Młody człowiek często mówi: "jestem wolny", "nie możecie mi niczego
narzucić". Cóż jednak owa wolność oznacza? Wolność to zadanie. Możesz
stać się tym, kim pragniesz - kimś wielkim, znaczącym. Od Ciebie
zależy, co wybierzesz. Oto włączasz telewizor i poświęcasz swój czas
na oglądanie mało ważnych programów bądź kiczowatych filmów. A może
warto sięgnąć po dzieło literackie ze skarbnicy literatury pięknej?
Oczywiście, trzeba wówczas włożyć trochę wysiłku, lecz to na pewno
przyniesie stokrotny zysk. Rozczytując się chociażby w Trylogii,
przekonasz się, jaki nasz język ojczysty jest piękny. Za jego pomocą
Henryk Sienkiewicz opisał ludzi, zdarzenia, krajobrazy. Brama Twojej
wyobraźni otwiera się i wszystko zaczyna ożywać. Potem sam, by coś
wyrazić, zaczynasz używać słów, o których wcześniej nie wiedziałeś,
że istnieją. Odkrywasz, że dotąd powtarzałeś ciągle te same zwroty
na określenie tak różnych zdarzeń: "fajnie", "ekstra", "super", które
są jak chwasty - zajmują miejsce i nie pozwalają zaistnieć słowom,
które przepełnione są treścią. Twój sposób wysławiania staje się
klarowny, precyzyjny, oddaje wiernie Twoje myśli i sądy. Aż trudno
Ci uwierzyć, że to Ty mówisz tym dźwięcznym, pełnym głosem, którego
używał pan Andrzej Kmicic czy panna Aleksandra Billewiczówna.
Jak jednak młody człowiek może nabrać szacunku do czytania
w ogóle i zachwycania się wielkimi powieściami z narodowej klasyki,
jeśli rodzice, którzy powinni czuwać nad rozwojem swoich dzieci,
więcej czasu poświęcają nierzeczywistym wydarzeniom w telewizji niż
rodzinnym rozmowom? Sami często podsuwają dzieciom kasety wideo z
ekranizacjami powieści. Słyszałam, jak pewna mama, gdy dowiedziała
się, że trzeba przeczytać lekturę W pustyni i w puszczy, powiedziała
chłopcu z kl. V: "Po co się męczyć i tracić czas na czytanie, kiedy
można to obejrzeć na kasecie wideo".
A więc czytanie książek stało się dla niektórych rodziców "
stratą czasu"! Później tacy rodzice zgłaszają się do psychologa z
dzieckiem z kl. VII i VIII (obecnie gimnazjum), najczęściej przed
egzaminami do liceum. Mówią wówczas, iż dziecko ma dysleksję, trudności
w nauce: nie potrafi opowiadać, pisać, robi bardzo dużo błędów. Zawsze
wtedy pytam młodego człowieka, jaką książkę obecnie czyta? Najczęściej
pada odpowiedź: "Żadną". Pytam dalej: to jaką przeczytał ostatnio
i kiedy to było? I znów odpowiedź bardzo częsta: "Nie pamiętam".
Brniemy dalej: jakie lektury przeczytał? - "Książek nie czytałem,
tylko opracowania i oglądałem filmy". Proszę wówczas, by przeczytał
na głos fragment jakiejś książki. Okazuje się, że czyta na poziomie
II klasy szkoły podstawowej. Jakby za mało było tych argumentów przeciw
czytaniu książek, rodzice często dorzucają od siebie: "Ja też nigdy
nie lubiłem czytać i nigdy nie czytałem. Lektury opowiadaliśmy sobie
na przerwach przed lekcją".
Drodzy Rodzice, jesteście wzorem do naśladowania, czy tego
chcecie, czy nie - wychowywanie dzieci zostało Wam zadane. To nieporównywalna
z niczym odpowiedzialność. A więc, wzrastajmy z naszymi dziećmi,
nawet gdy nie czytaliśmy, czytajmy teraz, nigdy nie jest za późno.
Dziecko, które czyta książki (przede wszystkim dzieła literackie),
mówi piękną polszczyzną. Jednak coraz częstsze jest niedydaktyczne
zachowanie rodziców, a często i nauczycieli. Przytoczę ostatnie wydarzenia:
Na film pt. Ogniem i mieczem już od kl. V szkoły podstawowej dzieci
jeździły do kin. Mam okazję prowadzić zajęcia w szkole, pytałam więc
wielokrotnie: "Kto z was przeczytał książkę?" - najczęściej jedna
osoba na całą 30-osobową klasę. Usłyszałam nawet taki argument: "
Moja mama powiedziała, że najpierw trzeba obejrzeć film, a potem
przeczytać książkę". Wyjątkowo zdarzały się dzieci, które nie jechały,
ponieważ rodzice nie zrezygnowali ze swej rodzicielskiej władzy i
postawili warunek przeczytania książki. Opowiadała mi jedna z dziewczynek
z kl. V, że czyta całą Trylogię, a czasem jest już na dalszych stronach
niż "jej ukochany tata", który czyta równolegle z nią. Opowiadają
sobie różne fragmenty, które wywarły na nich wrażenie. Wspominają
śmieszne zdarzenia i omawiają trudniejsze fragmenty z książki. Razem
wybierają się do kina na ekranizację powieści. To jest postawa godna
naśladowania. To się nazywa wspomaganie swojego dziecka i czuwanie
nad jego prawidłowym rozwojem. Obecnie klasy szkół podstawowych idą
tłumnie do kin na ekranizację Pana Tadeusza. Kto z nich przeczytał
to dzieło?... Nie słyszałam, niestety, by do tego zachęcali nauczyciele.
Znam natomiast przypadki, że dzieci otrzymały opracowanie do przeczytania.
Nawet dzieci z kl. III zapędzono na ten film. Czy rzeczywiście ma
to sens?
Zachęcajmy się nawzajem do czytania. Nie zapisujmy naszych
dzieci i młodzieży na różne dodatkowe zajęcia w niezliczonej ilości
godzin. W zamian podarujmy im godzinę na czytanie ciekawych, pouczających,
poprawnie napisanych, ładnie wydanych książek. Przyniesie to bezcenne
owoce w ich życiu młodzieńczym i dorosłym, a nam, odpowiedzialnym
za ich wychowanie - wdzięczność za pobudzenie do prawdziwego rozwoju
i rozumnego korzystania z wolności, do której trzeba umiłowania trudów
i cnoty.
Pomóż w rozwoju naszego portalu