Premier Donald Tusk będąc w Peru, podzielił opinię połowy Polaków, że jego rząd, łącznie z nim, nie spełnia wszystkich oczekiwań. Te pierwsze słowa samokrytyki szefa rządu dodały jakby odwagi mediom, które wreszcie odeszły od hurraoptymistycznych ocen i zaczęły pisać, co naprawdę ludzie myślą o rządzących. Pojawiły się również badania rynku, które pozwalają stwierdzić, że półrocze rządów Tuska to czas złamanych obietnic, lawina pustosłowia, a przede wszystkim niekontrolowany wzrost cen.
Przypomnę, że podczas debaty wyborczej między Tuskiem a ówczesnym premierem Kaczyńskim, szef Platformy Obywatelskiej trafnie powiedział, że gospodarka z jego punktu widzenia to „portfele zwykłych ludzi”. To wtedy padło pamiętne pytanie do Kaczyńskiego, czy wie, o ile zdrożały jabłka, chleb, ziemniaki, kurczaki, gaz ziemny i benzyna. To pytanie padło jako zarzut, by premier poniósł odpowiedzialność za ówczesne podwyżki. A nie były one wówczas tak duże, jak te obecne, które mogą doprowadzić do ruiny domowe budżety. I tak od listopada do kwietnia o 16 proc. zdrożała energia elektryczna, o 14 proc. gaz, o 25 proc. paliwa, za chleb płacimy do 20 proc. więcej, ceny mleka skoczyły od 7 do 21,6 proc. (w sumie żywność zdrożała o 26 proc). Wzrosły także koszty utrzymania mieszkania o 19 proc.
Klub PiS chcąc pomóc osobom najbiedniejszym, zgłosił projekt ustawy o corocznym dodatku pieniężnym dla niektórych emerytów i rencistów. Ustawa ta pozwoliłaby na realne wsparcie milionów Polaków, którzy nie poradzą sobie ze wzrostem cen. Jak na razie marszałek Komorowski trzyma ustawę w szufladzie.
Oprócz niereagowania na podwyżki cen, są inne niepokojące działania rządu, że wspomnę prywatyzację szpitali, wstrzymanie budowy autostrad, brak reformy finansów, zniszczenie mediów publicznych, łagodne traktowanie przestępców, zamykanie dostępu do zawodu młodym prawnikom, nieudolne przygotowania do EURO 2012, niewykorzystanie środków unijnych. Ktoś obliczył, że jeśli budowa autostrad będzie postępować w obecnym tempie, czyli 5,5 km miesięcznie, to drogi na EURO 2012 wybudujemy za 15 lat. Ponadto w ramach przygotowań do EURO 2012 obiecano gruntownie zmodernizować setki kilometrów dróg kolejowych, a także przebudować dworce. Tego się nie da wykonać w krótkim czasie.
Wspomniałem, że rząd niszczy media publiczne. Dowodem na to jest ustawa o abonamencie radiowo-telewizyjnym. Niby zwalnia się z płacenia rencistów i emerytów, ale bez tych pieniędzy nie ma szans na realizację misji mediów publicznych. To dzięki pieniądzom z abonamentu Telewizja Polska mogła w dużej części dofinansować produkcję np. filmu „Katyń” Andrzeja Wajdy. Przypomnę, że TVP uzyskała w 2007 r. 515 milionów zł z abonamentu, a Polskie Radio blisko 189 milionów zł. W styczniu i lutym tego roku, na skutek nieodpowiedzialnych zapowiedzi rządu, nastąpił spadek wpływów z abonamentu o 20 proc. (52 mln zł). Za kilka miesięcy może okazać się, że nie mamy nowej ustawy medialnej, a system finansowania mediów publicznych uległ całkowitemu załamaniu. Zapewne wówczas PO zrealizuje swój prawdziwy zamiar: podzieli TVP na dwie spółki, TVP1 ma być komercyjna i zarabiać pieniądze z reklam, z kolei TVP2, TVP Polonia i kanały tematyczne mają tworzyć spółkę misyjną. Nie będzie w nich reklam, bo mają być utrzymywane z nowo powstałego Funduszu Misji Publicznej. Sprytny projekt, aby na polskim rynku medialnym królowały jedynie stacje prywatne.
Pół roku temu rozpoczęły się pierwsze konkursy o wykorzystanie z funduszy unijnych ponad 67 miliardów euro w latach 2007-2013. Do tej pory Ministerstwu Rozwoju Regionalnego udało się podpisać jedynie umowy na 1 miliard zł (245 umów). Do końca marca nie została podpisana żadna umowa o przyznaniu wsparcia dla ponad 400 inwestycji, które znalazły się w programach krajowych - sytuacja z realizacją inwestycji kluczowych jest dramatyczna. Nie udało się zawrzeć żadnych umów na realizację inwestycji drogowych i kolejowych. Zniszczenie listy projektów kluczowych, stworzonej przez PiS, zablokowało skutecznie te inwestycje. Czyżby chodziło o to, aby Polska więcej wpłacała do unijnej kasy, aniżeli brała?
Bulwersują inne sprawy. Oto Warszawski Sąd Okręgowy zwrócił do IPN akt oskarżenia za stan wojenny wobec 9 osób, m.in. Wojciecha Jaruzelskiego, Czesława Kiszczaka i Stanisława Kani. Sąd uznał za zasadne powołanie na świadków Gorbaczowa czy M. Thatcher, czego domagała się obrona. To chyba jakaś kpina. A sprawa Jerzego Stachowicza: pułkownik SB, który w drański sposób przesłuchiwał niegdyś działaczy podziemia, został ekspertem w komisji śledczej, czyli miał zajmować się badaniem, czy aby legalnie działająca w wolnej Polsce partia polityczna nie łamała prawa. Miał, oczywiście, poparcie PO, partii, która zapowiedziała koniec z lustracją.
To wszystko razem tworzy obraz rządu, który nie ma żadnej strategii ani co do przeszłości, ani przyszłości, a więc nie ma także strategii rozwoju, tymczasem w najbliższych latach pogłębi się zapaść demograficzna Polski, czeka nas być może załamanie systemu emerytalnego i systemu zdrowotnego, a w perspektywie 5-10 lat do Polski napłyną miliony imigrantów z innych krajów, a może nawet kontynentów (tak było w starych krajach UE). Mając to wszystko na uwadze, należy zmieniać i reformować Polskę, korzystać z dobrych doświadczeń Zachodu, aby odrobić zaległości rozwojowe wobec tych państw. Ale przede wszystkim potrzebna jest wizja: jakiej Polski chcemy, jak powinien wyglądać model modernizacji, jakie są ścieżki rozwoju na kilkadziesiąt lat. Tu nie wystarczą obietnice, tu nie można liczyć na żadne cuda.
Pomóż w rozwoju naszego portalu