Czytając Pismo Święte, a szczególnie Ewangelię św. Mateusza, często możemy się spotkać z następującym schematem opisu: najpierw Ewangelista relacjonuje jakieś wydarzenie, a zaraz potem dodaje - "a stało
się to, aby się wypełniło Pismo, które mówi..." (Mt 1, 22) i tu następuje cytat zazwyczaj z którejś księgi prorockiej. Czy Pan Jezus faktycznie był "niewolniczo" przywiązany do tego, co wcześniej zapowiedzieli
prorocy? Czy nie miał możliwości samodzielnego działania?
Nie jest łatwo odpowiedzieć na tak postawione pytanie. A trudność bierze się stąd, że sama kwestia jest niepoprawnie sformułowana. To nie Pan Jezus jest "zobligowany" do takiego czy innego zachowania,
ale to raczej wszechwiedza Boża, również na temat przyszłości, kazały temu czy innemu prorokowi przepowiedzieć, że właśnie tak a nie inaczej się stanie. Bóg, który zna ludzkie serca i sumienia, zna również
wydarzenia przyszłe, zanim jeszcze zaistnieją w rzeczywistości. Dlatego też może objawiać swoim sługom - prorokom, co stanie się w przyszłości.
Gdy słyszymy słowo "prorok", zazwyczaj przychodzi nam na myśl człowiek przepowiadający przyszłość. A nie takie jest biblijne znaczenie tego terminu. Prorok to przede wszystkim ktoś, kto przemawia
w imieniu Boga, z Jego nakazu. Pan Bóg wybierał poszczególnych ludzi, którym zlecał misje napominania, pouczania i czynienia znaków w Jego imieniu. Taka była podstawowa misja każdego proroka. Cóż więc
z przepowiadaniem przyszłości? Owo zapowiadanie wydarzeń, które jeszcze nie nastąpiły, było jakby "sprawdzianem" Boskiego posłannictwa proroków. Jeśli dana zapowiedź sprawdziła się, było to znakiem, iż
człowiek ów faktycznie był posłany przez Najwyższego; jeśli się tak nie stało, nie był on prorokiem lecz oszustem, samozwańcem.
Zapowiadanie wydarzeń przyszłych, jako sprawdzenie "prawdziwości" misji prorockiej, to jeden cel. Drugim było głoszenie radosnej nowiny, że czas Bożego zmiłowania nadejdzie - przyjdzie obiecany Mesjasz,
aby na nowo wprowadzić pokój pomiędzy Niebem i Ziemią. Te przepowiednie - zwane mesjańskimi - przewijają się przez cały Stary Testament. Już w scenie wyrzucenia pierwszych ludzi z rajskiego ogrodu słyszymy
słowa tzw. Protoewangelii (pierwszej Dobrej Nowiny) o tym, że potomek niewiasty zetrze głowę węża. Z biegiem czasu Pan Bóg dodawał kolejne szczegóły, po których Izraelici będą mogli poznać, że czas się
wypełnił i Boży Syn stanął pomiędzy nimi. To właśnie św. Mateusz w swojej Ewangelii najczęściej będzie w ten sposób dowodził, że to Chrystus był oczekiwanym Mesjaszem, bo w Jego życiu i działalności spełniło
się wszystko, co zapowiadali prorocy. Narodzenie w Betlejem, prześladowanie Heroda, nauczanie, cuda, zdrada, okrutna męka, powstanie do życia wiecznego - zapowiedzi tych wszystkich wydarzeń można znaleźć
u poszczególnych proroków. Mateusz zadał sobie trud odszukania tych zapowiedzi i relacjonując wydarzenia z życia Jezusa, od razu ukazywał, że były to znaki, po których należało rozpoznać Mesjasza. Tego
typu argumentacja przemawiała szczególnie do Żydów, którzy dobrze znali Pisma proroków; wypełnianie się słów Pisma przekonywało ich o prawdziwości Nowego Przymierza. Również dla nas jest to potwierdzenie,
że Pan Bóg dokładnie zaplanował dzieło odkupienia i wszystko, co się stało, nie było dziełem przypadku, ale celowym działaniem dla naszego zbawienia.
Kiedy w tych dniach liturgia Wielkiego Postu przypomina nam chociażby zapowiedzi proroka Izajasza o cierpiącym Słudze Jahwe, niech ich wypełnienie się w Osobie Jezusa Chrystusa dodaje mocy naszej
wierze; niech zapala nas do tym gorętszego nawrócenia i pójścia za Tym, który do końca, do ofiary z życia nas umiłował.
Pomóż w rozwoju naszego portalu