Reklama

Zagrożenia

Zainfekowani sektą

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Irmina lubi tłumne miejsca i gwar. Boi się nieznajomych, uśmiechniętych, kontaktowych. Sympatycznych. Nie ufa nikomu. Jej piekło zaczęło się kiedyś od takiego niezobowiązującego spotkania. Rodzice Małgosi dokładnie sprawdzają moje dane, nim godzą się na rozmowę. Od miesięcy mają głuche telefony i pewność, że ktoś ich śledzi. Pani Ewa ciągle wierzy, że jej syn się znajdzie, choć policja już nie szuka. Wszystkie te historie mają element wspólny – sekty.

Piekło, którego nie widać

Małgośkę złowiono na miłość. Zakochała się nieprzytomnie w Darku. – Zrobił jej taki kisiel z mózgu, że najpierw skonfliktowała się z całą rodziną, potem zerwała kontakty z dawnymi znajomymi, wreszcie tuż po osiemnastce uciekła z domu – opowiada starsza siostra Anka. Po pół roku udało się rodzinie odnaleźć Małgosię w domu Hare Kriszna. Była milcząca, zamyślona i... w ciąży.
Irmina po związaniu się w połowie lat 90. z Hare Kriszna przerwała studia, zerwała z rzeczywistością, zniszczyła sobie zdrowie, a wszystko to w poszukiwaniu idealnej społeczności, którą byłaby w stanie zaakceptować. Codziennie przez wiele godzin mantrowała, by oczyścić karmę, za najmniejsze przewinienia otrzymywała kary. Nie miała już własnego zdania, wolnej woli. Bezwolny manekin – powie o sobie z tamtych lat. Odeszła, podobnie jak Małgosia, gdy już jako mama została zepchnięta na margines grupy, a „mąż” znów ruszył na poszukiwanie nowej „żony”.
Małgośka po zajściu w ciążę stała się nieczysta. Spała na podłodze, jadła ostatnia i tylko to, co zostało po innych. Wmówiono jej, że odbiera lekcję pokory. Bolało ją, że tak straciła na wartości. Źle się czuła, błagała o lekarza, ale usłyszała „nie”. Rodzinie pozwalano na spotkania, ale pieniądze, jakie zrozpaczeni rodzice wciskali w ręce coraz bledszej córki, natychmiast były dziewczynie odbierane. Nawet pod koniec ciąży musiała wychodzić na ulicę. Śpiewać, tańczyć, radować się... Wzbudzała zainteresowanie zaawansowaną ciążą i egzotycznym strojem. Coraz częściej płakała. Nie chcieli nikogo obcego w domu, więc rodziła o własnych siłach.
Sławek był kilkanaście lat członkiem świadków Jehowy. Podobnie jak jego rodzice. Nie potrafi nawet w przybliżeniu podać, ile godzin spędził na agitowaniu ludzi. I do czego był zdolny, by złowić kolejnego naiwniaka. Chodzenie od domu do domu – to klasyka, elementarz. On godziny spędzał na kolejowych peronach, na koncertach nielubianej muzyki rockowej, na katolickich pielgrzymkach wyśpiewywał z wielkim oddaniem oazowe piosenki, wkręcał się na wielkie firmowe imprezy, wysłuchiwał historii chorób w poczekalniach przychodni lekarskich. Nauczył się języka migowego, by agitować głuchoniemych. Bywały tygodnie, że nie odchodził od telefonu, obdzwaniając numery w okolicznych miasteczkach i wioskach. Wystarczyło mu minimalne zainteresowanie, a „klient” był jego. – Byłem pionierem w głoszeniu – opowiada. – Pięćdziesiąt godzin pracy w tygodniu na rzecz Jehowy! Oprócz, oczywiście, pracy zawodowej i życia rodzinnego. To ostatnie przestało istnieć. Stałem się fanatykiem. Każdy krok, adres, nazwisko trzeba było skrupulatnie notować do wglądu „góry”. – Byliśmy szkoleni, jak nie dać się zbyć ludziom. O co pytać, jak prowadzić rozmowy. Jak subtelnie, ale metodycznie nękać – mówi. – W konfrontacji z głosicielami przeciętny człowiek nie ma szans. Takie jest moje zdanie. Jedyną metodą na głosicieli świadków Jehowy jest zdecydowana odmowa. Nie dawajcie takim jak ja najmniejszych szans...
– Oczywiście, że chodziło się na pielgrzymkę. Znaliśmy terminy wszystkich ważniejszych katolickich imprez – od festiwali po jakieś rocznicowe obchody czy święta – opowiada Damian, dawniej w Kościele Zjednoczonych Chrześcijan. – Wiadomo, że tam przychodzą ludzie spragnieni Boga, poszukujący... Trzeba było tylko być cicho, stać z boku i obserwować. Jak ognia unikać sutann i habitów. Ci to mają nosa do sekciarzy, fakt. Szukaliśmy nie tych liderów, tych śmiałych przy mikrofonach, których wszędzie pełno, ale takich spokojnisiów, co to godzinami w ławkach kościelnych tkwią, co sobie Biblię na boczku czytają. Jakoś się zagajało, że sam szukam miejsca na ziemi, że jestem zagubiony i samotny, a potem szło zazwyczaj jak po maśle. Mówiliśmy między sobą, że „wyjmujemy” Kościołowi co lepszych ludzi. Potem tresowało się delikwenta do skutku, żeby robił to, co mu się każe. Jak automat. Sprzedawał na ulicach książki, jakieś gadżety, nawet patelnie, sznurowadła. Jak nie zarobił, nie jadł do syta... taki układ – relacjonuje.

(...)

Cały artykuł można przeczytać w „Niedzieli” nr 32/2007

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czy moim życiem i postępowaniem pragnę sprawiać Bogu radość?

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii Mk 10, 13-16.

Sobota, 25 maja. Dzień powszedni albo wspomnienie Najświętszej Maryi Panny w sobotę albo wspomnienie św. Bedy Czcigodnego, prezbitera i doktora Kościoła albo wspomnienie św. Grzegorza VII, papieża albo wspomnienie św. Marii Magdaleny de Pazzi, dziewicy

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 24.): Dzieciarnia

2024-05-23 21:03

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat. prasowy

Czy w dorosłości jest miejsce na cechy dziecka? Czy bycie dziecięcym to bycie dziecinnym? I co właściwie o duchowym dziecięctwie mówią święci i sam Jezus? Zapraszamy na dwudziesty czwarty odcinek „Podcastu umajonego” ks. Tomasza Podlewskiego o tym, jaką rolę odgrywa Maryja w dziecięcej relacji człowieka z Bogiem.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony (odcinek 25.): Zarządzanie kryzysowe

2024-05-24 20:56

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Czy Józef był seniorem z siwą brodą? Czemu to właśnie on opiekował się Jezusem i Maryją? I co właściwie ma wspólnego z nawróceniem człowieka? Zapraszamy na dwudziesty piąty odcinek „Podcastu umajonego”, w którym ks. Tomasz Podlewski opowiada o Ukochanym Matki Bożej.

ZOBACZ CAŁY #PODCASTUMAJONY

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję