W pierwszą niedzielę Wielkiego Postu telewizja TVN rozpoczęła
emisję nowego rodzaju audycji "Big Brother"- Wielki Brat, od której
rzekomo ma się rozpoczynać jej nowy jakościowo etap. Audycja ta jest
oparta na licencji holenderskiej telewizji Endemol. Nazwa po raz
pierwszy użyta przez George´a Orwella, kieruje ku powieści Rok 1984,
gdzie zawarty jest opis totalitarnego społeczeństwa, kierowanego
przez "Wielkiego Brata". Program "Big Brother" osiągnął już popularność
w Holandii, Hiszpanii, Portugalii, Niemczech, Wielkiej Brytanii,
Stanach Zjednoczonych. Polega on w swojej istocie na podglądaniu
i podsłuchiwaniu za pomocą setek kamer telewizyjnych i mikrofonów
grupy ochotników, w zamkniętym na wiele tygodni baraku. Ludzie ci
z założenia mają się nie wyróżniać niczym szczególnym, ani wiedzą,
ani urodą, ani cnotą. Przyciągnięci możliwością zdobycia wielkiej
nagrody oraz być może osiągnięcia popularności, ludzie ci są zmuszeni
do pozbycia się swojej intymności oraz zgody na swego rodzaju ekshibicjonizm.
Ukryte kamery dosięgną ich w najbardziej intymnych sytuacjach. Dla
przetrwania jak najdłużej będą prowokowani do wywoływania sztucznych
konfliktów czy czynów niemoralnych, byleby tylko zainteresować ciekawską
widownię. Z dotychczasowych doświadczeń wynika, że to właśnie sceny
erotyczne i ostre, sztucznie wywoływane konflikty są magnesem przyciągającym
widzów. O programie tym napisano już u nas bardzo wiele, sformułowano
wiele trafnych ocen i ostrzeżeń. Zauważono m.in., że program polega
na podglądaniu i brudzi wyobraźnię odbiorcy, jest rodzajem wizualnej
prostytucji. Przeżycia związane z uczestnictwem w tym programie mogą
spowodować załamania nerwowe i depresje. Zdaniem wielu autorów, program
żeruje na najniższych ludzkich instynktach, a na liczne zastrzeżenia
i argumenty wysuwane przez krytyków pada odpowiedź, że jest on konsekwencją
nieuniknionych przemian cywilizacyjnych. Obrońcy tego programu nie
chcą przyjąć do wiadomości, że podglądactwo jest poniżeniem godności
człowieka, sprowadzeniem go do roli przedmiotu cynicznego wykorzystania.
Znamienna jest wypowiedź Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji: "´Big
Brother´ oraz nadawany przez TV Polsat program ´Dwa światy´ to apoteoza
głupoty, prostactwa i prymitywizmu". W swoim oświadczeniu Rada napisała: "
Lansują postawy i zachowania mogące mieć zdecydowanie niekorzystny
wpływ na kształtowanie poglądów, postaw i wzorców zachowań części
widzów. (...) Bohaterami publiczności stają się ludzie o zminimalizowanych
potrzebach intelektualnych, rozluźnionych więziach rodzinnych i społecznych.
Pokazywanie takich zachowań zaprzecza jakiejkolwiek kulturotwórczej
i pozytywnej roli telewizji" - orzekła Rada. Także Polskie Towarzystwo
Psychologiczne uznało, że uczestnictwo w tym programie może zagrażać
zdrowiu psychicznemu uczestników programu oraz ich najbliższemu otoczeniu.
Nasuwa się jednak pytanie: jak ocenić program "Big Brother"
z punktu widzenia chrześcijańskiej wiary? Otóż, pojawienie się tego
programu pokazuje, że w ramach rozpanoszonej dzisiaj w wielu krajach "
cywilizacji doznań" nie powiedziano jeszcze wszystkiego i chrześcijanie
muszą się liczyć z konfrontacją z nowymi, zaskakującymi niespodziankami.
Jest to logiczna konsekwencja absolutyzacji takich pozornych wartości
jak przyjemność seksualna, użycie, pieniądz, kariera, popularność
itp. Kiedy dominują te pseudowartości, wtedy człowiek zostaje zredukowany
do roli towaru. Już przed kilkudziesięciu laty słynny pedagog Fr.
W. Foerster ostrzegał, że ideał człowieka zmysłowego nie sięga poza
podrażnienie naskórka. Właściwą perspektywę interpretacyjną możemy
też znaleźć w Piśmie Świętym np. u św. Pawła: "Człowiek zmysłowy
bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha" (1 Kor 2, 14), oraz "
Niechże więc grzech nie króluje w waszym śmiertelnym ciele, poddając
was swoim pożądliwościom." (Rz 6, 12). A w innym miejscu św. Paweł
pisze: "Ci bowiem, którzy żyją według ciała, dążą do tego, czego
chce ciało; ci zaś, którzy żyją według Ducha - do tego, czego chce
Duch. Dążność bowiem ciała prowadzi do śmierci, dążność zaś Ducha
- do życia i pokoju" (Rz 8, 5-6).
Motywy, którymi się kierują uczestnicy programu, łatwo
rozpoznać: pieniądze, rozgłos, kariera. Trudniej jest jednak wyjaśnić
motywację milionów podglądaczy biorących udział świadomie czy nieświadomie
w procederze "wizualnej prostytucji". Ale w rozjaśnieniu tego problemu
może nam tutaj pomóc słynny Franciszek Rabelais, autor klasycznego
dzieła Gargantua i Pantagruel. Otóż w VIII rozdziale IV księgi swojego
dzieła opowiada on o sytuacji, kiedy to za jednym beczącym baranem,
który skoczył ze statku do morza, "wszystkie inne barany, krzycząc
i becząc tym samym tonem, jęły sznurkiem, jeden po drugim skakać
i zanurzać się w morze. Powstał tłok na pokładzie, kto pierwszy skoczy
za swoim towarzyszem. Nie było sposobu ich wstrzymać, jako wiecie,
iż natura barania każe mu zawżdy iść za przewodnikiem, gdziekolwiek
by ów szedł". Ten instynkt stadny psychologowie nazywają od właściciela
stada baranów z powieści Rabelais´go "syndromem Panurga". Nazwą tą
określa się cały zespół postaw i zachowań, w których ludzie bezmyślnie
naśladują innych i idą jak stado trzody za swoimi prowodyrami. Zjawisko "
syndromu Panurga" przytacza prof. Michel Schooyans na wyjaśnienie
zjawiska manipulacji społecznej i medialnej, kiedy to całe grupy
społeczności amerykańskiej i europejskiej poszły w ślad za kłamliwymi
inicjatorami międzynarodowych kampanii na rzecz liberalizacji aborcji,
a obecnie eutanazji. W ten sam sposób można, dysponując mediami,
również sterować ludzkimi zachowaniami i wpływać na poglądy, np.
w kierunku eliminacji postaw chrześcijańskich i kształtowania postaw
nihilistycznych.
Jak więc uniknąć tej "Panurgowej" determinacji? Co należy
zrobić, by jak mówi Eliot, ludzie nie stawali się "wydrążeni", wewnętrznie
puści, marnie egzystując na "jałowej ziemi"? Doświadczenie nas uczy,
że wielu ludzi nie potrafi kierować swoimi instynktami i namiętnościami.
Mówią: "To jest ode mnie silniejsze". Dają się pociągać siłom zła.
W ten sposób wiele jednostek i wiele społeczeństw jest poddanych
mocy zła. Co może tutaj zaproponować nam nasza wiara? Odpowiedź możemy
znaleźć w książce Raymonda Peyret o życiu Marty Robin pt. "Weź moje
życie, o Panie". Ukazując życie Marty Robin, która jest wzorem zawierzenia
Bogu, Peyret pisze: "Otóż ofiarowując swoje życie Bogu, człowiek
przestaje być zwierzęciem Panurga, wyrywa się ze stada świń, które
jak mówi Ewangelia, zostaje rzucone w morze, na zagładę, i staje
się liderem nowego świata (...). Ofiarowanie samego siebie, chęć
dostosowania swojego życia rodzinnego, zawodowego, społecznego i
politycznego do woli Boga kształtuje osobowość wykraczającą ponad
przeciętność, sprzeciwiającą się woli ludzi, którzy wolą iść z prądem.
Naprawdę, kiedy ze wszystkich sił człowiek stara się upodobnić do
Ojca, sprawiającego, że słońce świeci zarówno nad dobrymi, jak i
nad złymi, wtedy niechybnie pociąga za sobą innych ludzi. Razem zaczynają
budować świat, który opiera się na prawdzie, na sprawiedliwości i
na braterskim dzieleniu. Razem wchodzą w zwycięstwo Chrystusa nad
mocami zła". Tutaj, w ofiarowaniu swojego życia Bogu, chrześcijanin
otrzymuje niezwykłą godność i jej zabezpieczenie. Wracając do tego
nieszczęsnego programu: podobno w wielu krajach miał on spore powodzenie.
Interpretowano to jako rezultat alienacji tamtych społeczeństw, ich
zapotrzebowaniem na choćby namiastkę integracyjnych doznań. Pozostaje
żywić nadzieję, że w Polsce ten program "społecznej pornografii"
spotka się z krytyczną oceną i zostanie rozpoznane jego prawdziwe
oblicze.
Pomóż w rozwoju naszego portalu