W niedzielę 18 maja wspominamy dzień urodzin sługi Bożego Jana Pawła II. Byłyby to jego 88. urodziny. Ale trzy lata temu Papież Polak wyruszył w swoją najdłuższą pielgrzymkę - do Domu Ojca. Przypomnijmy więc jego inne narodziny - te dla nieba. Pamiętamy sobotni wieczór 2 kwietnia 2005 r. - te zapłakane nie tylko polskie oczy i ściśnięte bólem serca. Odchodził człowiek, który niezwykle mocno przeżywał rzeczywistość i boską, i ludzką, całkowicie oddany Kościołowi i światu. Żył krzyżami i cierpieniami konkretnego człowieka i całego świata. Brał to wszystko na siebie i dźwigał, a właściwie przylegał do krzyża cierpienia całej ludzkości. Papież Polak uczył nas, jak żyć, a na koniec uczył, jak cierpieć i umierać.
Jan Paweł II bardzo zwracał uwagę na ludzi chorych i cierpiących. Może wcześniej, przed jego pontyfikatem, nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że zarówno blisko nas, jak i daleko jest tylu nieszczęśliwych ludzi. To on na początku pontyfikatu, zaraz po wyborze na Stolicę Piotrową, odwiedził w rzymskiej poliklinice swojego przyjaciela kard. Andrzeja Marię Deskura. Już po tym fakcie można było się spodziewać, że to papiestwo będzie szczególne i pokaże oblicze innego świata - świata ludzi cierpiących, którzy chorują i umierają. Jan Paweł II był tym, który wskazał cierpienie świata, wielki krzyż ludzkości, jakim jest choroba, i tłumaczył wielki sens cierpienia. Pokazał pełną ludzką rzeczywistość w swojej zwyczajności i powszechności.
Jan Paweł II był gigantem ducha. Skupiał w swojej osobie wielką miłość, wielkie cierpienie, ale przede wszystkim wielką pobożność i oddanie się Bogu. Jego zjednoczenie z Bogiem - to nieustająca adoracja i bliskość Jezusa Eucharystycznego. A jego miłość do człowieka - to otwarcie na każdego, kto do niego przychodził, i jeszcze więcej - to jego pielgrzymia wędrówka po całym globie, do potrzebujących go ludzi różnych kultur i narodów, a zarazem do każdego z osobna. Wyrażało się to m.in. wtedy, gdy każdemu człowiekowi obecnemu w wielkim tłumie wydawało się, że wzrok Papieża jest skierowany właśnie na niego. A nieraz cały świat mógł być świadkiem takiego indywidualnego spotkania czy spojrzenia, choćby za pośrednictwem kamer telewizyjnych.
Nagle świat dowiedział się o wielkim cierpieniu Jana Pawła II. Ten święty człowiek pokazał, jak przeżywać ból. Miał świadomość osobistego ciężaru krzyża i myślę, że dźwigał również ciężar całego Kościoła - biskupów, kapłanów, osób konsekrowanych i zwykłych ludzi, a także ciężar całego świata grzechu, złych intencji. Ile razy przestrzegał polityków, ludzi nauki i biznesu? Często pytał, dlaczego ludzie czynią zło, dlaczego na świecie jest tak wiele zła? Ile razy pytał: Dlaczego oni to robią? Również po zamachu na swoje życie w 1981 r.
Dlatego gdy Ojciec Święty Jan Paweł II umierał, ludzie na całym świecie wstrzymali oddech. Wsłuchani w treść komunikatów medycznych, mieli świadomość, że on bardzo cierpi, że prosi o modlitwę i sam się modli, ale przede wszystkim, że jest mocno wewnętrznie związany z Bogiem.
Jan Paweł II odszedł do Domu Ojca ze wszystkimi sprawami tego świata, przepełniony ogromną wiarą i miłością do Jezusa. Niedawno, w trzecią rocznicę narodzin Jana Pawła II dla nieba, jego następca - Papież Benedykt XVI wobec całego świata raz jeszcze podziękował Bogu za to, że „dał Kościołowi tego swego wiernego i odważnego sługę”. Ale przede wszystkim prosił, by Jan Paweł II „nadal wstawiał się z nieba za każdym z nas, w sposób szczególny za mną - mówił obecny Ojciec Święty - którego Opatrzność powołała do przejęcia jego nieocenionego dziedzictwa duchowego”. Te słowa Benedykta XVI szybko podchwycili i komentowali dziennikarze na całym świecie, mając nadzieję na rychłe wyniesienie Jana Pawła II do chwały ołtarzy.
Niech zamknięciem tej urodzinowej refleksji będą słowa małego Olivera z Włoch, umieszczone w książce „Listy dzieci do Karola”, wydanej niedawno w Wydawnictwie św. Stanisława BM w Krakowie: „Drogi Ojcze, gratuluję Ci, że zostaniesz świętym, ale także jesteśmy smutni, bo umarłeś”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu