Fakt, że pierwszy papież miał teściową, nikogo chyba nie dziwi. Zdumienie może jednak budzić przypuszczenie, że mogła być zła na Jezusa! Bo czyż nie jest to naturalna reakcja osoby, w której domu nagle znajdują się tłumy tak wielkie, że nawet przed drzwiami nie ma miejsca, a na domiar złego obcy ludzie wdrapują się na dach i odkrywają jego powałę? To przecież stało się przy uzdrowieniu człowieka sparaliżowanego, którego przyniosło do Jezusa czterech przyjaciół. Rzecz rozegrała się prawdopodobnie w domu teściowej Piotra. Uczeni w Piśmie z niesmakiem otrzepali swe szaty z prochu spadającego z sufitu, dom jednak domagał się remontu! Ale czy nie warto poświęcić dachu dla nauki, jaką czerpiemy dziś z biblijnego opowiadania? Uzdrowienie paralityka ukazuje czytelnikowi tej relacji władzę Jezusa nad grzechem, a wszystko przez wypowiedź Jezusa: „Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy” (por. Mk 2, 5). Związek między chorobą a grzechem znany jest w całej niemal literaturze starożytnej Bliskiego Wschodu. Między popełnieniem grzechu a popadnięciem w chorobę widziano często związek przyczynowo-skutkowy. Nauczanie takie prezentował oficjalny judaizm. Talmudyczny traktat „Szabat” głosi: „Nie ma śmierci bez grzechu i nie ma cierpienia bez winy”. A w innym miejscu Talmudu czytamy: „Chory nie będzie uwolniony ze swej choroby, dopóki nie będą mu odpuszczone jego grzechy”. Prawdopodobnie sam sparaliżowany również podzielał tę powszechną opinię. Obwieszczenie darowania mu grzechów było równoznaczne z usunięciem przyczyn choroby.
Interesująca z punktu widzenia egzystencjalnego może być interpretacja opowiadania w duchu psychologii głębi. Jeśli paraliż odczytywać się będzie w kluczu symbolicznym, wówczas paralitykiem może być osoba, która w grupie boi się odezwać, ciągle porównuje się z innymi, sądzi, że wciąż jest obserwowana i każde zdanie innych na swój temat odbiera jako krytykę, pochwały natomiast uznaje raczej za nieszczere. „Duchowy” paraliż powoduje całkowity brak poczucia własnej wartości. Aby się go pozbyć, warto niekiedy poskakać po dachu. Nawet za cenę niechęci teściowej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
