Reklama

Kościół

Blog Zabytkowy: z miłości do podróży, zabytków, sztuki i wiary

Ola i Witek Miedziakowie wraz ze swoimi dziećmi udowadniają, że także z najmłodszymi można podróżować i poznawać naszą piękną Ojczyznę. Rozmawiamy z nimi o turystyce, zwiedzaniu, ale także o sztuce sakralnej i wierze.

[ TEMATY ]

sztuka

turystyka

wiara

Archiwum: Blog Zabytkowy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Damian Krawczykowski: „Cudze chwalicie, swego nie znacie”. Zgadzacie się z tym powiedzeniem skierowanym do nas, Polaków?

Ola i Witek: To złożone pytanie, więc odpowiedź też musi być złożona. Na dziedzictwo kulturowe naszego kraju składają się właściwie różne dziedzictwa kultur i narodowości, niekoniecznie więc tym cudzym musi być coś leżącego za granicami Polski. Późnobarokowe dwory na Śląsku to przecież przeważnie budowle pruskie, ale jednak od siedmiu dekad nasze; podobne przykłady mamy zresztą na ziemiach „rdzennie polskich”. Zamek Cesarski w Poznaniu, symbol pruskiej kultury, po ostatniej wojnie chcieli rozebrać ludzie wywodzący się z obozu ówczesnej władzy, która z kolei zgodziła się na przystrojenie Warszawy wielkim radzieckim „darem”, czyli Pałacem Kultury i Nauki. Ten też chciano rozbierać, jako niepolski, ale później, po przełomie lat 90. XX wieku. Idąc dalej, uwypuklany w czasach PRL-u konflikt "dworu i chłopskiej chaty" do dziś skutkuje, powiedzielibyśmy oględnie, niefrasobliwą postawą ludności wiejskiej wobec licznych przecież pozostałości architektury ziemiańskiej, rozumianej jako coś „obcego”. Okazuje się zatem, że to potencjalnie „cudze” możemy odnaleźć w Polsce na naszym własnym podwórku.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Inna kwestia, że nasi rodacy na ogół wykazują się takim samym poziomem znajomości tego cudzego, jak i naszego. Jest to poziom bardzo ogólny – zwykle znamy najjaśniejsze gwiazdy, zarówno na mapie zabytkowej Europy, jak i Polski. Wynika to – niestety – stąd, że poziom edukacji artystycznej w naszym kraju jest bardzo niski, a poziom rozpoznania dziedzictwa narodowego, zwłaszcza architektury (nawet wśród fachowców!) jest niewystarczający. My staramy się dokładać do tej wiedzy swoją cegiełkę, jeżdżąc zapamiętale po prowincjach prowincji i wydobywając z ukrycia wszystko, co naszym zdaniem warto ocalić od zapomnienia – także tę część naszego dziedzictwa, którą otrzymaliśmy w spadku po innych narodach. Bo przecież kto może ją zagospodarować, jeśli nie my sami?

Swoimi działaniami m.in. na Instagramie, prowadząc popularny "Blog Zabytkowy", udowadniacie, że da się podróżować po Polsce, także z małymi dziećmi... Jaki jest na to przepis?

Wydaje nam się, że najważniejsze jest zabieranie dzieci w podróż od maleńkości. Wtedy, oprócz tego że wzrastają w kulturalnym otoczeniu (bo przecież podróże kształcą!), równocześnie przyzwyczajają się do dłuższych tras. Oczywiście wszystkie niewygody staramy się naszym krasnoludkom zrekompensować dodatkowymi atrakcjami – czy to idąc na lody, czy w miejsca, które ich interesują – do muzeum techniki, kopalni złota, lub na plac zabaw.

Reklama

Jest to podyktowane także względami taktycznymi, ponieważ nie chcemy, żeby chłopcy kojarzyli podróże z czymś uciążliwym. Na szczęście w naszym przypadku ta intensywna aklimatyzacja przeszła na tyle bezboleśnie, że krasnoludki same potrafią wyszukiwać sobie atrakcje, np. grzebiąc w stercie przypałacowej sterty kamieni (jakkolwiek by to nie brzmiało), lub bawiąc się w pociąg w małych ławeczkach w kościele. Z punktu widzenia dorosłego – nie oszukujmy się – podróż z dziećmi to szereg wyrzeczeń i wyzwań, przede wszystkim wysiłek wymagający sprawnej logistyki. Na szczęście nasza wiedza zawodowa pozwala na obejście niektórych czasochłonnych elementów zwyczajowego zwiedzania (takich jak wertowanie przewodnika czy szukanie jakiegoś istotnego detalu), bo zwykle na pierwszy lub drugi rzut oka jesteśmy w stanie wyczytać z obiektu wszystko czego potrzebujemy.

Często zwiedzając, trafiacie na obiekty sakralne. Czy uważacie, że Polska kultura i historia nie byłyby tak bogate, także w estetykę, gdyby nie wiara milionów Polaków?

Oczywiście! Sztuka sakralna, czy szerzej – religijna – stanowi większą część naszego dziedzictwa kulturowego, a nie byłoby jej, gdyby nie silna wiara naszych przodków. Co więcej, patrząc z punktu widzenia historii sztuki, im silniejsza wiara w narodzie, lub może raczej w stanach, które miały środki na fundacje sakralne, tym poziom dzieł sztuki był wyższy, wzrastało bowiem zapotrzebowanie na sztukę religijną, przez to rozwijały się prężniej ośrodki artystyczne, rosła konkurencja, sztuka wzbijała się na coraz wyższy poziom.

Wiara w dziejach sztuki odgrywała często motywującą rolę, zarówno sytuacjach ekspiacyjnych, czyli takich, w których fundatorzy próbowali zadośćuczynić popełnionym przewinieniom, jak i w sytuacjach dziękczynnych, wotywnych; nakazuje także myśleć o życiu przyszłym, i o upamiętnieniu swojego pobytu na tym świecie. To wszystko stało u podstaw fundacji tysięcy kościołów, kaplic, kalwarii, ołtarzy, paramentów, czy też, w przypadku mniej zamożnych warstw społecznych, skromniejszych wot, jak srebrne plakiety, różańce etc.

Co najbardziej urzeka Was w polskich kościołach. Czujecie w nich "Ducha"?

Reklama

Tu wracamy do pytania o to co można rozumieć przez pojęcie „polski kościół” – żeby jednak nie problematyzować przyjmijmy, że są to wszystkie kościoły na terenach obecnej Polski i te, które kiedyś w Polsce ufundowano. To co nas w nich pociąga i urzeka, to oczywiście wszelkiego rodzaju sztuka – im dawniejsza i wyższej próby, tym lepiej. Lubimy też jednak odnajdywać skromniejsze, dawne oznaki pobożności, zawarte w bardzo różnych miejscach – inskrypcjach nagrobnych, rzeźbach, epitafiach, w malarstwie, także tym na poły ludowym, nieporadnym i nietypowym, ale tym bardziej stanowiącym świadectwo żywej wiary naszych przodków. Urzeka nas to, gdy w polskich kościołach odnajdujemy ślady dawnej świetności, tj. tego, czym kiedyś były świątynie. A były machinami modlitewnymi, miejscami, gdzie odprawiano niekiedy (zwłaszcza w kolegiatach i katedrach) nawet kilkadziesiąt nabożeństw dziennie, po kilka równocześnie (w różnych miejscach, oczywiście).

Świadectwem tej dawnej modlitewnej potęgi są liczne ołtarze i pozostałości po sprawowanej liturgii (np. samotne obrazy), rozsiane dziś w różnych miejscach kościołów. Niestety, polskie świątynie rzadko wyglądają tak, jak przed ostatnią wojną – wyposażenie jest zwykle mocno zdekompletowane. Warto tu wspomnieć o jeszcze jednej kwestii – o tym, że w polskich kościołach zachowało się wiele pięknych zabytków spoza świata historii sztuki – przejawów wielowiekowej kultury języka i muzyki. Mamy tu na myśli przede wszystkim przedwojenne, a także staropolskie pieśni religijne, które nadal śpiewa się podczas nabożeństw, co stanowi ewenement na skalę europejską. W tym i w niektórych dawnych nabożeństwach, takich jak specyficznie polskie „Gorzkie Żale” zdecydowanie czuć Ducha, a nawet Ducha, Ojca i Syna.

Czy wiara pomaga Wam w życiu osobistym? Relacja z Bogiem jest dla Was źródłem siły?

Tak, wiara pomogła nam na pewno przejść w życiu przez wiele trudnych momentów. Dzięki niej czujemy także łączność z dawną polską kulturą, która w gruncie rzeczy, przynajmniej do pewnego momentu, była niemal na wskroś katolicka. Dla nas specyficzną ścieżką wiary, w której odnajdujemy się najlepiej, jest duchowość „przedtrydencka”, a więc m. in. msza w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego, dowartościowana szczególnie przez papieża Benedykta XVI.

Reklama

Dzięki niej, oprócz czerpania z korzyści duchowych, możemy także odnaleźć coś dla ciała, lub może raczej dla umysłu: możemy spojrzeć na nabożeństwa Kościoła oczami sarmaty, łatwiej zrozumieć do czego służyły poszczególne sprzęty liturgiczne, ogarnąć lepiej dawny ceremoniał, czy choćby podszkolić się w łacinie. Wszystko to ma swoje znaczenie dla naszej pracy, ponieważ, choć zainteresowania naukowe całego dwuosobowego gremium dorosłej części blogu zabytkowego nie są jednolite, to jednak badanie architektury kościelnej odkrywa w nich doniosłą rolę.

Jaki z regionów Polski lubicie najbardziej? I dlaczego?

Musimy bez bicia przyznać, że ostatnio nasze serca skradł zdecydowanie Dolny Śląsk, a szczególnie jego południowa część, którą na razie najlepiej rozpoznaliśmy. Nie jest to może region najbardziej polski historycznie, ale ostatecznie z Polską po wielokroć związany. A co nas w nim szczególnie fascynuje? Przede wszystkim wysoki poziom i liczebność dzieł sztuki i architektury. Wszystko to podane jest w malowniczym, pagórkowatym pejzażu, poprzecinanym strumieniami i rzeczkami, miedzami i lasami.

Reklama

Dolny Śląsk jest jeszcze nadal słabo przebadany, a tutejsze zabytki nie są nawet w pełni skatalogowane w klasycznym Katalogu Zabytków Sztuki w Polsce. Jest to więc dla historyka sztuki Eldorado, w którym ciągle może trafić na coś nieznanego – czy to przypadkowo leżący przy drodze średniowieczny krzyż pokutny, czy to renesansowy dwór ukryty w niepozornym domu na tyłach wsi, czy gotycki tryptyk we wiejskim kościółku. Niestety, choć architektura kościelna jest w tej części Dolnego Śląska na ogół w dobrym stanie, równocześnie dawna architektura rezydencjonalna jest na ogół w stanie dramatycznym – a mówimy tu o naprawdę starych i naprawdę dobrych architektonicznie dworach, pałacach i zamkach. Jako wielkopolanie patrzymy na Dolny Śląsk z zazdrością, ale też czujemy powołanie do pokazania naszym „followersom” całościowego obrazu tego skrawka Polski. Możemy też zdradzić, że planujemy napisanie książki w formie przewodnika po południowej części Dolnego Śląska (być może pierwszą z całej blogozabytkowej serii).

W kilku słowach na koniec: Warto zacząć zwiedzać naszą Ojczyznę, ponieważ...

Jest warta zwiedzania, warta poznania i przyswojenia. Ze znajomością swojego kraju jest jak ze znajomością historii rodziny – jeśli jej nie znamy, nie wiemy kim jesteśmy i skąd pochodzimy. A nam się wydaje, że jednak warto swoją rodzinę znać!

Zobacz profil „Blog Zabytkowy”: Zobacz oraz stronę: blogzabytkowy.pl

2022-08-30 10:01

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Powrót syna marnotrawnego” rewelacją wystawy w Książu

Niedziela świdnicka 32/2015, str. 1, 8

[ TEMATY ]

sztuka

wystawa

Ryszard Wyszyński

Wystawa na Zamku Książ w Wałbrzychu

Wystawa na Zamku Książ w Wałbrzychu

W wałbrzyskim Książu od 11 lipca br. można oglądać wystawę malarską zatytułowaną „Metamorfozy Zamku Książ”, powstałą w oparciu o zbiory Muzeum Narodowego we Wrocławiu, która będzie prezentowana do lipca 2019 r., czyli przez najbliższe 4 lata

Wydarzenie jest przełomowe i historyczne, ponieważ na 38 dzieł tworzących ekspozycję, aż 10 to obrazy należące do dawnej kolekcji Jana Henryka XV von Hochberga i jego żony księżnej Daisy, i które kiedyś w tym miejscu już wisiały. Zostały stąd zabrane do Wrocławia jeszcze przez Niemców w 1942 r. W zbiorach tego Muzeum szczęśliwie przetrwały, pozostając po wojnie w naszym kraju. Tylko nieliczne cieszyły oczy na wystawach czasowych, większość jednak pozostawała w magazynach Muzeum Narodowego we Wrocławiu, na co zwrócił uwagę na konferencji prasowej z okazji inauguracji wystawy dyrektor placówki dr hab. Piotr Oszczanowski. – Teraz wróciły na puste ściany Zamku Książ, gdzie są prezentowane na trakcie barokowym II piętra tej monumentalnej, historycznej budowli. Do przyjęcia wystawy, co było dużym wyzwaniem, zarząd Zamku przygotowywał obiekt kilka miesięcy na mocy porozumienia z Muzeum, przewidującego regularną współpracę, która może doprowadzić do powstania oddziału Muzeum w Książu, o co zabiegają obie strony. Wśród najciekawszych dzieł, które oglądamy, warto wymienić tematyczny cykl 4 obrazów Stephana Kesslera w Sali Metamorfoz, będący malarską wizją ewangelicznej przypowieści o synu marnotrawnym. Każde z płócien to powierzchnia malarska o wymiarach 174 cm na 240 cm. Kessler – artysta malarz z Tyrolu, tworzący w XVII wieku – alegorycznie umieścił syna marnotrawnego w realiach sobie współczesnego świata, a zmiany dokonujące się w życiu bohatera przypowieści zobrazował na przestrzeni jednego roku. Widać to w świecie przyrody, potwierdzają to też podpisy do obrazów: „Wiosna: Wyjazd syna marnotrawnego”, „Lato: Syn marnotrawny wśród kurtyzan”, „Jesień: Syn marnotrawny w biedzie” i „Zima: Powrót syna marnotrawnego”.
CZYTAJ DALEJ

Przesłanie, które płynie z dzisiejszej Ewangelii mówi, że nie wystarcza sama chęć pomagania

2025-07-10 21:29

[ TEMATY ]

rozważania

O. prof. Zdzisław Kijas

Adobe Stock

Czytamy następnie, że Samarytanin: „Podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem”. To również ważne przesłanie, które płynie do nas z dzisiejszej Ewangelii. Mówi ono, że nie wystarcza tylko sama chęć pomagania. Ważne jest, aby pomagać mądrze, aby pomoc, którą chcemy nieść, była dostosowana do warunków, sytuacji i potrzeb osoby pokrzywdzonej.

Powstał jakiś uczony w Prawie i wystawiając Jezusa na próbę, zapytał: «Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?» Jezus mu odpowiedział: «Co jest napisane w Prawie? Jak czytasz?» On rzekł: «Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego». Jezus rzekł do niego: «Dobrze odpowiedziałeś. To czyń, a będziesz żył». Lecz on, chcąc się usprawiedliwić, zapytał Jezusa: «A kto jest moim bliźnim?» Jezus, nawiązując do tego, rzekł: «Pewien człowiek schodził z Jeruzalem do Jerycha i wpadł w ręce zbójców. Ci nie tylko go obdarli, lecz jeszcze rany mu zadali i zostawiwszy na pół umarłego, odeszli. Przypadkiem przechodził tą drogą pewien kapłan; zobaczył go i minął. Tak samo lewita, gdy przyszedł na to miejsce i zobaczył go, minął. Pewien zaś Samarytanin, wędrując, przyszedł również na to miejsce. Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko: podszedł do niego i opatrzył mu rany, zalewając je oliwą i winem; potem wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i pielęgnował go. Następnego zaś dnia wyjął dwa denary, dał gospodarzowi i rzekł: „Miej o nim staranie, a jeśli co więcej wydasz, ja oddam tobie, gdy będę wracał”. Kto z tych trzech okazał się według ciebie bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?» On odpowiedział: «Ten, który mu okazał miłosierdzie». Jezus mu rzekł: «Idź i ty czyń podobnie!»
CZYTAJ DALEJ

Odszedł Pasterz…

2025-07-12 12:04

Marek Białka

Z udziałem licznie zgromadzonej wspólnoty kapłańskiej, osób konsekrowanych oraz niezliczonej rzeszy wiernych, odbyły się uroczystości pogrzebowe zmarłego 8 lipca k J.E. ks. biskupa Władysława Bobowskiego, biskupa pomocniczego diecezji tarnowskiej.

Mszę świętą, odprawioną w kościele parafialnym pw. śś. Pustelników Świerada i Benedykta w Tropiu pod przewodnictwem bp. Wiesława Lechowicza, biskupa polowego Wojska Polskiego, koncelebrowało kilkuset kapłanów. Już we wstępie do liturgii, główny celebrans nawiązując do życia i duchowości zmarłego biskupa powiedział, że: „Odszedł Pasterz nasz, co ukochał lud ...”
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję