Pierwsza pieśń Sługi Pańskiego, którą dziś słyszymy w liturgii (Iz 42, 1-9), mówi o Jego powołaniu i zadaniu. Powołany słusznie, ma być przymierzem dla narodów, ma otworzyć oczy niewidomym, wypuścić jeńców z zamknięcia i z więzienia tych, co mieszka- ją w ciemności. I Jezus to czyni. Jedni są zachwyceni, inni wdzięczni, jeszcze inni krytykują i szukają okazji do pozbycia się Go. Dzisiejsza Ewangelia (J 12, 1-11) pokazuje, że bycie Jego uczniem, przyjacielem nie jest bezpieczne. Łazarz, którego wskrzesił, nie musi nic mówić, sama jego osoba jest znakiem mocy i dobroci Jezusa, więc też musi zginąć. Czy tak się stało, tego nie wiemy. Jestem/chcę być przyjacielem Jezusa. Czy naprawdę ludzie będą to czuć? Albo będę Jego świadkiem już samą moją postawą, albo nie będę nim wcale. Jedno i drugie ma swoje konsekwencje. On powiedział jasno, że przyzna się przed Ojcem do tych, którzy przyznają się do Niego. Jak będzie ze mną?
Tekst pochodzi z książki s. Gertrudy Bociąg MSC: Zobacz
Pomóż w rozwoju naszego portalu