Słońce stało wysoko, drzewa rzucały krótkie cienie, a nieliczni
podróżni, stojący na przystanku, spoglądali niecierpliwie na rozkład
jazdy, zegarki i nadjeżdżające od strony miasta samochody, wypatrując
autobusu. Niebo było czyste i tylko kilka niewielkich chmur wisiało
nieruchomo nad horyzontem, nie mógł ich bowiem poruszyć zamierający
co chwilę delikatny wiatr. Dwoje nastolatków siedziało nieopodal
przystanku na ogrodzeniu parkingu. Ubrani byli w niebieskie dżinsy
z napisami wykonanymi różnokolorowymi mazakami oraz w czarne podkoszulki
z nazwami heavymetalowych zespołów. Od szyi do pasa zwisały kable
od walkmanów, a obok na ziemi leżały plecaki ozdobione przeróżnymi
napisami, odznakami i rysunkami. Dziewczyna miała także niewielką
maskotkę. Na wierzchu plecaka siedział pluszowy Kubuś Puchatek, podobny
kropka w kropkę do książkowego i filmowego pierwowzoru.
Siedzenie na ogrodzeniu, które stanowiła zwykła linka
przeciągnięta między słupkami, nie należało do wygodnych, dlatego
też co jakiś czas to chłopak, to dziewczyna wstawali i przechadzali
się wolno wzdłuż przystanku.
Młodzi ludzie usiłowali zatrzymywać przejeżdżające obok
samochody. Niektóre z nich zwalniały i nawet podjeżdżały bliżej krawężnika,
gdyż kierowcy chcieli przyjrzeć się dziewczynie, której długie blond
włosy, rozwiewane przez słaby wiatr, musiały zwracać uwagę. Chłopak
z dziewczyną wymieniali między sobą krótkie zdania, składające się
w zasadzie z samych monosylab: hm, no, he, aha, eee, u, a niekiedy
nawet ze słów takich, jak np. kicha, super, kul, spoko, Ameryka.
Dały się słyszeć nawet całe zwroty typu: ale ściemniasz, nie bajeruj,
rzucić wapno na druty.
To ostatnie powiedzenie zwróciło uwagę mężczyzny w średnim
wieku, który stał niedaleko rozkładu jazdy, czytał gazetę i zdawał
się zapomnieć o całym świecie. Mężczyzna mógł mieć około czterdziestki.
Ubrany był w jasny, letni garnitur, białą koszulę i krawat, a na
nosie miał niewielkie okulary. W drugiej ręce trzymał skórzaną teczkę
wypchaną papierami, które wystawały przez niedomknięty zamek. Mężczyzna
podniósł wzrok znad ostatniej strony, gdzie widniał duży tytuł "FELIETON
TYGODNIA", i zwróciwszy wzrok w stronę dziewczyny, powiedział:
- Przepraszam panią bardzo, ale przypadkowo usłyszałem,
jak powiedziała pani: "rzucić wapno na druty". Co to znaczy?
Dziewczyna odwróciła się w stronę przystanku i zmierzywszy
mężczyznę od stóp do głów, ze skrzywioną miną odezwała się po krótkim
namyśle, jakby zastanawiała się, czy w ogóle warto podejmować rozmowę:
- Niech pan nie ściemnia, że tego wcześniej nie słyszał!
- Nie, nie słyszałem - odpowiedział mężczyzna.
- "Rzucić wapno na druty" znaczy poprosić kogoś dorosłego
do telefonu - wyjaśniła dziewczyna. - Bo wapno to od wapniaka - dodała
po chwili.
- A ile trzeba mieć lat, żeby być wapniakiem? - pytał
dalej mężczyzna.
- Tyle, ile pan ma, to już w zupełności wystarczy - dziewczyna
odpowiedziała najzupełniej poważnie, bez cienia złośliwości w głosie.
Mężczyzna umilkł natychmiast. Rozłożył z powrotem gazetę
i wbił wzrok w reklamę Geriavitu. "Łyżka dziennie zapewni ci siły
i witalność do późnych lat" - głosił slogan reklamowy.
Dziewczyna wyjęła z plecaka niewielką puszkę. Strzeliło,
syknęło i po sekundzie słychać było głośne przełykanie.
- Red bull doda ci skrzydeł - rzuciła zaczepnie w stronę
mężczyzny, który udawał, że nic nie słyszał.
Kilka autobusów nadjechało równocześnie. Stojący na przystanku
ludzie rzucili się do wszystkich wejść. Również mężczyzna w garniturze
złożył starannie gazetę i ściskając pod pachą teczkę, rozpoczął batalię
o miejsce na stopniach. W tym czasie dziewczyna zatrzymała czarnego
mercedesa, a kiedy ustaliła z kierowcą trasę podróży, do samochodu
podbiegł chłopak, trzymając w rękach plecaki. Właściciel pojazdu
zrobił zdziwioną minę, lecz chłopak szybko mu wytłumaczył:
- Spoko, zmieścimy się wszyscy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu