Ten z zielonym światełkiem, mówią ludzie, kiedy zapytać o stały konfesjonał w świdnickiej katedrze. Zresztą i bez wskazywania palcem łatwo go znaleźć w dużym kościele, bo rzadko zdarza się, żeby nie stała tam krótsza lub dłuższa kolejka. Regularność i niemal stały dostęp przez cały dzień oraz ranga penitencjarzy, którzy mogą rozgrzeszać nawet z grzechów, które są zarezerwowane dla wyższych duchownych powodują, że spotkać tu możemy cały przekrój penitentów, czasem z całkiem daleka. Są ci, którzy kurczowo trzymają w ręku wymiętolone karteczki, które muszą dać do podpisu, żeby zostać chrzestnym albo świadkiem bierzmowania. Półgłosem powtarzają „regułkę do spowiedzi” i przestępują z nogi na nogę. Patrząc nerwowo na zegarek, zastanawiają się, czy tym razem się uda. Są inni, którzy zaczynają od modlitwy w ławce i cierpliwie czekają na swoją kolej, zwłaszcza w pierwszy piątek czy pierwszą sobotę miesiąca przychodzą by pojednać się z Bogiem. Jest też trzecia grupa, wydawałoby się – najbardziej wyrobiona duchowo. To ci, co spowiadają się tylko u jednego, ulubionego księdza i proste wyznanie grzechów zamieniają na wielominutowe rozmowy duchowe, powodując podwyższone ciśnienie tak u pierwszej, jak u drugiej grupy czekających na spowiedź penitentów.