Reklama

Rodzinne finanse w strefie euro

Niedziela Ogólnopolska 4/2010, str. 37-44

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maciej Ratajski: - Dla osoby prowadzącej małą firmę rodzinną czy dla właściciela średniego przedsiębiorstwa ważna jest równowaga na rynku, przewidywalność działań. Czego można się spodziewać po wejściu do strefy euro?

Leszek Skiba: - O wprowadzeniu euro myślimy w kategoriach całej gospodarki, ale oczywiście wszelkie działania finansowe mają swoje przełożenie na funkcjonowanie wszystkich grup społecznych. Wprowadzenie euro likwiduje ryzyko kursowe, które ma niekorzystny wpływ na funkcjonowanie dużych i małych przedsiębiorstw, a więc i na osoby oraz ich rodziny, które są właścicielami tych firm i pracodawcami. Jeżeli ktoś handluje i sprowadza towary z zagranicy lub towary eksportuje za granicę i jednocześnie rozlicza się w euro, stale musi obserwować kurs wymiany złotego na euro. Umowa podpisana jest przecież znacznie wcześniej niż dostarczony jest towar, co oznacza, że wahania kursu wymiany mają ogromne konsekwencje dla polskich przedsiębiorstw. Jeśli kurs zmieni się niekorzystnie, firma może zbankrutować, a zatem właściciel, jego rodzina oraz całe rodziny pracowników mogą znaleźć się w bardzo trudnej sytuacji. W ostatnich miesiącach wahania kursu sięgnęły aż 50 proc.

- Istnieją przecież mechanizmy zmniejszające takie ryzyko...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Oczywiście, firmy zabezpieczają się przed ryzykiem kursowym. Standardowe zabezpieczenie to tzw. opcje walutowe. To działa jak ubezpieczenie - płacę „składkę” i w sytuacji nadzwyczajnej mogę kupić lub sprzedać walutę po ustalonej wcześniej cenie. Jeżeli eksportuję meble do Niemiec, to chcę uzyskać dochód przy odpowiednim kursie euro. Jeżeli euro się umocni i kurs spadnie poniżej 4 zł za 1 euro, to może się okazać, że przychody z transakcji nie pokryją kosztów. Każde umocnienie złotego dla polskiej firmy eksportującej jest niekorzystne, dlatego często zawiera ona z bankiem umowę dotyczącą opcji walutowych. Zawierając umowę opcji, przedsiębiorca otrzymuje możliwość kupna lub sprzedaży waluty po ustalonym wcześniej kursie. Z możliwości tej może skorzystać, lecz nie musi, jeżeli kurs na rynku w danym dniu jest lepszy niż w zawartej wcześniej umowie z bankiem. Generalnie umowy opcji likwidują ryzyko kursowe, ale taka operacja kosztuje. Zarabiają na tym banki, które przejmują na siebie ryzyko zmiany kursu złotego do euro.

- Czy z takimi umowami o opcje walutowe miały problem polskie firmy?

- Problem z opcjami był bardziej skomplikowany. To, o czym słyszeliśmy w mediach, to nie były normalne umowy opcyjne, jakie są zazwyczaj stosowane, były to specjalne umowy działające w dwie strony. Banki proponowały zawarcie umowy polegającej na tym, że z jednej strony sprzedawały prawo do kupna lub sprzedaży waluty w przyszłości po określonym kursie - czyli wszystko tak, jak w normalnej umowie opcyjnej. Z drugiej jednak strony, by zredukować koszt takiej umowy, proponowały, by przedsiębiorstwa sprzedały bankom, w drugą stronę, prawo do podobnego kupna lub sprzedaży. Można powiedzieć: bank sprzedał usługę przedsiębiorstwu, a przedsiębiorstwo jednocześnie sprzedało bankowi. To spowodowało, że takie specjalne umowy opcyjne stały się bardzo tanie. Gdy zaczął się kryzys i złoty gwałtownie się osłabił, banki zażądały realizacji umów opcyjnych i przedsiębiorstwa musiały sprzedawać bankom euro bardzo tanio. Kilka firm nawet zbankrutowało. Taka jest lekcja opcji walutowych. Przyjęcie euro powoduje, że wahań kursowych nie będzie. Nie trzeba będzie posługiwać się opcjami.

Reklama

- Ta sytuacja, uważnego czytania umów, dotyczy każdego z nas...

- Oczywiście, wiele osób decyduje się na kredyt hipoteczny na dom, mieszkanie, na działkę. Podejmuje wówczas decyzję, w jakiej walucie będzie kredyt. Są dwie drogi. Pierwsza to taka, że biorę kredyt w walucie, w której zarabiam, żeby nie być skazanym na stres spowodowany ryzykiem zmiany kursu. Druga droga - to biorę kredyt w euro lub we frankach szwajcarskich. Narażam się na ryzyko kursowe, ale mam dziś mniejsze stopy procentowe i przez to rata jest mniejsza. Wprowadzenie euro istotnie zmienia podejście do kredytu. Ktoś, kto ma kredyt w złotym, będzie miał przeliczoną wartość kredytu na euro po oficjalnym kursie wymiany. Jeżeli wziął kredyt w wysokości np. 100 tys. zł, to te pieniądze zostaną przeliczone na euro według oficjalnego kursu. Nie musi składać wniosków, dokumentów, nie musi prowadzić rozmów z bankiem. Ta operacja finansowa będzie przeprowadzona z mocy prawa.

- Ale raty będą niższe, bo oprocentowanie kredytów w euro jest niższe...

- Z dużym prawdopodobieństwem możemy powiedzieć, że raty będą mniejsze, bo oprocentowanie kredytu w złotym jest dziś wyższe od kredytu w euro. Trzeba pamiętać, że jeżeli ktoś podpisuje umowę na kredyt hipoteczny, to rata jest wynikiem dwóch czynników. Po pierwsze - stopy zmiennej tzw. WIBOR, czyli aktualna w danym okresie stopa procentowa na tzw. rynku międzybankowym. Ten WIBOR zmienia się m.in. pod wpływem decyzji Narodowego Banku Polskiego oraz pod wpływem sytuacji gospodarczej i na to nie mają wpływu ani banki, ani konsument. WIBOR jest czymś zmiennym. Po drugie - do oprocentowania kredytu należy dodać marżę banku, czyli kilka procent, które jest zyskiem banku za udzielenie kredytu. W momencie przyjęcia euro ta zmienna część stopy procentowej, czyli polski WIBOR, zostanie zastąpiona EURIBOR-em, czyli międzybankową stopą w strefie euro, która zawsze do tej pory była niższa niż polski WIBOR. To może spowodować, że raty w euro będą niższe. Dzisiaj marże, które pobiera bank przy kredytach nominowanych w złotym, są niższe niż te, które są nominowane w euro lub frankach. Banki ostrożnie podchodzą do kredytów w innych walutach i pobierają większą marżę, aby zabezpieczyć się przed ryzykiem, np. bankructwem klienta. Po wprowadzeniu euro marże pozostaną bez zmian. Jeśli dzisiaj zastanawiam się, jaki wziąć kredyt hipoteczny, w euro, franku czy złotym, to marża kredytu w złotym stanie się marżą w euro. Obecnie marża przy kredycie złotówkowym jest niższa niż przy kredycie w euro. Sytuacja klienta, który wziął kredyt we frankach, nie zmieni się. Będzie zarabiał w euro, a płacił kredyt we franku, przeliczanym po aktualnym kursie euro do franka szwajcarskiego.

- W jaki sposób strefa euro wpłynie na polskiego przedsiębiorcę?

- Strefa euro to ogromna przestrzeń gospodarcza, w której funkcjonują tysiące małych i średnich firm. Oczywiście, funkcjonują też wielkie firmy, korporacje, które mają silną pozycję w różnych segmentach rynku. Ale świat strefy euro w Niemczech, Francji, Hiszpanii i we Włoszech to świat, w którym jest wiele miejsca dla małych i średnich przedsiębiorstw, w których pracują ludzie zarabiający po prostu na życie. Jeżeli ktoś prowadzi sklep z komputerami, to już dzisiaj podlega konkurencji. Klient, który chce od niego kupić komputer, już sprawdził w Internecie ofertę i cenę i jeżeli znajdzie w Niemczech tańszy, to sam pojedzie lub poprosi znajomych, by mu sprowadzili ten sprzęt. Wprowadzenie euro nie spowoduje pojawienia się z dnia na dzień zagrożenia silniejszą konkurencją dla polskich firm.

- A dla piekarza?

- Firmy wytwarzające produkty nietrwałe, np. chleb, masło, mleko, nie muszą się obawiać konkurencji piekarza czy mleczarza z Hiszpanii, Włoch czy Niemiec, czyli konkurencji ze strefy euro. Piekarz może obawiać się konkurencji tylko wewnętrznej. Oczywiście, dla koneserów i smakoszy hipermarkety sprowadzają luksusowe towary z krajów strefy euro, ale są to ilości niezagrażające polskiemu producentowi. Nie jest możliwe wyprodukowanie chleba w Hiszpanii i zalanie nim polskiego rynku. Przyzwyczajeni jesteśmy do polskiego masła, polskiego chleba i polskich wędlin. Strefa euro nie zmieni naszych przyzwyczajeń. Nawet piwo krążące teraz bez przeszkód po Europie nie wpłynęło znacząco na narodowe tradycje. Niemcy piją piwo niemieckie, Czesi - czeskie, a Polacy - polskie. Konkurencja, jeśli się pojawiła, to w towarach, które są uniwersalne (np. komputery) i które można długo przetrzymać w magazynie. Nie ma co się obawiać, że wejście do strefy euro zmiecie z powierzchni polskiej gospodarki małe rodzinne firmy produkujące na rynek wewnętrzny. Z drugiej strony likwidacja wahań kursowych może pozwolić dobrym polskim przedsiębiorcom jeszcze więcej zwojować w sąsiednich krajach, na przykład w Niemczech.

- Ile firma będzie musiała wydać na przystosowanie się do strefy euro?

- W powszechnej opinii mówi się, że największe koszty dostosowawcze będzie ponosić firma, wprowadzając nowy system komputerowy do księgowania, kasę. Te koszty NBP wycenił na kilkanaście miliardów złotych w skali kraju dla setek tysięcy firm. To są koszty liczone z dużym okładem, czyli zakłada się, że przedsiębiorca kupi nowy program, zamiast kupić łatkę - dodatek do dotychczasowego programu, która poprawi używane oprogramowanie. Z doświadczeń państw wprowadzających euro wiemy, że przedsiębiorcy często wykorzystywali właśnie to drugie wyjście, poradzili sobie w tańszy sposób. Jeżeli chodzi o szkolenie personelu, to samo podawanie przez rok podwójnych cen spowodowało przystosowanie się do nowej waluty i zabezpieczeń. Przedsiębiorca może liczyć również na wsparcie w postaci publikacji, plakatów, ulotek, skryptów informacyjnych.

- Czego możemy się spodziewać po przyjęciu wspólnej waluty?

- Wprowadzenie euro wywoła skutki w krótkim i w długim okresie. W krótkim - rozwiązuje zwykłe problemy, z którymi mieli do czynienia zwykli ludzie, np. spędzający wczasy w słowackich Tatrach lub też podróżujący po Europie czy pielgrzymujący do sanktuariów położonych w strefie euro. Podróżujemy i płacimy tam w euro, co oznacza, że musimy kupować drożej euro w kantorze. W dłuższej perspektywie wejście do strefy euro daje pozytywny impuls dla wzrostu gospodarczego, głównie z powodu braku wahań kursowych, większej dostępności do kredytów oraz łatwiejszego dostępu polskich towarów do rynków zagranicznych. Nie ma jednak tajemniczego eliksiru, który spowoduje, że Polacy staną się bogatsi zaraz po wejściu do strefy euro. To bogactwo może się wziąć z pracy zwykłych osób, inwestycji właścicieli firm oraz z podnoszenia jakości produkowanych towarów. To znaczy, że praca zawsze ma znaczenie, że to etos pracy Polaków przesądza o naszych sukcesach i porażkach.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

8 lat temu zmarł ks. Jan Kaczkowski

2024-03-27 22:11

[ TEMATY ]

Ks. Jan Kaczkowski

Piotr Drzewiecki

Ks. dr Jan Kaczkowski

 Ks. dr Jan Kaczkowski

28 marca 2016 r. w wieku 38 lat zmarł ks. Jan Kaczkowski, charyzmatyczny duszpasterz, twórca Hospicjum św. o. Pio w Pucku, autor i współautor popularnych książek. Chorował na glejaka - nowotwór ośrodka układu nerwowego. Sam będąc chory, pokazywał, jak przeżywać chorobę i cierpienie - uczył pogody, humory i dystansu.

Ks. Jan Kaczkowski urodził się 19 lipca 1977 r. w Gdyni. Był bioetykiem, organizatorem i dyrektorem Puckiego Hospicjum pw. św. Ojca Pio. W ciągu dwóch lat wykryto u niego dwa nowotwory – najpierw nerki, którego udało się zaleczyć, a później glejaka mózgu czwartego stopnia. Po operacjach poddawany kolejnym chemioterapiom, nadal pracował na rzecz hospicjum i służy jego pacjentom. W BoskiejTV prowadził swój vlog „Smak Życia”.

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Kapłaństwo - dar Jezusa dla Kościoła

Niedziela legnicka 4/2004

[ TEMATY ]

kapłaństwo

Karol Porwich/Niedziela

Bóg dał światu wielki dar kapłaństwa. On sam wybiera tych, którzy stają się ministrami Jego nieskończonej miłości, którą przekazują wszystkim ludziom. Jezus Chrystus, zanim powrócił do Ojca, ustanowił sakrament kapłaństwa, aby na zawsze zapewnić obecność kapłanów na ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Wielki Czwartek [Wideo]

2024-03-28 17:07

Materiał prasowy

Rozpoczynamy Triduum Paschalne. Do wspólnego przeżywania tego czasu zapraszają Krzysztof Garczarek i Krzysztof Bagiński, czyli Organiści po godzinach. Gościnnie wspomaga ich ks. Mariusz Szypa - dyrektor Wydziału Katechetycznego Archidiecezji Wrocławskiej, a także Ceremoniarz Archikatedralny. W pierwszym odcinku specjalnym - poświęconym Wielkiemu Czwartkowi oraz jego wieczornej liturgii.

Zapraszamy do oglądania i posłuchania podcastu pod linkiem poniżej, oczywiście pod patronatem medialnym Niedzieli Wrocławskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję