W Europie obecnie agresywnie promowana jest ideologia liberalizmu. Liberał to człowiek, który uważa siebie za nowoczesnego i postępowego, a w rzeczywistości jest to ktoś, kto nie nawiązuje trwałych więzi i nie ma solidnych wartości, kto jest bezkrytyczny wobec dominujących obecnie ideologii. A wszelkie ideologie człowiek tworzy po to, by uciekać od prawdy, która niepokoi, oraz od miłości, która stawia wymagania. Jednym z najgroźniejszych mitów ideologii liberalnej jest stawianie tolerancji na czele hierarchii wartości. Tymczasem tolerancja odnosi się do dziedziny smaków i gustów, nie odnosi się natomiast do sposobów postępowania. Człowiek bowiem potrafi krzywdzić samego siebie i innych ludzi. Krzywdy te czasami są tak poważne, że w każdym społeczeństwie musi istnieć kodeks karny, który broni ofiary przed katami.
Tolerancja byłaby rozsądnym sposobem na relacje międzyludzkie tylko wtedy, gdyby żaden człowiek nigdy nie krzywdził ani samego siebie, ani innych ludzi. Ci, którzy stawiają tolerancję na czele hierarchii wartości, i którzy zwykle nawet nie wspominają o istnieniu innych, większych wartości - to ludzie przewrotni lub skrajnie naiwni. Człowiek mądry wie, że w odniesieniu do osób szlachetnych tolerancja to stanowczo za mało, natomiast wobec krzywdzicieli - tolerancja to stanowczo za dużo. Właśnie dlatego w Piśmie Świętym ani razu nie występuje słowo „tolerancja”. Bóg zachęca nas do tego, byśmy do wszystkich ludzi odnosili się z miłością, a nie zaledwie z tolerancją. A miłość oznacza, że tym, których kocham, mówię prawdę o ich zachowaniach i nie przyglądam się biernie błędom, które popełniają.
Małżeństwo oparte jest na miłości i prawdzie, a nie na tolerancji. Małżonkowie ślubują sobie wzajemną miłość w dobrej i złej doli aż do śmierci. Prawdziwa miłość zawsze jest cierpliwa, ale nigdy nie jest tolerancyjna, ponieważ tolerować to być obojętnym na los drugiego człowieka. Jezus nigdy nie był tolerancyjny właśnie dlatego, że kochał. A kochać to stawiać wymagania po to, by kochana przeze mnie osoba uczyła się kochać coraz dojrzalej. W mądrej miłości - a innej nie ma - obowiązuje zasada: to, czy kocham ciebie, zależy ode mnie, ale to, w jaki sposób wyrażam moją miłość do ciebie, zależy od twojego postępowania. Tego uczy nas Jezus, który ludzi szlachetnych wspierał, bronił, uzdrawiał i umacniał. Z kolei ludzi błądzących stanowczo upominał, a faryzeuszy publicznie demaskował po to, by nie mogli już więcej krzywdzić innych ludzi.
Zadaniem małżonków jest odnosić się do siebie z miłością wierną, czułą, wytrwałą, radosną i bardzo cierpliwą, a jednocześnie z miłością mądrą, czyli dostosowaną do zachowania tej drugiej osoby. Najbardziej radosną formą miłości małżeńskiej jest codzienne, cierpliwe potwierdzanie małżonkowi, że dzisiaj też jest przez nas nieodwołalnie kochany i chroniony. Gdy małżonek odpowiada miłością na miłość, gdy swoim bliskim okazuje troskę, czułość i wsparcie, wtedy współmałżonek powinien chętnie okazywać wdzięczność, radość, czułość, zaufanie. Jednak wtedy, gdy małżonek przestaje okazywać miłość, to zadaniem współmałżonka jest wyrażanie niepokoju z tego powodu i podjęcie rozmowy na temat zaistniałej sytuacji. Trzeba rozmawiać bez agresji i cierpliwie, ale też w stanowczy sposób należy przypominać tej drugiej osobie o tym, że ślubowała nam miłość i że nie oczekujemy od niej niczego innego, jak tylko tego, by była wierna swojej przysiędze. Gdy mimo tego typu cierpliwych, a jednocześnie stanowczych rozmów małżonek nie zmienia się, nie wraca do pierwotnej miłości, gdy zaczyna krzywdzić samego siebie (np. przez nadużywanie alkoholu, uleganie lenistwu, wiązanie się z nieodpowiedzialnymi znajomymi), wtedy obowiązkiem współmałżonka jest stanowcze upominanie błądzącego, z całym szacunkiem i cierpliwością, ale bez ukrywania przed nim bolesnej prawdy o jego postępowaniu.
Na najtrudniejszą próbę małżeństwo wystawione jest wtedy, gdy jeden z małżonków przeżywa aż tak poważny kryzys, że nie tylko krzywdzi samego siebie, ale wyrządza też krzywdę współmałżonkowi i dzieciom. Wtedy pozostali członkowie rodziny powinni się stanowczo bronić. W mądrej miłości, której uczy nas Jezus, obowiązuje zasada: to, że kocham ciebie, nie daje ci prawa, byś mnie krzywdził! Także w małżeństwie jedynie miłość jest nieodwołalna. Cokolwiek złego uczyni małżonek, to współmałżonek nie powinien przestać go kochać. Ale wszystko inne w małżeństwie (np. wspólne mieszkanie, wspólne wychowywanie dzieci, współżycie seksualne, wspólnota majątkowa) jest pod warunkiem, że i ty mnie kochasz. Jeśli mimo stanowczych rozmów i łez bólu krzywdzonego małżonka, krzywdziciel nie koryguje swego postępowania, to Kościół daje krzywdzonemu małżonkowi prawo do skutecznej obrony siebie i dzieci, do separacji małżeńskiej włącznie. Im wcześniej i z im większą stanowczością reaguje małżonek na błędy męża czy żony, tym większa jest szansa, że ta druga strona zastanowi się i zmieni. Najgorszym rozwiązaniem jest tolerowanie błędów małżonka w nadziei, że on sam kiedyś zastanowi się i zmieni. Taka postawa oznacza w praktyce przyzwalanie małżonkowi na wchodzenie w kolejne, coraz bardziej dramatyczne fazy kryzysu.
Najlepszą metodą rozwiązywania problemów małżeńskich jest niedopuszczanie do tego, by one w ogóle się pojawiły. Zło zwycięża się dobrem, a tym dobrem, które najbardziej chroni przed złem, jest miłość. Największe szanse na uniknięcie problemów małżeńskich mają ci małżonkowie, którzy solidnie przygotowali się do zawarcia związku. Decyduje tu zatem dobry punkt wyjścia. Tym punktem wyjścia nie jest pożądanie ani zakochanie, lecz cierpliwa i stanowcza miłość, jakiej uczy nas Chrystus. Najłatwiej wytrwać w takiej miłości tym małżonkom, którzy dbają o osobistą przyjaźń z Bogiem, którzy wspólnie się modlą i którzy kierują się mądrą hierarchią wartości, na czele której są miłość, prawda, uczciwość, wierność i odpowiedzialność, a nie tolerancja.
Pomóż w rozwoju naszego portalu