W słoneczny kwietniowy ranek, na przykrytym płaszczami uczniów oślęciu, którego jeszcze nikt nie dosiadał, zbliżał się Jezus do Jerozolimy. Na Jego cześć wykrzykiwał tłum uczniów, mieszkańców pobliskich
wsi i Świętego Miasta. Rzucali na Jego drogę swe płaszcze i potrząsali palmowymi gałęziami będącymi symbolem sprawiedliwości i świętości pozdrawianego. „Hosanna!” - wołano. Błogosławiony,
który przychodzi w imię Pańskie!”.
Tak oto tłumy witające Jezusa wraz z Nim wchodziły w Wielki Tydzień, w Jego ostatnie przed męką dni. Czy wszyscy witający Go z radosnym entuzjazmem będą również towarzyszyć Jezusowi w krzyżowej drodze?
„Zostaliśmy zaproszeni nie tylko do tego, by Go oklaskiwać, lecz także, by Mu się przyjrzeć, a może i podążyć za Nim w całą Jego Mękę, gdy ponosi śmierć jako skazaniec na podstawie prawa powszechnego”
- napisał w Kazaniach paryskiego proboszcza kard. Jean-Marie Lustiger.
Przyglądamy się. Patrzymy w twarz wjeżdżającego do Jerozolimy Mesjasza. Ale nie widzimy na niej radości i tryumfu. Widzimy troskę, zadumę i wielki smutek. Ze spoglądających na Miasto oczu płyną łzy.
„O, gdybyś i ty poznało w ten dzień to, co służy pokojowi (Łk 19, 42) - mówi, przepowiadając klęskę i zniszczenie. „... nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie
rozpoznało czasu twojego nawiedzenia” (44).
W radosną Niedzielę Palmową z bukietami suchych kwiatów i traw zbliżamy się do tajemnicy śmierci Zbawiciela. Czy podążymy za Nim i zapłaczemy razem z miłującymi Go uczniami? Czy poznaliśmy czas swego
nawiedzenia?
Podnosząc kolorowe palmy, wołamy jak jerozolimski lud Hosanna! Ale oni nie wiedzieli, a my już wiemy, co wydarzy się w najbliższych dniach. Wiemy, że zostanie zadana Mu okrutna męka i śmierć. Ale
wiemy też, że zmartwychwstanie. „Z tą wiedzą łatwiej żyć” - powiedział kiedyś ktoś. Czy miał rację?
Pomóż w rozwoju naszego portalu