Reklama

Książki

Pamięć o bohaterach

Niedziela Ogólnopolska 46/2012, str. 12-13

[ TEMATY ]

wywiad

historia

książka

Leszek Sosnowski/Biały Kruk

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PAWEŁ STACHNIK: - Pana najnowsza książka „Strachy i Lachy” ma jeszcze podtytuł „Przemiany polskiej pamięci 1982-2012” i poświęcona jest w ogromnej części właśnie społecznej pamięci Polaków. Dlaczego pamięć o przeszłości jest tak ważna w życiu każdego narodu?

PROF. ANDRZEJ NOWAK: - Pewnie nie dałbym tego podtytułu, gdyby nie poczucie pewnego rodzaju zagrożenia owej ciągłości pamięci w ostatnich latach. Zagrożenia innego niż w czasach komunistycznych, od których zresztą wychodzę w swojej książce. Wtedy była to próba zakłamywania i spychania w niebyt pamięci o polskich bohaterach walczących o niepodległą Rzeczpospolitą, często w konflikcie z naszą wielką sąsiadką - Rosją. Natomiast nie było wtedy odrzucenia historii jako takiej. Zakłamywanie - tak, ale nikt oficjalnie nie twierdził, że historia jest nieważna i nie warto się nią zajmować. W obecnych czasach mamy natomiast do czynienia z bardzo poważnym kryzysem pamięci i zerwaniem poczucia ciągłości na rzecz życia chwilą bieżącą.

- W jednym z rozdziałów książki relacjonuje Pan zmagania o właściwy wymiar nauczania historii w polskich szkołach średnich. Aby Polacy o przeszłości mogli pamiętać, muszą wszak ją znać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

<

Reklama

- Oczywiście. Środowisko zawodowych historyków akademickich włączyło się krytycznie w działania przeciwko procesowi obniżania rangi historii w naszej edukacji, w momencie, w którym ten proces był już, niestety, dość zaawansowany. Nie zaczął się on w momencie objęcia resortu edukacji przez panią Katarzynę Hall, ale trwał już wcześniej, od początku lat 90. ubiegłego wieku. Gdyby spojrzeć na liczbę godzin przeznaczonych na historię w całym cyklu nauczania, od szkoły podstawowej do matury, wtedy i dziś, to widać, jak bardzo została ona zredukowana - aż o blisko 40 proc. Natomiast wyraźnym dzwonkiem alarmowym stała się reforma programowa przygotowana przez minister Hall, która poza pierwszą klasą zlikwidowała historię jako przedmiot obowiązkowy w szkołach ponadgimnazjalnych. Po reformie historia ma być nauczana obowiązkowo wyłącznie w pierwszej klasie. Od klasy drugiej - a zatem w odniesieniu do uczniów najbardziej dojrzałych, przygotowujących się do matury - historia nie jest już obowiązkowa, a stała się przedmiotem do wyboru. W dodatku ma formę bloku pod nazwą „Historia i społeczeństwo”, łączącego w sobie elementy historii, wiedzy o społeczeństwie i wiedzy o kulturze. W istocie przedmiot ten ma charakter dowolny, bo nauczyciele będą go komponować z dziewięciu zestawów tematycznych (poświęconych m.in. kobiecie i mężczyźnie, mediom czy wojskowości), z których należy wybrać cztery. Problem polega na tym, że wybór ten może być dowolny, a zatem zanika wspólny rdzeń nauczania historii!
Minimalnym kompromisem, o który nawoływaliśmy od samego początku, było wskazanie choć jednego wspólnego dla wszystkich elementu nauczania. Wskazywaliśmy na jeden z bloków, zatytułowany „Ojczysty Panteon i ojczyste spory”. Wokół niego można bowiem osnuć pewne elementy edukacji patriotycznej i narodowej. Ostatecznie, po bardzo długich oporach, w sierpniu tego roku nowa minister Krystyna Szumilas wydała rozporządzenie, by blok ten stał się obowiązkowy w ramach przedmiotu „Historia i społeczeństwo”. Nie zmienia to faktu, że nadal trzeba walczyć o przywrócenie nauczania historii w szkołach średnich, a także przyglądać się uważnie treściom podręczników zaakceptowanych przez ministerstwo. Piszę bowiem w swojej książce, że treści podręczników przyjętych dla pierwszej klasy liceum, traktujące o wydarzeniach XX wieku, okazują się dalece odbiegające od standardów aktualnej wiedzy historycznej i aspektu obywatelskiego. To kolejny problem, z którym trzeba się zmierzyć.

- Patronem książki jest NSZZ „Solidarność”. Niedawne wydarzenia: zebranie ponad 2 mln podpisów w sprawie ogłoszenia referendum dotyczącego podwyższenia wieku emerytalnego, półmilionowy marsz „Obudź się, Polsko” pokazują siłę i znaczenie tego związku. Jaka jest dziś według Pana rola „Solidarności”?

Reklama

- W pierwszej części swojej książki, w której zastanawiam się nad fundamentami naszej tożsamości, staram się pokazać, jak istotne miejsce zajmuje w polskiej historii samo zjawisko solidarności. Nie chodzi tylko o związek zawodowy, który pojawia się w bardzo ważnym momencie tej historii i odgrywa w niej niezwykłą rolę, ale chodzi przede wszystkim o postawę solidarności. I tę właśnie postawę staram się analizować w przeciągu naszych dziejów. Zawdzięcza ona wiele bezpośredniej inspiracji Ojca Świętego i jego słowom z 1979 r. Jan Paweł II mówił wtedy na krakowskich Błoniach o potrzebie zachowania polskiej tradycji. Apelując o pamięć i szacunek dla tradycji, wskazał m.in. na ogromne znaczenie właśnie solidarności. Solidarności obejmującej nie tylko nas, tutaj i teraz żyjących, ale także tej dotyczącej pokoleń nas poprzedzających, a także wybiegającej naprzód, do pokoleń naszych dzieci i wnuków, którym musimy zostawić Ojczyznę we właściwym stanie, z pogłębionymi dobrami i wartościami. Na tym właśnie polega solidarność i ludzie pierwszej „Solidarności” znakomicie to rozumieli. Dzisiaj to poczucie solidarności odradza się.
Nie tylko w funkcjonowaniu jakże potrzebnego pracowniczego związku zawodowego, ale właśnie w ruchu przypominającym o tej głębszej solidarności. Pamiętamy, co zawdzięczamy tamtej, pierwszej „Solidarności”. Szczególnie ważna była wtedy rola Anny Walentynowicz, do postaci której nawiązuję w kilku miejscach książki. Jej tragiczne pośmiertne losy tak wstrząsnęły nami w ostatnich tygodniach, powodując być może tym silniejszą reakcję na apel o ów wspaniały marsz „Obudź się, Polsko”, który odbył się w Warszawie przed paroma tygodniami. Szacunek dla zmarłych również jest oznaką solidarności, szczególnie zaś dla bohaterów poprzednich pokoleń. Wszystko to zbiega się w misji realizowanej przez związek zawodowy „Solidarność”, tak wspaniale odrodzony w ostatnich latach, najpierw pod kierunkiem przewodniczącego Janusza Śniadka, a teraz przewodniczącego Piotra Dudy.

- W niezwykle ciekawym rozdziale zatytułowanym „Piłsudski wychodzi z kokpitu” napisał Pan, jak na katastrofę smoleńską mógłby zareagować Marszałek. Co w tych dramatycznych okolicznościach zrobiłby ten wielki Polak?

Reklama

- Po pierwsze, nie poleciałby do Rosji. Zrobiłby tak dlatego, by nie znaleźć się w sytuacji, w której Rosja - i to w dodatku Rosja wrogo nastawiona - przejmuje de facto pełną kontrolę nad stanem bezpieczeństwa głowy państwa polskiego. Ale gdyby doszło już do takiej tragicznej sytuacji, to z całą pewnością zabiegałby o to, by nigdy nie mogła się ona powtórzyć i by pokazać jasno, że Polska nie przełknie tego rodzaju upokorzeń, jakie zafundowała nam Rosja Władimira Putina po katastrofie. Przede wszystkim wydałby Rosji wojnę totalną - oczywiście, nie w sensie militarnym, ale dyplomatycznym. Maksymalne utrudnianie postępów rosyjskiej ofensywy gospodarczej i politycznej w Europie jest przecież jak najbardziej możliwe. Tym bardziej gdy wskaże się cały szereg oficjalnych działań Rosji łamiących wszelkie standardy cywilizowanego państwa prawa. Rosja zachowywała się tak przed Smoleńskiem, w Smoleńsku i po Smoleńsku. Trzeba ogromnego zakłamania i - w złym tego słowa znaczeniu - samozaparcia, by udawać, że wszystko jest w porządku, tak jak robiła to polska strona rządowa po 10 kwietnia 2010 r. A więc stanowcze postawienie sprawy: wydanie wraku, porządne zebranie śladów katastrofy i przeprowadzenie od razu sekcji wszystkich ofiar przy udziale polskich lekarzy. To ostatnie to nie kwestia woli rodziny, to elementarny obowiązek państwa wobec swoich obywateli, którzy zginęli w katastrofie. Wszystkich obywateli, a już szczególnie wobec obywateli oficjalnie ją reprezentujących. To, że nie doszło do rzetelnego przebadania szczątków ofiar przez polskich lekarzy i prokuratorów, jest rzeczą niebywałą. Na coś takiego cywilizowane państwo polskie, reprezentowane przez marszałka Piłsudskiego, na pewno by się nie zgodziło. Jest jeszcze jeden, najważniejszy, argument: jeśli nie upominamy się stanowczo i ze wszystkich sił o wyjaśnienie tej katastrofy, to znaczy, że nie chcemy być państwem suwerennym i poważnie traktowanym.

- Ktoś, kto chce być poważnie traktowany, sam powinien poważnie podchodzić do swojego kraju. Pisze Pan w „Strachach i Lachach” wiele o patriotyzmie i obowiązkach z niego wynikających. Jaki więc powinien być dzisiejszy patriotyzm Polaków?

- Powinien być taki, jak zawsze. Bardzo irytuje mnie częste dzisiaj przeciwstawianie tzw. starego patriotyzmu nowemu. Stary rzekomo przestał być już aktualny, a na jego miejsce pojawił się nowy. Towarzyszy temu często hasło: „Płacę podatki, więc jestem patriotą”. Otóż płacenie podatków nie jest żadnym elementem patriotyzmu, ponieważ jest prawnym obowiązkiem obywatela. Jeżeli nie płacę podatków, łamię prawo. Na tej samej zasadzie można powiedzieć: nie kradnę, jestem patriotą… Za niesłuszne i szkodliwe uważam też odrzucanie tego patriotyzmu, w którym kultywuje się martyrologię. Otóż pamięć o bohaterach, którzy walczyli albo pracowali dla Polski, jest oczywistą częścią patriotyzmu, bo bez tej pamięci nie mamy żadnych wzorów. Jednocześnie nie powstaje w nas poczucie zobowiązania, że oto coś zawdzięczamy tym, którzy byli przed nami. A przecież spoczywa na nas poczucie wdzięczności, że Polskę, w której żyjemy, w której możemy mówić po polsku, chodzić do polskich szkół itd., zawdzięczamy pokoleniom walczącym kiedyś o nią i o jej miejsce w Europie, budującym jej język, kulturę i gospodarkę. Patriotyzm polega dzisiaj także na tym, by zastanowić się, czy aby właściwie odpowiadamy na to dziedzictwo, czy je poszerzamy, pogłębiamy i wzbogacamy. Tak jak ujął to Karol Wojtyła w swoim poemacie „Myśląc Ojczyzna”: jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia Ojczyzna. Oczywiście, nie chodzi tu o ekspansję terytorialną, a o poszerzenie przestrzeni własnej pracy dla wspólnoty, własnego zaangażowania w to, aby dziedzictwo naszych dziadów i ojców przekazać dzieciom w lepszym stanie.

* * *

ANDRZEJ NOWAK „STRACHY I LACHY. PRZEMIANY POLSKIEJ PAMIĘCI 1982-2012”, wydawnictwo Biały Kruk, 344 str., 17x24 cm, papier kredowy 135 g, oprawa twarda, lakierowana, 14 rysunków satyrycznych autorstwa Ewy Barańskiej-Jamrozik.
Jeżeli jesteś Czytelnikiem „Niedzieli”, to zachęcamy do zamówienia książki „Strachy i Lachy. Przemiany polskiej pamięci 1982-2012” prof. Andrzeja Nowaka bezpośrednio w Białym Kruku. Wówczas otrzymasz 10 proc. rabatu na książkę. Oferta jest ważna tylko do wyczerpania nakładu.
Wystarczy zadzwonić (oprócz niedziel) i zamówić pod numerami: (12) 260-32-90, (12) 260-32-40, (12) 254-56-02, (12) 254-56-26, (12) 254-56-19. Można też wysłać faks: (12) 254-56-00 lub e-mail: dystrybucja@bialykruk.pl.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Amerykańska dyplomacja wraca na Kubę

Historia dzieje się na naszych oczach. Po ponad półwieczu Stany Zjednoczone wznowiły relacje dyplomatyczne z reżimem Castro na Kubie.
Ten dziejowy przełom nie wszystkim jednak wydaje się krokiem w dobrą stronę

Jest grudzień 2014 r. Amerykański prezydent Barack Obama ogłasza zmianę dotychczasowej doktryny, polegającej na polityce izolacji Kuby. Ta rewolucyjna wiadomość szybko trafia na pierwsze strony najważniejszych gazet na świecie. Amerykański „New York Times” pisze, że Obama „wymazuje ostatni ślad zimnowojennej wrogości” pomiędzy Waszyngtonem a Hawaną. Dwa kraje odizolowane od siebie przez dziesięciolecia mają przywrócić pełne stosunki dyplomatyczne. Prezydent USA w specjalnym wystąpieniu z Białego Domu ogłasza: „Skończymy z przestarzałym podejściem, które przez dekady nie przyniosło pozytywnych efektów, zamiast tego unormujemy relacje pomiędzy naszymi krajami”. Wznowienie dyplomatycznych kontaktów z Kubą entuzjastycznie przyjmuje sekretarz generalny ONZ – Ban Ki-moon, który stwierdza, że ocieplenie na linii Waszyngton – Hawana to „bardzo pozytywna wiadomość”. Podobnego zdania jest zarówno Zbigniew Brzeziński, jak i Peter Schechter – dyrektor centrum ds. Ameryki Łacińskiej w Radzie Atlantyckiej. Twierdzi, że dotychczasowa polityka USA względem Kuby nie przyniosła żadnych korzyści. Schechter zwraca uwagę, że na wyspie nadal panuje komunistyczny reżim braci Castro, a przez ponad 50 lat sankcji Hawana nie zrobiła kroku w kierunku demokracji. Tak wyglądało to w grudniu zeszłego roku. Co się stało od tamtego czasu? Oba kraje rozpoczęły rozmowy w sprawie działań, które należało podjąć, aby ponownie uruchomiona została Ambasada USA w Hawanie oraz Ambasada Kubańska w Waszyngtonie. Największym problemem w osiągnięciu tego celu był fakt, że rządzona przez komunistyczny reżim braci Castro Kuba znajdowała się na amerykańskiej liście państw sponsorujących terroryzm. Prezydent Barack Obama ogłosił w kwietniu br., że usunie Kubę z tej listy i obietnicy dotrzymał. Rząd kubański mógł zatem otworzyć rachunek bankowy w Stanach Zjednoczonych, niezbędny do funkcjonowania placówki dyplomatycznej.
CZYTAJ DALEJ

"Extra omnes!". Rozpoczęło się konklawe

2025-05-07 17:51

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

O godz. 16:30 w Pałacu Apostolskim rozpoczęła się liturgia wejścia na konklawe. Wzięło w niej udział 133 kardynałów elektorów, a poprowadził ją – zgodnie z przepisami – najstarszy precedencją kardynał biskup – Pietro Parolin. Kardynałowie wybiorą 267. Papieża.

Liturgia rozpoczęła się znakiem krzyża i krótkimi obrzędami wstępnymi, po których kardynałowie, modląc się Litanią do Wszystkich Świętych, przeszli procesyjnie do Kaplicy Sykstyńskiej. Tam, po odśpiewaniu hymnu „Przybądź Duchu Święty” i odmówieniu modlitwy w intencji elektorów, złożyli oni uroczystą przysięgę. Najpierw wspólnie odczytali jej rotę, która dotyczy zarówno sytuacji, w której na któregoś z nich padnie wybór, jak też dochowania tajemnicy konklawe. Następnie każdy z kardynałów osobiście dopełnił przysięgi, kładąc dłoń na Ewangelii.
CZYTAJ DALEJ

Konklawe. Co się dzieje po wyborze papieża?

2025-05-07 21:08

[ TEMATY ]

konklawe

PAP/EPA/VATICAN MEDIA HANDOUT

Konklawe wchodzi w końcową fazę, gdy elekt otrzyma co najmniej dwie trzecie głosów. W tym roku, przy 133 elektorach, będzie to poparcie co najmniej 89 purpuratów. Jeśli tak się stanie, osoba wskazana przez kardynałów usłyszy pytanie: "Czy przyjmujesz?".

„Czy przyjmujesz?” - pyta elekta przewodniczący konklawe. Jeżeli usłyszy odpowiedź twierdzącą, oznacza to koniec konklawe, a wybrany zostaje papieżem. Następnie odpowiada na pytanie o imię.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję