„Dziękuję Bożej Opatrzności za spotkanie w Gorzowie.
Wiele wspomnień łączy mnie z tą diecezją. Dziękuję tej ziemi za to, że była dla mnie zawsze gościnna i serdeczna”.
Jan Paweł II, 2 czerwca 1997 r.
Przede wszystkim wielki ból. Zdawaliśmy sobie wtedy sprawę z tego, że sytuacja zdrowotna Papieża jest poważna, ale chyba każdy z nas miał nadzieję, że jeszcze będziemy się Nim cieszyć, że tak szybko to nie nastąpi. Niestety. Kiedy dowiedziałem się, że Ojciec Święty nie żyje, moją pierwszą myślą było, że mamy nowego świętego, orędownika, który tak kochał naszą Ojczyznę, że będzie teraz na pewno naszym wielkim obrońcą w niebie. I druga myśl - troska o to, by Kościół dostał godnego następcę, którego rola na pewno będzie bardzo trudna.
Bp Adam Dyczkowski
To było uczucie niebywałej utraty i lęk przed tym, co będzie bez Niego, jak będziemy sobie sami radzić tu, na ziemi. I smutek głęboki i przejmujący, ale też poczucie wielkiej wspólnoty, bliskości tych, których Jego śmierć tak mocno dotknęła. I ten zapał, by się stać lepszym dla Niego. Papież cierpliwie i pięknie przygotowywał nas na swoją śmierć i nie chciał, by smutek zamienił się w rozpacz. Z Domu Ojca dalej nad nami czuwa i dalej z nami jest, to wiem.
Senator Elżbieta Rafalska
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ja nie czekałam wtedy na jakiś cud, bo czułam, że On swą misję wypełnił. Wystarczająco, by to potem zaowocowało w sercach ludzi, młodzieży. Duchowo przeżywałam te ostatnie chwile Papieża. Kiedy media tak już „dudniły” o tym, to ja podświadomie co godzinę budziłam się na wiadomości w radiu. I nadsłuchiwałam, co dalej się dzieje. Chciałam być w każdej ostatniej chwili z Papieżem, bo odczuwałam z Nim wspólnotę.
Weronika Koza, członek Ruchu Światło-Życie
Rocznica śmierci Jana Pawła II jest dla mnie refleksją, swoistym rachunkiem sumienia, jak realizuję w swoim życiu kapłańskim to bogactwo, które zostawił Papież. Bardzo często powracam do słów otwierających Jego pontyfikat: „Nie lękajcie się otworzyć Waszych serc Chrystusowi”. To jakim był człowiekiem Jan Paweł II sprawiło, że Jego śmierć jakby „fizycznie” pozwala mi przeżywać realność świętych obcowania i nieprzemijalności naszego życia. Życzę sobie i wszystkim wierzącym, by słowa, jakie Jan Paweł II wypowiedział do kapłanów: „Jego ogień miłości do Ojca i do ludzi musi i Was przeniknąć”, stały się jednym z naszych zadań, które podejmiemy z szacunku dla tego Wielkiego Człowieka.
Ks. Zygmunt Zapaśnik, pasterz Wspólnoty „Pustynia w Mieście”
Reklama
Miałem swego czasu taki świetlisty sen o Papieżu. Wcześniej czytałem teksty św. Katarzyny Sieneńskiej, w których jest m.in. nauka, iż każdy, kto zaprzecza papieżowi i jego nauczaniu, jest automatycznie poza Kościołem. To we mnie zapadło. Śniła mi się świetlista postać Jana Pawła II czy może nawet bardziej symbolicznie - postać Papieża. Wskazywał, że każda Eucharystia przyjęta w intencji nawrócenia jakiegoś człowieka jest bardzo miła Bogu i potrzebna Kościołowi. A tego dnia, kwiecień, pamiętam, wieczór, już wiem, że jest to stan agonalny... Siedzę przy komputerze, mam włączone Radio Maryja, sprawozdanie bezpośrednie z Watykanu... W pewnym momencie przychodzi 21.37 i łzy ciekną mi same. Czuję, że nie ja płaczę, ale dusza płacze, płacze z tęsknoty za kimś, kto był bardzo bliski. Nie uświadamiałem sobie, jak bardzo był bliski do momentu, w którym odszedł.
Zbigniew Szymoniak, artysta malarz
Byłem wtedy w Szczecinie. Nigdy wcześniej nie widziałem tylu płaczących młodych ludzi jak tego wieczoru podczas Mszy św. w szczecińskiej katedrze. Nazajutrz, w Strychach, nasi wychowankowie chłonęli informacje medialne. Wielu dopiero wtedy dowiadywało się, kim Papież tak naprawdę był. Nic dziwnego. Jak ktoś ćpa, niespecjalnie ma ochotę śledzić papieską działalność. Tylko jeden chłopak zachowywał się obojętnie. Ale później przygotował „referat” o Janie Pawle II i zmienił zdanie.
Ks. Wojciech Miłek, terapeuta, dyrektor Ośrodka dla Młodzieży Uzależnionej od Narkotyków „Anastasis” w Strychach
Reklama
W celi było nas trzech. Dwóch katolików i Raschid z Maroka, muzułmanin. W Polsce mieszkał od 10 lat, znał język i historię jak nikt z nas. Myślałem, że będzie protestował przeciwko Papieżowi, ale on był bardzo zainteresowany tym, co się działo. Mówił, że Ojca Świętego bardzo szanuje, bo wiele zrobił dla świata. Byłem na siebie zły, że takie chwile musiałem przeżywać w więzieniu i nie mogłem nawet łzy uronić. Wolałbym być z rodziną. Większość więźniów ma za nic Papieża, bluźnią nawet Panu Bogu, a przecież to nie On jest winien, że tu jesteśmy.
Wojciech, przebywa w Areszcie Śledczym w Zielonej Górze
2 kwietnia 2005 r. pośród codziennych obowiązków czas spędzam pomiędzy komputerem, telewizją a kaplicą. Ten czas poza Polską ma w sobie coś szczególnego, przekonanie o tym, że czegoś się tutaj nie da przeżyć. Telewizja francuska nadaje od rana transmisje z Placu św. Piotra. Atmosfera pełna napięcia, ale i godności. Dziś z tej transmisji pozostaje mi w pamięci jedno pytanie zadane znajdującemu się w studiu lekarzowi, było to na kilka godzin przed 21:37. Prowadzący pyta się o to, co teraz, wyczuwa się pytanie o leki, o dawki, o to, co jeszcze z medycznego punktu widzenia można uczynić. Odpowiedź lekarza jakby z innego świata, który jednak przywraca temu przejściu ludzki charakter: „W takiej chwili to człowiek najbardziej potrzebuje obecności swoich najbliższych, swoich przyjaciół”. No właśnie, odchodzi człowiek.
A potem przychodzi 21.50, właśnie wychodzę z kaplicy. Znów do internetu i już wiem... Idę do mojego proboszcza, ubieramy się, idziemy do Kościoła, uruchamiamy dzwony. Ktoś idący na dworzec kolejowy wchodzi, przez moment siada, wychodzi, idzie dalej. A my we dwójkę zostajemy na modlitwie. Dziwnie się czuję z dala od Polski w takim momencie. Tak jakbym nie uczestniczył do końca… Tej Paschy nie mogłem przeżyć pełniej, choć wcześniej wydawało mi się, że będąc we Francji, przeżyć jej tak naprawdę się nie da. To takie osobiste odkrywanie „Nie lękajcie się”, choć nie w Polsce, tylko we Francji, ale właśnie tu Pan Bóg dał mi dar, by je przeżyć, by przeżyć Paschę z Janem Pawłem II.
Ks. Mariusz Jagielski, obecnie na studiach doktoranckich w Kanadzie
Reklama
Nie chcę tego wspominać. To dla mnie naprawdę ciężkie przeżycie. Papież był dla mnie bardzo ważną osobą. Jedynym duchowym autorytetem. Wierzę, że Ojciec Święty, który był za życia bardzo związany z młodzieżą, jest z nami także po śmierci.
Monika Murańka, uczennica Zespołu Szkół Licealnych w Słubicach
Przeczuwałem, że Ojciec Święty po rezygnacji z leczenia szpitalnego przygotowywał się na spotkanie z Bogiem. To mnie i moją rodzinę bardzo wzruszyło. Uderzyła mnie też masa ludzi, która uznała Papieża za autorytet - przykro to powiedzieć - dopiero w momencie Jego śmierci. Ale to, że tylu ludzi wstawiało się za Nim u Boga, czekając na dobre wieści z watykańskiego okna, jest - moim zdaniem - dowodem Jego świętości. A to, co zostawił Ojciec Święty, pozwoli przetrwać Kościołowi nawet najtrudniejsze chwile. Wierzę, że wstawia się teraz za nami.
Stanisław Dziadura, informatyk
Fragmenty rozmowy matki z córką 2 kwietnia 2005 r., ok. godz. 20.41
Córka: - To już nie będzie to samo...
Matka: - Wielki Człowiek objawia się w tym, co zostawia po sobie.
- Tak, wiem. Mamuś, On był dla nas Bogiem na ziemi i niewyobrażalna pustka zostanie po prostu...
- Zawsze będzie z nami.
- Ale to niesamowite uczucie jak Ktoś tak wyjątkowy i kochany odchodzi. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że tak to boli... I wiesz co, Mamuś, może jestem dziecinna, ale wiem, że razem z babcią czekają tam na nas.
- Przeżywamy wielką lekcję wiary i miłości... Jego życie nie zostało przerwane, ale zmieniło się.
- Tak, wiem. Wczoraj nie mogłam się pogodzić z tą śmiercią, a dziś już wiem, że powrót do Domu Ojca to koniec cierpień.
A potem w mojej szkole popołudnie z młodzieżą, przy świecach, pełne refleksji, skupienia i czytania poezji, bo „przecież nie cały umieram, to, co we mnie niezniszczalne - trwa” (Jan Paweł II, Tryptyk rzymski).
Janina Nóżka, nauczyciel Zespołu Szkół Samochodowych i Budowlanych w Głogowie