Reklama

Minął tydzień

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Był to tydzień niepowtarzalny i nie ma w tym słowie nic z metafory. Wielkanoc Roku Jubileuszowego - to dla każdego wierzącego wydarzenie nasycone zbawczą treścią, którą próbowaliśmy czynić własną przez osobistą refleksję i rozmowy z Bogiem prowadzone w świątyni serca. Jakże ważnym znakiem były kolejki do konfesjonałów i długie oczekiwania na ucałowanie krzyża w Wielki Piątek, co stało się wyznaniem wiary swoistym i autentycznym.
Szczególną wymowę miały informacje o Drodze Krzyżowej w Ziemi Świętej. Po raz pierwszy od czasów bolesnych podziałów uczestnicy tego nabożeństwa zjednoczyli się we wspólnym rozmyślaniu Męki Chrystusa. To widoczny owoc pielgrzymki Ojca Świętego. Tak wielu ludzi z różnych wyznań chciało pójść śladami Jezusa, które w nowy sposób odkrył Jan Paweł II. Brakło miejsca na zwykły normalnie dystans między przechodniami ulic jerozolimskich. Zrodziła się komunia, nieco sztuczna, ale jakże symboliczna. Może kolejne lata przyniosą taki moment, w którym ta wspólnota będzie owocem nie tyle fizycznego braku miejsca, co duchowego otwarcia się na prawdę o spełnianiu się słów Modlitwy Arcykapłańskiej Jezusa...
Wielkopiątkowa Droga Krzyżowa w rzymskim Koloseum podpowiedziała światu drogi zjednoczenia. Winny one zacząć się od wspólnej troski o los ludzi najuboższych i tych, którzy w różnoraki sposób doznają męki cierpienia. Zmęczony i cierpiący Papież ukazywał tych ludzi, w ich przedstawicielach, światu. Poprzedzali go, niosąc krzyż przy kolejnych stacjach. On, pochylony, raz po raz ogarniał ich swoim ciepłym spojrzeniem i mówił światu słowami przygotowanych przez siebie rozważań, że jedność jest darem, który przyjdzie od Ojca "zobligowanego& quot; modlitwą swojego Syna i naszą, ale najpierw czeka, aby świat zrobił to, co może uczynić - dać ludziom poczucie godności i bezpieczeństwa.
Synonimem potrzeby zaspokojenia tych wartości stał się niewątpliwie casus Eliana z Kuby. Agencje światowe nie chcą widzieć tysięcy prześladowanych i mordowanych chrześcijan w Sudanie czy Chinach, nie widzą biedy i terroru na Kubie, ale upolityczniły dramat kilkuletniego dziecka. Najpierw musiał przeżyć tragedię śmierci swojej matki. Może nawet był jej świadkiem, potem niewiele rozumiejące dziecko stało się obiektem wydarzeń, które je po prostu przerastają. Elian to spektakularna synteza dramatu milionów dzieci. Angola, Sudan, Wietnam - to efekt obojętności mocarstw światowych wobec biedy i międzynarodowych rozgrywek politycznych. Świat złudnie sądzi, że są to sprawy, które go nie obchodzą. Tymczasem współczesna krzywda ludzka, zarówno ta czyniona przez jednostki, jak i ta zadawana milionom, woła o pomstę do nieba. Prawda ta sprawdza się z matematyczną wprost precyzją. Ostatnie decyzje Rosyjskiej Dumy, dotyczące możliwości użycia broni jądrowej, są swoistym memento mori dla świata. Czy zechce on jednak odczytać te znaki?
I jeszcze jedna ważna obserwacja, której nie zostawcie, proszę, bez refleksji. Od wielu lat idzie przez Polskę fala ataków na bezbronnych księży. Ks. Popiełuszko, ks. Niedzielak, ks. Zych znaleźli się na tej świętej męczeńskiej liście. Ale jest jeszcze wielu innych. Ostatnio nasłano falę złoczyńców na księży diecezji tarnowskiej. Zbici, zmaltretowani, wołają o ochronę ludzi prostych, najwierniejszych. Wszystkie parafie w miastach i na wsi niech poczują się odpowiedzialne za swoich kapłanów i za ujawnienie przynajmniej tego ostatniego z ogniw przestępczego łańcucha. Kiedyś w ten sposób pochwycono podpalaczy drewnianych kościołów i odtąd ustały podpalenia. Ataki na księży to chęć przestraszenia nas, to chęć zamknięcia ust prawdzie. Potem, gdy już się strachem sparaliżowało wolę obrony, można czynić wszystko. Nawet nagradzać komunizm lub inny terroryzm. Zdumiewający jest bezwład wymiaru sprawiedliwości w Polsce, morderstwa wybitnych policjantów i działaczy społecznych pozostają nie wykryte, rośnie przestępcze podziemie, a dla policji, dla szarych jej pracowników nie ma na solidne uposażenie i sprzęt.

Wydarzenia Wielkiej Soboty i Niedzieli Zmartwychwstania na Placu św. Piotra każą mieć nadzieję na powrót do źródeł łaski. I to jest nadzieja dla nas, którzy czasem popadamy w stan zniechęcenia, apatii. Gdyby nie było Zmartwychwstania, człowiek byłby rzeczywiście " zabawką" w rękach możnych tego świata. Moc Zmartwychwstałego, jaką przejęli zastraszeni uczniowie, i dar Ducha Świętego pozwoliły im mocą wiary i osobistego świadectwa przemieniać świat. Chilon z Quo vadis, modlący się pod krzyżem swojego dobroczyńcy - doktora Glauka, jest tego pięknym i nie tylko literackim przykładem. Sienkiewicz w osobie tego bohatera chciał ukazać moc Zmartwychwstałego, która zdolna jest największego cynika doprowadzić do czynów z ludzkiego punktu widzenia niemożliwych.

W niedzielę 30 kwietnia Ojciec Święty ofiaruje światu kolejny dar Zmartwychwstania - kanonizację s. Faustyny. Jeszcze raz ten człowiek, który ma świadomość ludzkiej nędzy w świecie, ale wierzy w dobro człowieka, ukaże światu drogę ratunku, ale również potrzebę swoistego katharsis - oczyszczenia. To oczyszczenie jest potrzebne każdemu z nas, przychodzi od Jezusa, Miłosiernego Zbawiciela, który za narzędzie swego działania wybiera słabych ludzi.
Chciałbym tu wrócić do rozpoczętej kiedyś refleksji na temat religijności, a zwłaszcza jej parametru zwanego rytualistycznym.
Ogromna liczba ludzi uczestniczących w celebracjach Wielkiego Tygodnia wskazuje na zdrową moralnie tęsknotę za znakiem oczyszczenia, aby w zewnętrzne, przedświąteczne przygotowania wpleść ten element pokarmu dla ducha. Umęczeni spowiedzią kapłani są milczącymi świadkami wielkości człowieka spragnionego powrotu ze świata grzechu do strumieni łaski. Ważne jest, aby te zachowania napełnić osobistą, wewnętrzną treścią, by nie pozostały tylko w sferze tradycji, bo wtedy umrą wraz z ciągle proponowanymi nowymi modelami zachowań.
Potrzeba zatem, aby każda niedziela stawała się powtórzeniem wydarzeń wielkotygodniowych. I to jest zasadnicze zadanie dla każdego wierzącego. Gdyby tak w tym Jubileuszowym Roku każdy z nas postanowił, że bez ważnej przyczyny nie opuści niedzielnej Mszy św. - jak piękny byłby to dar dla Boga i świata. Oczywiście, można postawić zarzut, że niekiedy chodzi o formalne spełnienie obowiązku. Duchowy postęp zaczyna się jednak właśnie od takich formalnych zachowań. Potem przychodzi refleksja - po co to robię. Wydaje się, że trzeba ożywić prawdę piątej stacji Drogi Krzyżowej. Zmęczony pracą Szymon wracał do domu. Marzył o odpoczynku, o radości przygarnięcia swoich synów Aleksandra i Rufusa. I nagle napotkał przeszkodę w konieczności pomocy w niesieniu krzyża. Był niewątpliwie zły i zbuntowany. On, uczciwy człowiek, musi na oczach tłumu pomagać jakiemuś Złoczyńcy. Za tę niechcianą pomoc Bóg odwdzięczył się w sposób szczególny. Jak podaje tradycja, ci dwaj synowie zostali biskupami pierwotnego Kościoła. W dobie wszechogarniającego nas subiektywizmu warto rozważać tę stację i poddać się pewnym " rytualistycznym" normom. Może z czasem zrodzi się z tego świat wewnętrznego bogactwa, a niedziela stanie się dniem wdzięczności Bogu za miniony tydzień i swoistego zawierzenia Mu dni, które przed nami...
W Jubileuszowym Roku potrzebne staje się ożywienie praktyki pierwszych piątków miesiąca. Eucharystia to droga do pogłębienia wiary i rozwijania miłości - niechby przypomnieli sobie o tym zwłaszcza rodzice i chrzestni. Kanonizacja s. Faustyny daje ku tej refleksji okazję szczególną. Ta schorowana zakonnica u stóp Jezusa Eucharystycznego codziennie pobierała lekcję ofiarnej miłości. Jej moc stawała się skuteczna dzięki współpracy człowieka i Syna Bożego.
Wreszcie codzienna modlitwa. Jakże byłoby pięknie, gdyby nasze domy stały się naprawdę Kościołem, w którym ojciec czy matka zwołują rodzinę na wieczorną modlitwę. O jej potrzebie napisano już tyle słów, że ich powtarzanie wydaje się zbędne. Dziś ludzie skarżą się na trudności w modlitwie. Mistrzowie duchowi powiadają, że w modlitwie najważniejszy jest sam moment uklęknięcia do niej, przełamania niechęci czy pokus. To zmaganie zaowocuje pogłębioną duchowością, której przykłady możemy obserwować na co dzień w swoim otoczeniu.
Tu mieści się także troska o właściwy sposób zachowania się w miejscach świętych i odpowiedni strój. Świąteczne ubrania naszego dzieciństwa sprawiały, że nawet krnąbrni chłopcy odczuwali inność Mszy św. czy samej obecności w kościele. Nadchodzi lato. Spróbujmy coś zrobić, aby kolejne niedziele nie były okazją do wyrzutu, jaki uczynił Jezus kupczącym w świątyni: Dom mój jest domem modlitwy, a wyście go uczynili przeglądem mody, okazją do zgorszenia czy nawet inspiracją do pokus. Może na koniec warto przytoczyć słowa mało znanego poety Konstantego Gaszyńskiego:
O, matko Polko! jeśli syn twój z młodu
W płochych rozrywkach marnie trawi lata
(...)
Schlebia tyranom, z wrogami się brata!
Jeśli zwyczaje i strój narodowy
Obraca w pośmiech lub znosi ze wstrętem;
Jeśli się wstydzi pięknej ojców mowy
I rad szczebioce paryskim akcentem -
O, matko Polko! źle syn twój się chowa!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Konklawe i najpilniej obserwowany komin świata

2025-05-07 21:12

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Choć to jeden z głównych symboli konklawe, to jego tradycja sięga jedynie nieco ponad 100 lat. Biały dym z komina zamontowanego na Kaplicy Sykstyńskiej obwieszcza światu wybór papieża. Fumata bianca weszła też na stałe do języka włoskiego jako synonim rozwiązania jakiejś sprawy, zakończenia oczekiwania.

Po raz pierwszy biały dym zwiastował wybór papieża 3 września 1914 roku, gdy wybrano kardynała Giacomo della Chiesa, który przybrał imię Benedykta XV. Wcześniej wybór papieża oznaczał… brak dymu, bowiem karty ze skutecznego głosowania archiwizowano. Dłuższa jest historia czarnego dymu. We wcześniejszych wiekach, niezależnie od tego czy konklawe odbywało się w Watykanie, czy na rzymskim Kwirynale (gdy istniało Państwo Kościelne) czerń z komina była znakiem, że wakat na Stolicy Apostolskiej trwał.
CZYTAJ DALEJ

Kapłan rodzi się z miłości, nie z obowiązku czy przymusu

2025-05-08 09:19

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Karol Porwich/Niedziela

Kapłan rodzi się z miłości, nie z obowiązku czy przymusu. O miłość zaś trzeba zabiegać. Trzeba o nią prosić i troszczyć się, kiedy zaczyna kiełkować, aby się pięknie i bujnie rozwijała.

Jezus powiedział: «Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną, a Ja daję im życie wieczne. Nie zginą na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».
CZYTAJ DALEJ

Uwaga! Strona faustyna.pl została zhakowana

Oficjalna strona faustyna.pl została zaatakowana przez hakerów - informuje Sanktuarium Bożego Miłosierdzia.

Kochani, informujemy, że oficjalna strona faustyna.pl została zaatakowana przez hakerów. Pracujemy intensywnie nad przywróceniem pełnej funkcjonalności i bezpieczeństwa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję