To, co ostatnio dzieje się na polskiej scenie politycznej,
nie powinno nikogo dziwić. Na przykładzie Unii Wolności wyszło wreszcie
na jaw, że nie da się w nieskończoność współpracować z każdym, kto
pozwala rządzić i czerpać z tego korzyści, a konkretnie - że można
bez końca udawać na górze antykomunistów, a równocześnie zawiązywać
w samorządach sojusze z SLD. Ponadto prysły jak mydlana bańka deklaracje
prof. B. Geremka o szlachetnym sposobie uprawiania polityki w Unii
Wolności, wszak opuszczenie UW przez wielu polityków dokonało się
w proteście przeciw stylowi, z jakim zwycięski B. Geremek potraktował
zwolenników przegranego D. Tuska. Skończył się więc mit szefa Unii
Wolności, podobno najbardziej zręcznego i przebiegłego dyplomaty,
nieomylnego guru. Choć nie moje to zmartwienie, co będzie dalej z
tą partią, obrotowa Unia Wolności, pragnąca być zawsze języczkiem
uwagi, obróciła się tak bardzo, że może przestać istnieć. Wielu zapewne
życzyłoby sobie tego, myślę jednak, że byłoby to zbyt piękne, prawda?
Obiecałem przed tygodniem, że napiszę o sejmowej debacie
na temat dwóch projektów uchwał dotyczących nierównoprawnego traktowania
Radia Maryja przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, która odbyła
się 18 stycznia br. Wspomnę, że debata była pokłosiem raportu Najwyższej
Izby Kontroli w sprawie niezrealizowania koncesji dla Radia Maryja
przez KRRiT. Kontrola NIK jednoznacznie wykazała dyskryminację Radia
Maryja przez ten konstytucyjny urząd. Dokonywało się to zwłaszcza
za prezesury B. Sulika, związanego z Unią Wolności, który wolał dać
częstotliwości każdemu, byle nie Radiu Maryja.
Obrady Sejmu odbywały się nad dwoma projektami uchwał:
pierwszym - przygotowanym przez Sejmową Komisję Kultury i Środków
Przekazu; drugim - zgłoszonym w imieniu 150 posłów, głównie z Akcji
Wyborczej Solidarność, przez Annę Sobecką, posłankę niezrzeszoną.
Nie muszę przypominać, że debata była niezwykle emocjonująca i długa.
Chyba z tego drugiego powodu zapisze się w annałach Sejmu jako najdłuższa
debata poza debatą budżetową. Poparcie dla uchwały zapowiedziały
AWS i PSL, przeciw uchwale wystąpiły natomiast kluby SLD i UW. Rzeczpospolita
nazwała złośliwie tę debatę walką ciemności ze światłością, czyli
sił liberalnej lewicy z siłami prawicy. Mnie to określenie bardzo
odpowiada, bo oddaje zasadniczy dylemat, jaki jawi się przed każdym
posłem, gdy trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy jest za, czy przeciw
prawdzie, sprawiedliwości, umocnieniu ojczyzny itp. W Sejmie te odpowiedzi
są szczególnie ważne, i choć wynikają z prostego rachunku głosowań,
to przecież skutkują konkretnymi rozwiązaniami tak dla państwa w
całości, jak i dla poszczególnego obywatela. Nic dziwnego więc, że
można czasem usłyszeć po jakimś głosowaniu słowa "zdrada" czy "hańba".
W sprawie Radia Maryja należałoby również użyć podobnych
słów, skoro w państwie prawa i wolności obywatelskich trwa od 1994
r., a więc od momentu przyznania koncesji Radiu Maryja, wielka wojna
o jego utrzymanie, a konkretnie o przyznanie mu należnych częstotliwości.
To wszak Najwyższa Izba Kontroli, która na wniosek Sejmu przebadała
tę sprawę, stwierdziła w raporcie jednoznacznie, że KRRiT już na
samym początku zleciła opracowanie planu sieci dla Radia Maryja ze
znacznym opóźnieniem, w porównaniu z rozgłośniami RMF FM i Zet, a
następnie hamowała rozwój toruńskiej rozgłośni, traktowała ją nierównoprawnie,
dając to, co zbywało innym. Na koniec, żeby niesprawiedliwości stało
się zadość, KRRiT nie zgłosiła w odpowiednim terminie sieci Radia
Maryja do uzgodnienia w Ministerstwie Łączności, co może skutkować
opóźnieniem w odnowieniu koncesji, która wygasa 23 czerwca br.
Przypomnę, że koncesje przyznane w 1994 r. dla Radia
RMF FM, Radia Zet i Radia Maryja wygasają w maju i czerwcu br. Aby
je odnowić, poszczególne Radia muszą o to wystąpić do KRRiT, ta zaś
ma obowiązek przedstawić projekt ich sieci do uzgodnienia w Ministerstwie
Łączności. Pytanie: Dlaczego KRRiT przedstawiła w lipcu 2000 r. projekt
sieci do uzgodnienia w Ministerstwie Łączności tylko dla Radia RMF
FM i Zet, a dla Radia Maryja uczyniła to dopiero we wrześniu -dodam
- pod naciskiem społecznych protestów płynących przez Komitet SOS
dla Ratowania Radia Maryja? Trudno w tym kontekście nie oczekiwać
kolejnej niemiłej niespodzianki wobec Radia Maryja w czerwcu br.
Czy nie pojawią się jakieś osoby i siły (w domyśle: siły ciemności),
które powołując się na Ustawę o radiofonii i telewizji, zażądają
cofnięcia koncesji dla Radia Maryja z racji np. zagrożonego interesu
i bezpieczeństwa państwa? Radio to wszak jest faktycznie przeciw
Unii Europejskiej, natomiast kłamliwie pomawia się je o antysemityzm
czy rasizm, dowodzi, że cenzuruje wypowiedzi, a więc lekceważy prawdę.
Jako zarzut wobec Radia Maryja zostały ukazane nawet starania o ziemię
pod budowę w Toruniu Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej!
Należałoby tym siłom ciemności przypomnieć, jakim gangsterskim
rodowodem szczycą się Radia RMF FM i Zet. Wszak zanim te rozgłośnie
otrzymały koncesje w 1994 r., ktoś pozwolił im wcześniej nadawać "
na wariata", zawłaszczać częstotliwości, zanim im one zostały przyznane,
blokować ubieganie się o koncesje innym chętnym. Czy to nie te właśnie
rozgłośnie wstrzymywały do czasu, aż okrzepną, powstanie nowego prawa
w eterze u zarania Trzeciej Rzeczypospolitej? Pamiętamy, jak to było.
Kto miał wówczas "dojście", ten korzystał z przywilejów pierwszeństwa,
z wolności i swobód demokratycznych. W efekcie, wielu zamiast wziąć
kredyt, ukradło pierwszy milion, zbijając szybko niezły majątek.
Jednym słowem, gdyby prof. R. Bender, jako prezes KRRiT, nie podpisał
koncesji dla Radia Maryja - do dzisiaj to Radio bezskutecznie ubiegałoby
się o wymagane prawem zezwolenia, ekspertyzy itp. I jak znam byłych
prezesów KRRiT, a także obecnego, sprawa ciągnęłaby się w nieskończoność.
Przychodzi więc i dzisiaj dmuchać na zimne, zakładać
Komitety SOS dla Radia Maryja, występować w obronie Radia w Sejmie,
bo środowiska dawnych układów, a obecnych sił ciemności, nie lubią
prawdy. A najbardziej nie lubią tych ludzi, którzy ponad pieniądze
przedkładają polską rację stanu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu