Jedną z bardziej charakterystycznych cech współczesnego świata
jest głębokie rozwarstwienie dochodowe między poszczególnymi osobami,
a także między całymi narodami i regionami geograficznymi. Bogata
Północ uzupełniona dynamicznie rozwijającymi się państwami Azji Południowo-Wschodniej
nie jest w stanie zrozumieć egzystencjalnych problemów kilku miliardów
ludzi, żyjących na granicy ubóstwa fizjologicznego. Grupa kilku najbogatszych
rodzin dysponuje majątkiem większym niż dochód narodowy kilkudziesięciu
najbiedniejszych krajów. Liberalizacja i globalizacja stosunków ekonomicznych
skutkuje powstawaniem niebotycznych kominów dochodowych i przejmowaniem
kontroli nad coraz większymi obszarami życia społecznego przez bardzo
wąską grupę ludzi. Jednak, ponieważ ci najbiedniejsi są coraz liczniejsi,
a ich świadomość stopniowo wzrasta, pojawiają się protesty i opory
wobec dzielenia świata przez możnych. Doprowadziły już one do rozwiązania
nowej rundy rokowań Światowej Organizacji Handlu, która miała ułożyć
stosunki handlowe między gigantami światowej gospodarki. Uczestnikami
tych protestów są głównie przedstawiciele ruchów ekologicznych, ale
także szeroko rozumiana lewica polityczna, walcząca o elementarne
prawa wszystkich mieszkańców ziemi.
Jednocześnie jednak jesteśmy świadkami łączenia się wielkich
koncernów przemysłowych i potężnych banków, co jeszcze bardziej koncentruje
kapitał i ośrodki zarządzania zasobami, także ludzkimi. Choć w większości
krajów rozwiniętych funkcjonuje prawo antymonopolowe, to właściciele
korporacji są sprytniejsi i potrafią skupiać coraz większe aktywa
w swoich rękach. Rządy powinny w tym obszarze intensywniej przeciwdziałać
takim praktykom, jak wykupywanie akcji firm konkurencyjnych czy przejmowanie
słabszych przedsiębiorstw przez dominujące w poszczególnych rynkach.
Kwestią zasadniczą w rozstrzyganiu problemu ubóstwa coraz
większej części ludzkości jest umiejętne i sprawiedliwe dzielenie
tego, co zostało wyprodukowane. Kraje Unii Europejskiej, Stany Zjednoczone,
Kanada i Australia są w stanie wytworzyć tyle wysokiej jakości żywności,
że zostałyby zaspokojone potrzeby niemal wszystkich mieszkańców naszej
planety. Chodzi jednak o to, że nikt nie odda tej masy towarowej,
za darmo, krajom Trzeciego Świata, a akcje humanitarne są jedynie
kroplą w morzu ich potrzeb. Niezbędne są takie mechanizmy ekonomiczne,
które pozwolą najbiedniejszym kupić podstawowe produkty. Ich cena
nie jest już dziś wygórowana na rynkach światowych, a systemy dystrybucji
tak doskonałe, że zboże czy owoce mogą w ciągu kilkunastu godzin
znaleźć się w dowolnym miejscu świata. Pustynne kraje Afryki Zachodniej
nie mają jednak żadnych pieniędzy i nie mogą uczestniczyć w tej wymianie.
Mogłaby im pomóc dobra wola najbogatszych, którzy chcieliby się podzielić
tym, czego mają w nadmiarze. Ale wtedy nie będzie to już ekonomia,
tylko szlachetne serce, które nie jest dzisiaj w modzie.
Może się jednak okazać, iż pogłębiające się ubóstwo i
lekceważenie mas społecznych zaowocuje ich bezwzględnym protestem,
który w postaci rewolucji zmiecie dzisiejszych krezusów. Nie pomogą
wówczas mądre słowa ani doskonałe regulacje rynków finansowych, bo
zdeterminowani są nieobliczalni. Pomyślmy zatem wcześniej o solidarności
ze wszystkimi najsłabszymi i najbiedniejszymi i dołączmy do naszych
informatywnych technologii czynnik najistotniejszy - dobro pojedynczego
człowieka. W takiej filozofii gospodarczej nawet globalizacja i liberalizacja
oraz fuzje przemysłowych gigantów nie przeszkodzą w osiąganiu sukcesu
także tym, którzy marzą jedynie o misce strawy dziennie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu