Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Polacy - najwspanialszym narodem"

Reklama

Na tle sączonego wciąż w najbardziej wpływowych mediach narodowego masochizmu, ciągłego przyczerniania i upokarzania polskości, jakże ożywczy i dodający otuchy był publikowany w
Naszym Dzienniku z 2-3 maja wywiad z abp. prof. Kazimierzem Majdańskim, b. więźniem obozów koncentracyjnych w Sachsenhausen-Oranienburg i Dachau, przeprowadzony przez Małgorzatę Rutkowską. Wywiad miał jakże wymowny tytuł Oddychać historią narodu. Jednym z jego głównych wątków było przypomnienie martyrologii narodu polskiego, a także szczere spojrzenie na stosunki polsko-niemieckie, bez tak typowych w ostatnich latach euforycznych komunałów. Abp Majdański powiedział m.in.: "Dla mnie niesłychanie bolesnym wydarzeniem ostatnich czasów była wizyta w Polsce prezydenta Niemiec. Kimkolwiek byłby pan Rau, przybył do Gniezna szlakiem cesarza Ottona III. Przybył i powiedział, że Europa już nie potrzebuje chrześcijaństwa. Czy został zaproszony, by to właśnie powiedzieć? Nawet jeżeli tak myśli jako człowiek prywatny, czy mógł to powiedzieć jako prezydent kraju, który powinien czynić wielką pokutę za wszystkie krzywdy, jakie się stały w czasie ostatniej wojny. Tymczasem zaś targuje się o grosze, które mają być wypłacone dla tych, którzy jeszcze żyją. Wydaje się, że po 1000 latach od pielgrzymki cesarza Ottona i po drugiej wojnie światowej, w czasie której najwięcej wycierpiał Kościół katolicki, spotkał nas jako naród chrześcijański straszliwy policzek. Jak to się stało możliwe? Jak to jest możliwe, że nie ma na to odpowiedzi? Najbardziej urzędowej odpowiedzi, i to w imieniu tych wszystkich milionów, które pomordowali Niemcy po stronie zachodniej, a bolszewicy po stronie wschodniej. Świadkowie cierpień Narodu Polskiego powoli odchodzą. I są świadkami, że pamięć o tamtych czasach raczej nie odchodzi, bo... jej prawie nie ma. Ktoś się starał przez długie lata, żeby nie była znana prawda o Katyniu. Ktoś się starał o to, by nie była znana (nawet w Polsce) martyrologia duchowieństwa polskiego. Ktoś się starał o to, żeby nie była znana prawda o niesłychanej martyrologii całego Narodu. - Całego Narodu, i na wschodzie, i na zachodzie, i w powstańczej Warszawie, i w czasie wojny, i po wojnie. Pewnie nie wszystkie groby powojenne są już znane. To wszystko są świadectwa dalszej, również powojennej, martyrologii Narodu Polskiego. Ale świadectwa potrzebują świadków. (...) Jest mnóstwo dowodów na to, że istnieje polityka zapomnienia. Jest też chyba polityka 30 srebrników".
Ustosunkowując się do problemu polsko-niemieckiego pojednania, abp Majdański podkreślił: "Wolno jednak budować to pojednanie tylko na prawdzie. Nie na barbarzyńskim zapomnieniu i na ignorancji. Pojednanie buduje się na prawdzie. Podaję rękę człowiekowi, który mnie spoliczkował, a teraz przeprasza, nie mówię, że to nigdy nie miało miejsca. Pamiętam i przebaczam".
Ksiądz Arcybiskup upomniał się też o zapewnienie odpowiedniej roli szkoły w pielęgnowaniu narodowych tradycji. Powiedział: "A co robi szkoła? (...) Trzeba ją uzdrowić i oczyścić, by uczyła oddychać historią najwspanialszego, szlachetnego narodu, jakim jest nasz Naród. Miał i ma swoje wielkie braki i błędy, ale był prześladowany i rozbierany przez mocarstwa ościenne właśnie dlatego, że był ´przedmurzem chrześcijaństwa´ i że ´Polska była zawsze wierna´. W rozbiorach brała udział, to prawda, także katolicka Austria, sto lat po odsieczy wiedeńskiej. Podobno Maria Teresa płakała, podpisując haniebny dekret. Ale co z takich łez, co z takich sentymentów? Europa nas wtedy zintegrowała ze sobą, i to tak wielkodusznie, że wykreśliła nas z mapy świata. Co więc wie i co przekazuje o historii własnej Ojczyzny polska szkoła? Zdaje się, że bardziej ją interesuje historia innych narodów, w tej chwili także historia mocarstwa za oceanem. Czyja to jest inicjatywa? Kto organizuje takie programy?".

Pryskają proniemieckie iluzje

Reklama

W zderzeniu z realiami coraz bardziej pryska mit o "cudzie pojednania" polsko-niemieckiego, tak mocno lansowany przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka. Marek A. Cichocki pisze w artykule Centrum czy peryferia? (Życie z 9 maja): "O ile więc politycy z Warszawy i Berlina coraz mocniej ściskają sobie dłonie i uśmiechają się coraz szerzej do kamer, o tyle wydaje się, że dziennikarze i eksperci od spraw polsko-niemieckich popadają coraz wyraźniej we frustrację". Antoni Macierewicz tak pisał w tekście Niebezpieczny raport (Głos z 15 kwietnia) o zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa, akcentowanych w raporcie UOP o bezpieczeństwie państwa, który ogłoszono w Internecie, a potem kazano wycofać: "Podkreśla się tu nasilającą się presję niemiecką zmierzającą do przekształcenia Śląska w rejon autonomiczny. Raport w tym kontekście wymienia niemieckie organizacje (Związek Wypędzonych) działające na rzecz takiego obrotu sytuacji, wskazuje też na środowiska mniejszości niemieckiej oraz Ruch Autonomii Śląska". Pryska też tak długo lansowany mit o Niemczech jako "najlepszym adwokacie" Polski przy jej przyjmowaniu do Unii Europejskiej. Już teraz widać, że Niemcy mocno się starają o wymuszenie na Polsce jak najgorszych warunków jej przyjmowania (ograniczenie zatrudnienia Polaków etc.). Przedsmak tej niemieckiej "życzliwości" wobec Polaków zyskaliśmy już w ostatnim roku na przykładzie konsekwentnego wypierania polskich firm budowlanych z Niemiec. Według artykułu Marka Wielgo Pracodawcy kontra rząd (Gazeta Wyborcza z 12 maja), na skutek restrykcyjnych posunięć władz niemieckich liczba firm polskich w Niemczech od 1992 r. spadła z 1400 do 500, a ich obroty spadły z 2,5 do 1,5 mld marek. Według tego tekstu, polscy przedsiębiorcy w Niemczech podczas obrad w Kolonii stwierdzili, że jeśli będą musieli opuścić rynek niemiecki, to w dużej mierze będzie to "zasługą polskiego rządu". Krytykują nieudolność i brak zdecydowania przedstawicieli polskich władz w obronie interesów polskich firm, uderzonych przez niemieckie restrykcje. Jak pisał M. Wielgo: "Na liście ´osiągnięć´ naszego rządu jest też i takie - do tej pory kanclerz Gerhard Schroader nie odpowiedział na pismo premiera Buzka z 28 kwietnia 1999 r.".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oto jak traktują Niemcy rząd RP i jaki mamy "cud pojednania".

Reklama

Ten sam temat podjął Marek Michałowski w korespondencji z Kolonii w artykule Sprawa wagi państwowej (Życie z 9 maja). Michałowski w obszernym tekście dowiódł na licznych przykładach skrajnych wręcz zaniedbań polskich władz, a zwłaszcza Ministerstwa Gospodarki, nie robiącego nic dla wsparcia polskich przedsiębiorców w walce z niemieckim protekcjonizmem. Pisząc o dramatycznym pogarszaniu się sytuacji polskich firm (w kwietniu br. zatrudnienie polskich pracowników w Niemczech spadło o 2300 osób), red. Michałowski stwierdza: "Udzielenie wszelkiej możliwej pomocy polskim firmom działającym w Niemczech jest sprawą wielkiej wagi z jednego zasadniczego powodu. Otóż to, jak polskich przedsiębiorców traktować będą Niemcy, może stać się później normą dla innych krajów stowarzyszonych w Unii Europejskiej. Jeśli pozwolimy Niemcom wypchnąć Polaków ze swojego rynku, inni za parę lat w ogóle nas do siebie nie wpuszczą. Dlatego polskie władze powinny dołożyć wszelkich starań, aby rozbroić jak najwięcej min na niemieckim froncie". Red. Michałowski przytacza następnie wypowiedzi innych na ten temat:
"Należy to zrobić tym bardziej, że mamy z Niemcami ujemny bilans handlowy, sięgający 8 mld marek, umożliwiający Niemcom tworzenie do 200 tysięcy miejsc pracy. Wyrzucenie polskich firm z RFN pogorszy i tak nie najlepszą sytuację naszej gospodarki. To nie jest tylko nasz partykularny interes. To sprawa wagi państwowej - twierdzi Andrzej Duda (prezydent Stowarzyszenia Polskich Przedsiębiorców Usługowych w RFN - przyp. J.R.N.).
Dotychczasowy marazm w negocjacjach z Niemcami, niedopuszczanie do bezpośrednich negocjacji w ramach polskiej delegacji osób najlepiej zorientowanych w problematyce, a także brak reakcji Ministerstwa Gospodarki na apele i postulaty polskich przedsiębiorców nie kolidujące z interesem polskich pracobiorców, uwłaczają powadze urzędu kierowanego przez pana Janusza Steinhoffa - uważa Wojciech Mikulecki".

Zachodni doradcy "pomogli"

Reklama

Od lat mnożyły się ostrzeżenia przed poleganiem na doradcach z Zachodu, zbyt często dążących wyłącznie i skutecznie do wzbogacenia siebie, a nie polskich przedsiębiorstw, którym doradzały. W tym czasie w najbardziej wpływowych polskojęzycznych mediach, na czele z Gazetą Wyborczą, piętnowano tych, co ostrzegali, jako zacofanych "oszołomów". Warto więc tym bardziej sięgnąć dziś do tejże Gazety Wyborczej, by przeczytać szokujące - jak na ten dziennik - wyznania o efektach nadzoru banków, w tym EBOR-u i Funduszu Inwestycyjnego Bank of America oraz doradców zachodnich dla sytuacji niegdyś tak kwitnącego polskiego przedsiębiorstwa - Hortex. Krystyna Naszkowska pisze w artykule Hortex pada, banki milczą (Gazeta Wyborcza z 10 maja): "Sytuacja Horteksu jest jasna - tej firmy praktycznie już nie ma. Niektóre zakłady są przeznaczone do likwidacji, w niektórych banki ´zaaresztowały´ towary za długi, straty rosną w tempie lawinowym. Natomiast zarząd i rada nadzorcza trzymają się świetnie. Jak wyliczył jeden z drobnych akcjonariuszy Horteksu, wydatki ogólne zarządu w ciągu trzech lat niemal przekroczą wartość majątku całej firmy. Trudno się dziwić, skoro zatrudnienie w biurze wzrosło ze 133 osób do 261. Nie mówiąc o rzeszy doradców z Zachodu, którzy otrzymują wynagrodzenie właściwe dla swoich krajów (jeden z nich według naszej informacji zarabia 300 tys. dol. rocznie). Po pierwszym roku działalności obecnego zarządu spółka miała 42 mln zł strat, w drugim roku - po dziewięciu miesiącach - ma już 48 mln. By ratować sytuację, wyprzedaje swoje zakłady. (...) Z tego wszystkiego dziwne jest tylko to, że niczemu nie dziwią się główni właściciele, czyli banki (łącznie 92% udziałów) - BGŻ, Bank Handlowy, EBOR i Fundusz Inwestycyjny Bank of America, których przedstawiciele zasiadają w radzie nadzorczej. Spokojnie przegłosowywali uchwały zgodnie z wolą zarządu".

