Maryja czczona jest w wielu wizerunkach i figurach. Każdy z nich jest inny, każdy opowiada o innych przymiotach Maryi, ale zawsze pozostaje Ona tą samą Maryją - Matką Jezusa i naszą Matką. W życiu każdego z nas Maryja zjawiała się i zjawia w różnych momentach i w różny sposób. Nazywana również - zwłaszcza za granicą - Czarną Madonną, czczona jest od wieków na Jasnej Górze w Częstochowie. Cześć tę ugruntowała obrona sanktuarium w 1655 r.; stała się ona przełomem w historii szwedzkiego potopu. Uroczyste koronacje, pielgrzymki i wota, a także wędrówki kopii Obrazu po całym kraju wzmagały tę nieustanną cześć.
Nabożeństwo do Maryi
Historia pokazuje nam, jak wielką rolę w życiu całego świata odegrała Maryja. Jej kult rośnie również dzisiaj. Dowodem na to są budowane wciąż kościoły i sanktuaria maryjne, a także różnorodność kształtujących się przez wieki uroczystości ku czci Najświętszej Maryi Panny. Wspomnieć należy, że naród polski od wieków cechował się szczególnym umiłowaniem Maryi.
Prawdziwe nabożeństwo do Maryi pochodzi z wiary, a nie z uczucia; jest przede wszystkim przylgnięciem do Boga i przyjęciem Jego zamysłu w stosunku do Maryi, co z kolei stanowi konieczny element naszej prawidłowej postawy wobec Boga.
„Konstytucja o Liturgii Świętej” podaje: „Kościół Święty ze szczególną miłością oddaje cześć Najświętszej Matce Bożej Maryi, która nierozerwalnym węzłem związana jest ze zbawczym dziełem Swojego Syna. W Niej Kościół podziwia i wysławia wspaniały owoc odkupienia i jakby w przeczystym obrazie z radością ogląda to, czym cały pragnie i spodziewa się być” (KL 103).
Wspomnienie pielgrzymki
„26 sierpnia obchodzimy Uroczystość Matki Bożej Częstochowskiej, a w moim sercu wciąż powraca wspomnienie tegorocznej pielgrzymki na Jasną Górę. Tydzień spędzony poza domem, dziennie średnio 20 km marszu, w upale, czasem w deszczu, z obolałymi nogami... Ciężko... Ale kiedy staje się już pod Jasnogórskim Szczytem, nie sposób powstrzymać łez wzruszenia. Skaczesz pomimo bolących nóg, pomimo zdartego gardła śpiewasz na cały głos. Zapomina się wtedy o wszystkich trudach, z jakimi trzeba było się zmagać, bo serce przepełnia radość, że wreszcie jesteś u celu, w końcu możesz spotkać się z Matką, która czeka na Ciebie z otwartymi ramionami. A później idziesz do Kaplicy, by pokłonić się Matce... To tylko moment, ale piękno tego przeżycia sprawia, że moment staje się wiecznością... W tym roku szłam na pielgrzymkę 3. raz, ale szczerze mówiąc, była to dla mnie najtrudniejsza pielgrzymka... Miałam nie iść... Wydarzyło się w moim życiu wiele dziwnych i przykrych rzeczy, to wszystko sprawiło, że odechciało mi się wszystkiego, nawet pójścia na pielgrzymkę... Jednak jakiś miesiąc przed pielgrzymką dowiedziałam się o chorobie mojego Przyjaciela... Od trzech miesięcy z Nim nie rozmawiałam, bo... uniosłam się honorem, twierdząc, że »skoro nie rozumie o czym mówię, to Jego problem; nie mamy w takim razie o czym rozmawiać...«. Wiadomość o Jego chorobie, o cierpieniu z jakim musi się zmagać skruszyła moje serce. Płakałam tak, jak nie płakałam od bardzo dawna. Ta wiadomość była tym, co zadecydowało o tym, że podjęłam decyzję o wyruszeniu na szlak pielgrzymkowy. Poszłam, by modlić się za Niego, by prosić dla Niego o łaskę zdrowia, o potrzebne siły, by cierpienie nie było tak straszne... To była dla mnie wspaniała lekcja miłości... I jeszcze spotkanie z dwiema fantastycznymi osobami. Pierwszy i ostatni dzień drogi to spotkanie z ukochanym »Bratem«... Tak, szedł z nami człowiek, którego traktuję jak mojego starszego brata, a z którym, niestety, od 2 lat nie mam praktycznie żadnego kontaktu: (Ale teraz był... Kilka chwil rozmowy, parę słów, łącznie może 10-15 min... Jednak to wystarczyło...).
Drugiego dnia mieliśmy na trasie wspaniałego, niezwykłego gościa - przyjechał do nas ks. Marek. Pielgrzymował z nami w ubiegłym roku z grupą osób niepełnosprawnych, dając wspaniałe świadectwo wiary. W tym roku nie mógł z nami iść... Ale pomimo bólu przyjechał, by się z nami spotkać... Był z nami tylko kilka godzin, ale to był wspaniały czas, kolejna fantastyczna lekcja miłości... Pomimo uszkodzonego ścięgna w kolanie, pokaleczonych stóp, pomimo kilku kryzysów udało mi się dotrzeć do celu i spotkać się z moją Matką, mogłam popatrzeć w Jej kochające oczy i prosić o potrzebne łaski dla tych, których kocham... Każdego dnia wracam do tych kilku pielgrzymkowych dni, wspominam ludzi, słowa, sytuacje i dziękuję Jezusowi za to, że pozwolił mi przeżyć te wspaniałe, choć czasem trudne chwile... Za to wszystko niech będzie chwała Panu!!!” - wyznaje Anna Makulec, pątniczka z Siewierza.
Pomóż w rozwoju naszego portalu