Zdawać się może, że tak niewiele potrzeba, aby głosić Ewangelię.
Wystarczy ścisły związek z Chrystusem, moc nad duchami nieczystymi
i laska - symbol władzy pasterskiej. Nadmiar dóbr materialnych -
dwie suknie, pieniądze i prowiant na drogę - może się okazać przeszkodą
w wypełnieniu powołania. Serce apostoła mogłoby być zbyt pochłonięte
troską o dobytek i skłonne upatrywać źródło ewentualnego powodzenia
ewangelizacyjnego w ludzkiej zapobiegliwości. Również słuchacze Ewangelii
mogliby skupić się bardziej - jak to bywa w Afryce i Oceanii - na
darach, które misjonarz musi rozdawać, niż na jego nauce. Z drugiej
strony, na wzór Chrystusa, apostoł musi być konsekwentnie "wydany"
ludziom, zdany na ich dobrą i złą wolę, na ich hojność i skąpstwo,
na ich bogactwo i nędzę materialną. Na wzór Chrystusa, apostoł -
we wszystkim z wyjątkiem grzechu - musi się "wcielać" w człowieka,
do którego został posłany.
Postępowanie Jezusa wskazuje jednak, że nie doradzał
swoim apostołom ubóstwa emocjonalnego. Zawsze posyłał swoich uczniów
po dwóch - taka, rzekłbym, rozrzutność kadrowa. Chrystus wiedział,
że człowiek jest istotą społeczną i potrzebuje drugiego człowieka
- przyjaciela, towarzysza drogi, który będzie podporą w trudnych
chwilach, doradcą w wątpliwościach, który wybije z głowy głupie pomysły.
Boję się ludzi, którzy nie mają przyjaciół, bo są nieobliczalni.
Martwię się o duchownych, którzy nie tkwią we wspólnocie, bo to nieewangeliczne
i niebezpieczne. Zawsze, gdy któryś z księży unikał kontaktu z kolegami "
po fachu", był to sygnał kryzysu jego powołania. Ktoś mnie niedawno
przekonywał, że przyjaźń między kapłanami nie istnieje... Może z
tego wyjdzie?
Módlmy się za księży, aby nie trafiali do nas pojedynczo.
Pomóż w rozwoju naszego portalu