Hieny tropią antysemityzm

Rafał Ziemkiewicz w drukowanym w Życiu z 8 maja tekście Dziennikarskie hieny pisze: "Postkomunizm wykształcił typ dziennikarzy żyjących z demaskowania rzekomej polskiej ciemnoty i antysemityzmu (...). Hiena dziennikarska rodzimego chowu dobrze wie, czego się od niej oczekuje i za co zostanie pogłaskana; bezbłędnie powiela w kółko schemat, w którym występuje tłum ciemnych chłopów-antysemitów i miejscowy ksiądz-podżegacz. Najnowszym dziełem hien jest histeryczne oburzenie wobec wioski, w której nie chciano za patrona szkoły Jana Brzechwy. Miały tę niechęć ożywiać racje antysemickie. No cóż, znając poprzednie dokonania hien, nie bardzo wierzę, by akurat o to chodziło. Wiem natomiast, że zanim pan Brzechwa został autorem pięknych wierszyków dla dzieci, dopuszczał się różnych podłości jako stalinowski propagandysta. Gdybym miał dziecko, również nie chciałbym, aby kiedyś mi na moje nauki odpowiedziało - nie nudź, stary, taki Brzechwa się świnił, płaszczył i kolaborował, i jakoś został patronem mojej szkoły. W tym sensie w pełni się z mieszkańcami Dmosina solidaryzuję".

Prawda o prowokacji kieleckiej

Mamy takich historyków, którzy zawsze i wszędzie szukają wyjaśnień wydarzeń jak najbardziej obciążających Polaków. Typowe pod tym względem było zachowanie grupy historyków (K. Kersten, A. Garlickiego, A. Paczkowskiego), starających się za wszelką cenę podważyć tezę o sowieckiej prowokacji jako głównej sile sprawczej śmierci ponad 40 Żydów w Kielcach w lipcu 1946 r. i obciążyć winą za zajścia polski "ciemny" motłoch. Nie pomogła tak solidnie przygotowana i udokumentowana książka Krzysztofa Kąkolewskiego Umarły cmentarz, jednocześnie pokazująca rolę odegraną przez NKWD w Kielcach w lipcu 1946 r. Tendencyjni historycy wiedzieli swoje: Artykuł Kerstenowej Ręka Polaka w Polityce sprzed paru lat ozdobiono zdjęciem mającym przedstawiać rzekome mordowanie Żydów przez Polaków w Kielcach, a w rzeczywistości "zapożyczonym" z odpowiednimi retuszami (usuwającymi zbyt wyraźnie widocznego Niemca w mundurze) z albumu Holokaustu przedstawiającego mordowanie Żydów przez Niemców w Kownie w 1941 r. I oto nagle, ku wyraźnemu podirytowaniu wspomnianych historyków (A. Paczkowski dał mu już publicznie wyraz), w Polsce poinformowano o tekście rosyjskiego autora Jewgienija Żyrnowa, który opierając się na dokumentach, jednoznacznie dowodzi udziału sowieckiej ręki w prowokacji kieleckiej. W artykule publikowanym w tygodniku Kommersant Włast (z 28 marca) Żyrnow stwierdził, iż "trzeba było dowieść przywódcom zachodnim, że pozostawanie Armii Czerwonej nad Wisłą jest koniecznością i ´lepszego uzasadnienia niż wielkie zamieszki być nie mogło´" (por. T. T. S. Prowokacja NKWD. Raport o pogromach w Kielcach i Krakowie, Rzeczpospolita z 1-2 kwietnia i przedruk tekstu artykułu Żyrnowa: O krakowskim pogromie, Forum z 23 kwietnia).

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kalendarz Adwentowy: Łaska wpleciona w rodowód

2025-12-16 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Karol Porwich/Niedziela

• Rdz 49, 1a. 2. 8-10 • Mt 1, 1-17
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Sprawiedliwy Potomek, Bóg-z-nami

2025-12-17 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe Stock

• Jr 23, 5-8 • Mt 1, 18-24
CZYTAJ DALEJ

"Wesołych świąt" (tylko za bardzo nie wiadomo jakich), czyli... neutralne światopoglądowo Boże Narodzenie

2025-12-18 21:09

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Karol Porwich/Niedziela

Portal niedziela.pl w rozmowie z naszym redaktorem naczelym - ks. Mariuszem Bakalarzem o świeckości Bożego Narodzenia.

Agata Kowalska: Porozmawiajmy o Bożym Narodzeniu, ale w trochę innym wymiarze. W wymiarze takiego, można rzec, zeświecczenia tychże świąt. Czy ksiądz, a szerzej – Kościół w Polsce - faktycznie obserwuje odchodzenie wiernych od religijnego wymiaru świąt Bożego Narodzenia?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję