mniej znana (jak i inne cnoty) w epoce pośpiechu i natychmiastowości. Zanika też sztuka stopniowego oswajania kogoś czy czegoś. Dlatego - zdaniem zacytowanego na początku autora „Małego Księcia” - ludzie nie mają przyjaciół. Kupując rzeczy gotowe, chcieliby mieć także gotowych przyjaciół - według marki i modelu, z wybranym wyposażeniem i w odpowiednim kolorze. A tak się nie da, a jeśli już nawet, to nie będzie to przyjaciel.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
*
Jest taka (chyba) wschodnia baśń o młodej kobiecie, która przyszła do pustelnika - mędrca, znanego z przyrządzania cudownych lekarstw. Siedział on przy kominku, nie odrywając oczu od ognia. Kiedy ona poprosiła go płaczliwie o lekarstwo, burknął, że wszyscy chcą tego samego, a chorego świata i tak uleczyć się nie da, ale poprosił kobietę o opowieść. Kobieta zaczęła opowiadać o swoim mężu, bardzo przez nią kochanym, który wrócił z wojny jakby odmieniony. Nie słucha jej, nie odzywa się prawie, a jeśli już, to niegrzecznie. Często odsuwa talerz z jedzeniem, popada w bezczynność lub siedzi, wpatrując się w morze. Czy jest na to jakiś lek? Mędrzec zadumał się i odrzekł, że przygotuje lekarstwo, ale do sporządzenia go potrzebny będzie wąs żywego tygrysa, który ona musi mu przynieść, jeśli jej mąż jest jej tak drogi.
Kobieta wróciła do domu przerażona i bezradna. Jednak najbliższej nocy wzięła miskę ryżu i poszła niedaleko groty, gdzie ponoć sypiał tygrys. Postawiła miskę i ukryła się, ale tygrys nie wyszedł. Następnej nocy podeszła nieco bliżej i zawołała, ale tygrys nadal się nie pojawiał. Każdej kolejnej nocy podchodziła bliżej, tak że tygrys zaczął się oswajać z jej obecnością. Kiedy więc kobieta podeszła już dość blisko groty, tygrys wyszedł i stanęli naprzeciw siebie w blasku księżyca. Następnym razem kobieta była tak blisko, że przemówiła cicho i czule do zwierzęcia. I wtedy tygrys podszedł i zjadł to, co było w misce. Wówczas kobieta pogłaskała go po łbie. Powtarzało się to przez parę nocy, aż kobieta rzekła: „Mój wspaniały tygrysie, przychodzę tu już parę miesięcy, nie rozzłość się na mnie, ale chcę mieć twój wąs”. I wyrwała mu go. Tygrys nawet nie drgnął.
Kobieta pobiegła ze zdobyczą do pustelnika, będąc już pewna, że lek będzie gotowy, a mąż znów czuły. Mędrzec obejrzał wąs i rzucił go w ogień. Oburzoną kobietę poprosił o opowieść, jak go zdobyła. Gdy usłyszał ją, rzekł: „No, no, oswoiłaś tygrysa, a przecież mężczyzna jest mniej od niego niebezpieczny. I na pewno bardziej czuły na dobroć, łagodność i zrozumienie. Wystarczyło ci cierpliwości na oswojenie krwiożerczej bestii, to starczy ci jej na oswojenie męża bez mojego lekarstwa”. Kobieta poszła do swojego domu, rozmyślając nad prawdą odkrytą przy tamtej grocie i w chatce pustelnika.
*
Różnica między tresurą a oswajaniem jest taka, że w tej pierwszej często dość podstępnie i boleśnie przyucza się kogoś do wykonywania swoich rozkazów, sztuczek i popisów. Oswajanie cierpliwie wydobywa z drugiego to, co było w nim ukryte za zasłoną lęku, pod maską oschłości, nieprzystępności, a co jest jego najpiękniejszym sekretem, czasem nieznanym jemu samemu. Jest jego nadzieją. Już nie tylko jego…
