Odwiedzam starszą panią i widzę, że kobieta ślęczy nad stołem
z kartkami, na których zapisuje wydatki. Dostrzegam zaaferowanie
starszej kobiety, nerwowe podliczanie kolumn. Pytam, a cóż tam babciu
robicie? Kobieta podnosi głowę i powiada, że robi rozliczenie dla
córki, ze swej własnej emerytury. Zbolała dodaje: będzie granda,
gdy córka sprawdzi, a mnie tu brakuje. Sama nie wiem co z nią zrobiłam?
Z jednej strony dobrze jest, starszy człowiek ma zajęcie,
zwłaszcza gdy lubi to. Zauważmy, że sprawa jest poważniejsza i godna
refleksji, gdy musi to robić i do tego z obawy przed szykanami. W
tym kontekście zapytam, czy powinna?
Jest to po części zrozumiałe, gdy mieszkają pod jednym
dachem. Przybywając we wspólnym domu, powiedzmy, winna łożyć na utrzymanie.
Ale w tym miejscu można zapytać, czy w życiu mało już dała? A zatem
nie powinność, ale jej dobra wola, decydować może o wsparciu młodego
pokolenia. Dla przypomnienia dodam, że w tradycyjnej rodzinie patriarchalnej
obecność osób starszych uważana była za zaszczyt i błogosławieństwo
niebios. A więc sama obecność była czymś ważnym, wystarczającym.
Choć i tak niekiedy jest.
Czasami też, aż miło popatrzeć jak rodzina nadskakuje
przy dziadku, babci. No i dobrze, emerytura reperuje budżet niejednego
gospodarstwa, zwłaszcza wiejskiego. Niestety, żadną miarą nie można
tolerować faktu, gdy rodzina wydziera staruszkom emeryturę, tym bardziej,
gdy staruszkowie mieszkają oddzielnie. Ile też rodzinnych sporów
przez to się odbyło. Brat z bratem, siostra z bratem, nie ma znaczenia
rodzinna więź, rodzeństwo schodzi na plan dalszy, niby to chodzi
o babcię i dziadka, o ich dobro. Ironicznie zapytam: a gdyby nie
emerytura, czy tyle samo uczucia by w to wkładali?
Skąd się bierze taka postawa? Czy można to tłumaczyć
bezrobociem, trudną sytuacją w kraju? Przecież są ludzie biedni,
szlachetni, którzy sami borykają się z problemami i nawet nie myślą,
by wyciągnąć ręce po czyjeś pieniądze. A ileż to ziemia nosi starych
chłopów, którzy dziesiątki lat są na utrzymaniu mamusi. Inną grupę
stanowią ci, co babciom wyliczają każdy grosz. Z moich obserwacji
wynika, że wśród tych ostatnich najczęściej są tacy, którzy własnych
pieniędzy nie szanują, natomiast innym remanenty ochoczo i nader
często robią. Niekiedy tylko dlatego, że chcą na swój sposób zarządzać
nie swoim. Tym bardziej pożałowania godne są utytułowane pociechy
z wyciągniętymi rękami - dodam żebracy. Mania to czy już wprost kleptomania?
W Polsce w wielu domach emerytura jest obiektem pożądania.
I nieważna jest tu płeć, wiek, tu powiem celowo - ukończone szkoły,
zajmowane stanowiska. Pazerność aż kwitnie. Chorobliwa sytuacja w
naszym kraju burzy relacje rodzinne. Są przyczyną zawiści, łez, nieporozumień.
Funkcjonował kiedyś przed laty żart, że lepiej w domu trzymać staruszka
niż byka w oborze. W podtekście czytaj emerytura. Jest to sytuacja
delikatnie mówiąc niekiedy nieznośna. W takim przypadku dla emerytów
utrapieniem są chmary sępów czekających na listonosza, który przynosi
do domu emeryturę dziadków. Sposoby wydzierania są przemyślne: od
krokodylich łez, przez pożyczki, po najzwyklejsze wprost wydzieranie.
Czy mamy prawo ingerować, tym bardziej rozliczać swą
matkę, ojca? Przecież to, jest ich sprawa. Chrześcijaństwo podpowiada,
że nawet dar dany komuś jest od tej chwili jego i obdarowany może
z nim zrobić, co tylko zechce, według własnej woli. Myślę, że zabór
emerytury jest to, delikatnie mówiąc - nietaktowne, mało chrześcijańskie.
A może trzeba sobie jasno powiedzieć: kogo sobie, matko, ojcze, wychowaliście,
takiego macie. Teraz owocuje lansowany dawniej model waszego życia
- mieć za wszelką cenę. Pożądliwość mamony owocuje.
Na Zachodzie temat pieniędzy, czyli to ile kto zarabia,
w towarzystwie nie funkcjonuje. W tej materii przejawiają dużo więcej
dyskrecji niż my. Ludzie, którzy doczekali się emerytury, po prostu
z niej korzystają, mając więcej czasu: podróżują, pielęgnują własne
zainteresowania. Oczywiście, zawsze jest to w zakresie ich własnych
możliwości. Czasami bywa też tak, że ich nie stać na dotychczasowy
standard życia, żyją więc skromniej. Nie spotkałem się z tym, by
rodzina goniła za emeryturą, choć być może takie sytuacje mają miejsce.
Niemniej zdecydowanie takowych sępów jest tam mniej. Cóż można by
więcej powiedzieć? Zwykle ludzie starsi są hojni, niekiedy też przezorni.
W tym pierwszym przypadku na hojność trzeba sobie zasłużyć. W tym
drugim przypadku pozwólmy im decydować o sobie, to oni ostatecznie
mają prawo do tego, co i jak robić ze swoim.
Zauważmy, iż w obecnych czasach na liście pożądań pieniądz
zaczyna zajmować coraz pocześniejsze miejsce. Tym co mówią, że się
nic nie dzieje, że dziś tak być musi, postawię pytanie. Co będzie
w przyszłości, jak ci mali, którzy na to patrzą, do tego się przyzwyczajają,
dorosną? Śmiem twierdzić, że pójdą jeszcze dalej, gdy ty zajmiesz
miejsce dziadka, babci. Zreflektuj się, byś na przyszłość nie przeklinał
swej wypracowanej emerytury.
Pomóż w rozwoju naszego portalu